Tysiące południowokoreańskich żołnierzy jednostek specjalnych i helikoptery poszukują żołnierza, który strzelał w sobotę na granicy obu Korei.

Do tragedii doszło na jednym z posterunków w bazie wojskowej w powiecie Goseong przy granicy z Koreą Północną. Uzbrojony sierżant rzucił granatem w kolegów, a następnie zaczął do nich strzelać. Zginęło pięciu żołnierzy, siedmiu zostało rannych. Zabójca zniknął. Wiadomo tylko, że zabrał ze sobą broń i co najmniej jeden granat.

Ponieważ istnieje obawa, że zbieg może się próbować przedostać do jednej z okolicznych wiosek, armia ustawiła wokół nich kordon bezpieczeństwa. - Daliśmy znać sołtysom, by mieszkańcy pozostali na miejscu i zawiadomili nas, gdyby zobaczyli zbiega - powiedział przedstawiciel armii.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze