Mieszkańcy Krymu są podzieleni. Tatarzy zapowiadają bojkot referendum, przez miasta przechodzą ukraińskie demonstracje. Ale nie w Sewastopolu.
Wczoraj, w 200. rocznicę urodzin Tarasa Szewczenki, wielkiego wieszcza ukraińskiego, pod jego pomnikiem na obrzeżach miasta ukraińska demonstracja została rozpędzona pałkami.
400-tysięczny Sewastopol już właściwie jest rosyjski. To port Floty Czarnomorskiej, oblegany podczas wojen, wyróżniony przez Stalina tytułem Miasto Bohater. Wojenna legenda odżywa.
Rogatek pilnują członkowie samoobrony uzbrojeni w automaty. Nad posterunkami rosyjskie flagi. - To rewolucja. Czekaliśmy 20 lat, żeby znów być w Rosji - mówi Andriej Anikin, przedsiębiorca. - Nie mamy nic do Ukraińców, to dobrzy ludzie. Ale nie chcemy być Ukrainą. Nie zrozumiecie tego, jeśli nie mieszkacie w Sewastopolu.
- Sewastopol to podobno najbardziej rosyjskie miasto na Krymie - mówię.
- Najbardziej rosyjskie w całej Rosji.
Mieszkam sto metrów od siedziby rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Wojskowe kamazy wciąż stąd wyjeżdżają. Nigdy nie było tu takiego ruchu. Rosyjskie flagi powiewają na budynkach, urzędach, balkonach prywatnych domów, na ulicach machają nimi dzieci. Pośród nich tylko jedna ukraińska - na jednostce wojskowej 0890 w centrum. Bramy pilnują młodzi szeregowcy; wystraszeni, nie odpowiadają na pytania.
Dwa dni wcześniej pod Sewastopolem jednostkę A 2355 zaatakowali uzbrojeni mężczyźni w rosyjskich mundurach. Chcieli kamazem rozwalić bramę. Ale po rozmowach z ukraińskim dowództwem odjechali. - Powiedzieli, że na razie dadzą nam spokój - mówi podpułkownik Jurij Kłaban.
Atmosfera kolejnego "oblężenia Sewastopola", retoryka Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Płoną znicze pod pomnikami bohaterów sprzed 70 lat. W telewizji w kółko radzieckie filmy wojenne. Między nimi programy o "faszystach, którzy nadchodzą z Zachodu", wezwania do krymskiego referendum.
W sobotę ewakuowano polski konsulat na ul. Pirogowa, jedyne przedstawicielstwo kraju Unii Europejskiej na Krymie. - Mieliśmy informacje o prowokacjach, o zamiarach podpalenia placówki - mówił konsul Wiesław Mazur. Dyplomaci spakowali dokumenty, zwinęli flagę i wyjechali do Odessy.
Tego samego wieczoru na wiecu na pl. Admirała Pawła Nachimowa, ojca rosyjskiej marynarki wojennej (zginął, broniąc Sewastopola przed Turkami), przysięgę składa 30 mężczyzn. To "pierwsza dywizja" sił zbrojnych Krymu. Mają mundury i automaty. Przysięgają wierność państwu, którego jeszcze nie ma. Salutują burmistrzowi Aleksiejowi Czalijowi. Potem występuje rosyjska pieśniarka Nadieżda Babkina.
Przemawiają posłowie do rosyjskiej Dumy, komuniści z partii Ziuganowa. - Widziałem tu wasz pomnik z czasów wojny "Śmierć faszyzmowi". To dziś aktualne jak nigdy. Nie damy się okupantom! Śmierć faszyzmowi! - wołają.
W niedzielę trwa nabór do oddziałów szybkiego reagowania. W sztabie na ul. Lenina 10 plakat: "Szanowni mieszkańcy, do naszego domu puka brunatno-niebieska [niebieskimi nazywa się w Rosji gejów] banderowska dżuma. Aby zapobiec destabilizacji życia w mieście, tworzymy oddziały do pomocy milicjantom, obrony porządku i naszej wolności". Obok drugi plakat: "Referendum! Głosuj odpowiednio".
- Kto wy? Co fotografujecie? Pokazać zdjęcia! Dokumenty są? Pokazać! - woła zaraz drużynnik samoobrony.
Nabór do oddziałów także na pl. Nachimowa. - Jutro spotykamy się na pierwszych ćwiczeniach. Zapraszamy wszystkich od 18. do 45. roku życia - zachęca mężczyzna w mundurze.
- A kobiet nie przyjmujecie? - smuci się starsza pani.
- Tylko na sanitariuszki.
- Mam 51 lat. Czemu nie mogę się zapisać? - denerwuje się ktoś inny.
- To będą ostre ćwiczenia. Pan nie da rady.
"Rozwalone miasta, zniszczone pomniki historyczne. Czy jest ci wszystko jedno, co powiedzą o tobie twoje dzieci? Dołącz!" - wzywa plakat.
WSPÓŁPRACA JULIA WIZOWSKA
Wszystkie komentarze