Aleksandr Kłaskouski, politolog z agencji informacyjnej Biełapan: Pomarańczowa rewolucja rzeczywiście wzbudziła strach. Teraz, nie zważając na pogarszającą się sytuację gospodarczą, prezydent Aleksander Łukaszenka jest znacznie bardziej pewny siebie. Tej pewności dodaje mu świadomość, że w 2010 r. zmiażdżył opozycję [19 grudnia 2010 r. specnaz spacyfikował protesty przeciwko sfałszowaniu wyniku wyborów prezydenckich], która do dziś nie może się pozbierać. A Białorusini są nadzwyczaj cierpliwym narodem. Wspomnijmy choćby rok 2011: dwukrotna dewaluacja białoruskiego rubla, 109-proc. inflacja, załamanie się gospodarki i... wszystkie strategie opozycji upadły. A od lat głosiła ona, że - kiedy tylko sytuacja się pogorszy - ludzie wyjdą na ulice i zmiotą władzę. Choć gospodarka ma się coraz gorzej, ten scenariusz się nie sprawdził. Dlatego dziś Łukaszenka może być spokojny. Ma nadzieję, że uda mu się przekonać Władimira Putina, by nadal go wspierał, i jakoś dotrwa do wyborów prezydenckich w 2015 r. Dlatego nie musi zawracać sobie głowy protestami na Ukrainie.
Wszystkie komentarze