Ledwie złożono podpisy pod tymczasowym porozumieniem między Iranem a sześcioma mocarstwami o zamrożeniu jego programu atomowego w zamian za uchylenie części sankcji gospodarczych, a już zaczęło ono przynosić pierwsze efekty: syryjska opozycja zgodziła się na rozmowy pokojowe w Genewie z reżimem Baszara al-Asada, cena ropy spadła o prawie 2,5 dolara za baryłkę. A to dopiero początek.
Od izraelsko-egipskiego traktatu pokojowego sprzed ponad 30 lat nie było na Bliskim Wschodzie tak fundamentalnego zwrotu politycznego. Nie chodzi nawet o to, że w Genewie odstąpiono od podstawowych warunków Rady Bezpieczeństwa, która żądała, by Iran przyznał się do złamania traktatu o nierozprzestrzenianiu broni atomowej, wytłumaczył się i dał gwarancje, że nie uczyni tego znowu. Choć żądania były zasadne, Iran zbyt wiele zainwestował w program atomowy, by zgodzić się na ich spełnienie bez przegranej wojny. W Genewie podpisano więc najmniej złe z realnie osiągalnych porozumień.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze