Iraccy Kurdowie, do niedawna uważani przez Turków za niebezpiecznych separatystów, przeistoczyli się w ich partnerów biznesowych. Cicha zmiana polityki Ankary może mieć poważne konsekwencje dla regionu.Jak Turcja polubiła Kurdystan

Kiedy pięć lat temu premier irackiego Kurdystanu Neczirwan Barzani zapowiedział, że jego autonomiczny region będzie eksportować ropę, i to do Turcji, wyśmiano go.

Turcy utrzymywali wtedy na granicy 200 tys. żołnierzy, atakowali z powietrza kryjówki kurdyjskich partyzantów w Iraku. I zapewne byli gotowi do inwazji w wypadku ogłoszenia przez irackich Kurdów niepodległości.

Dziś sytuacja jest inna. Wojska na granicy z kurdyjskim regionem mobilizuje rząd w Bagdadzie. A Turcy biorą się do remontu rurociągu Kirkuk - Ceyhan, którym z Kurdystanu ma do nich płynąć 2 mln baryłek ropy dziennie. Wybudowali już lotniska w Irbilu i Dohuku i zainwestowali w kilka innych dużych projektów infrastrukturalnych. Wartość wymiany handlowej między Turcją a irackim Kurdystanem sięgnęła w zeszłym roku 8 mld dol.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    To co dziś rośnie, będzie Tureckim grobowcem w przyszłości. Nic nie jest tak niebezpieczne jak bogaty wróg.
    już oceniałe(a)ś
    3
    7