"Z pewnością jest badaczką aktywną", "niemal wszystkie prace publikuje w języku angielskim", udało się ją zatrzymać w Polsce "choć miała świetną propozycję z Wiednia". Recenzentki mają jednak wątpliwości.

Zaczęło się od wpisu politolożki i profesorki UW Anny Wojciuk. "Najlepsza polska politolożka, legitymująca się dorobkiem międzynarodowej klasy, laureatka ERC (takich osób jest garstka) Natalia Letki otrzymała dwie negatywne recenzje profesorskie na pięć" - poinformowała w serwisie X (dawniej Twitter). I dodała: "To niebywały skandal! Będziemy naukowymi peryferiami jeszcze na dekady!".

W ciągu dwóch dni post wyświetlono ponad 230 tys. razy (rzadko spotykany wynik na tzw. naukowym Iksie). I ruszyła lawina komentarzy, porównań, zaczepek, a nawet czasem inwektyw, choć oczywiście - jak to u naukowców - na poziomie (np. wypominanie "zer w Scopusie"). 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Absolutnie nie mam nic przeciwko pracom wieloautorskim. W niektórych dyscyplinach jest to nie tylko standard, ale niekiedy wręcz konieczność. Ale...
    "Dopisywanie współautorów jest w dobrym tonie"?!
    Albo to jest redakcyjna parafraza, dość krzywdząca dla zainteresowanej i kompromitująca dla autorki tekstu gazetowego, albo sama zainteresowana nie rozumie idei współautorstwa, co kompromituje ją. Współautorów tekstów naukowych się nie "dopisuje". To byłby naukowy skandal. Współautorem może (i powinna) zostać osoba, która wniosła twórczy wkład do badań i/lub samego tekstu, i to wkład na tyle istotny, że bez niego dana praca nie mogłaby powstać.
    @pfg.
    Może i byłby to skandal, gdyby nie robili tego WSZYSCY
    już oceniałe(a)ś
    31
    22
    @xbonx
    :-(
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    @pfg.
    To był sarkazm czy ironia? Nie zauważyłeś biedaku
    już oceniałe(a)ś
    4
    15
    @pfg.
    Tak, rzeczywiscie.
    Wyraz "dopisywanie", kiedy mowi sie o autorstwie naukowych publikacji, brzmi bardzo zle....
    już oceniałe(a)ś
    30
    1
    @pfg.
    Oryginał wypowiedzi p. Letki:
    1. Oprócz projektów udanych są mniej udane. Wyniki można publikować 'gdzie bądź', a można wcale. IMO selektywność jest wyrazem dojrzałości badawczej.
    2. Forma jest drugorzędna względem treści, z dobrego artykułu można łatwo zrobić monografię, tylko po co.
    3. Projekty współautorskie są lepsze i ciekawsze. W dobrym tonie jest uwzględnienie każdego wkładu współpracowników, zwłaszcza młodszych, nawet z naddatkiem.
    4. W Polsce udowadniamy samodzielność przy habilitacji. Potem możemy robić ciekawe badania z kim chcemy i jak chcemy.
    już oceniałe(a)ś
    68
    8
    @xbonx
    Chyba duży kwantyfikator jest tu trochę jakby na wyrost. Np. ja tego nie robię, więc już nie wszyscy...
    już oceniałe(a)ś
    18
    1
    @kukunamuniu3
    Czyli bardzo nieszczęśliwa redakcyjna parafraza.
    już oceniałe(a)ś
    35
    0
    @pfg.
    Dokładnie to napisała” W dobrym jest uwzględnienie każdego wkładu współpracowników (…)”, co też zbyt dobrze o niej nie świadczy, bo „każdy wkład” można rozumieć na wiele sposobów.
    już oceniałe(a)ś
    15
    29
    @pfg.
    wypowiedź pani dr Letki już została w tekście poprawiona. Przepraszam za to niewłaściwe omówienie, które mogło wprowadzić w błąd.
    już oceniałe(a)ś
    21
    2
    @pfg.
    Nie zauważyłem w tekście słowa "dopisywanie".
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @pfg.
    Przede wszystkim, politologia nie jest nauką. Nie są mi znane żadne odkrycia naukowe politologów, a ich przewidywania się nie spełniają. Artykuł pokazuje, że nie ma żadnych, w miarę obiektywnych kryteriów oceny w tej dyscyplinie, bo "praca naukowa" w politologii to pisanie swoich opinii.
    już oceniałe(a)ś
    11
    27
    @pfg.
    Znam koleżkę (prowincjonalnego pedagoga), który w scholarze informuje o kulkuset cytowaniach (90% samego siebie) i kilkudziesięciu artykułach (90% dopisany bez wkładu). Kidy słyszę jak tytułują go profesorem (habilitacja na Słowacji) to zamykam się w sobie.
    już oceniałe(a)ś
    21
    0
    @marsaxlokk
    scientystyczne przekomarzanie, jedyna rzecz ktora wam w tej pozal sie boziu akademii wychodzi
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    @kukunamuniu3
    Otóż właśnie.
    A z tym uwzględnianiem młodych badaczy różnie bywa. Wielu autorów korzysta z ich wkładu, a potem publikują to jako własne.
    już oceniałe(a)ś
    16
    0
    @Jangra
    Oj nie masz Ty pojęcia na czym polega nauka, nie masz.
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    @pfg.
    Zmanipulowałeś cytat ponieważ pasował Ci pod tezę? Autorka nie napisała o "dopisywaniu", a o uwzględnianiu/promowaniu, zwłaszcza młodych. Jest różnica, prawda?
    już oceniałe(a)ś
    4
    5
    @pfg.
    To jest kolokwializm i to użyty przez dziennikarkę, nie przez naukowczynie (parafraza "uwzględniania wkładu"). No ale tak swoją drogą to też technicznie jest trafny termin - w pracy z kilkoma autorami w końcu ktoś to składa i redaguje i musi tam wtedy nazwiska wszystkich "dopisać", albo obejść ich z otwartym laptopem i pozwolić się podpisać własnoręcznie.
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    @Alicja_G
    Doświadczyła Pani właśnie błogosławieństwa (lub przekleństwa) publicznej recenzji, co podobno zaczyna być stosowane w odniesieniu do artykułów naukowych. :-)
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @manufaktur
    Patrz komentarz autorki artykułu (Alicja-G) wyżej.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @pfg.
    Nie zrozumiałeś misiu… w naukach społecznych jest silna presja na "samodzielność" publikacyjną. Oznacza to, że "starsza kadra" często pomija wkład np. swoich magistrantów. Letki napisała, że nie chce tak robić.

    "Spółdzielnie" gdzie "ja dopiszę Ciebie, a Ty dopiszesz mnie", które zapewne masz na myśli, to problem raczej nauk przyrodniczych, gdzie wieloautorskie publikacje to standard i nikt by nikogo nie skrytykował za "brak samodzielnych publikacji".
    już oceniałe(a)ś
    9
    2
    @xbonx
    Co to znaczy wszyscy ?
    Uczciwi - tego nie robią, nie tworzą fikcji.
    Nie tworzą fikcyjnego dorobku drugim, "kolesiom (-ówom).
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    @Jangra
    Niektóre "dyscypliny" mają to do sobie, że można je "uprawiać".
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @pfg.
    Chyba nie zrozumiałeś. W dobrym tonie jest wskazywanie jako współautorów osób, które pracowaly przy danej pracy. W tym magistrow, doktorów. To jest uczciwe po prostu.
    Praktyką natomiast jest korzystanie z cudzych prac, pracy osób z nizin akademickich i wskazywanie siebie jako autora. Druga opcja - dodawanie zawsze profesora do listy współ autorów, dzięki czemu ma imponujące wyniki w publikacjach. Stara jak świat praktyka polska.
    Więc ja odbieram odpowiedź tej pani jako jedno znaczną jest uczciwa i nie pominie nazwiska magistra, jeśli nawet tylko skompletowal jej bibliografię.
    już oceniałe(a)ś
    11
    1
    @McMurphy
    Oojjjj ilu znam takich..... Stąd jedyna słuszna decyzja - trzymać się z daleka od tzw. "nauki".
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    @sabina0905
    Ale chyba nie wymagasz, żeby tego magistra traktowała jak współautora? Za "skompletowanie bibliografii" (cokolwiek by to miało być, bo normalnie to każdy autor "kompletuje bibliografię" osobiście) to można komuś podziękować we wstępie, ale nie dopisywać jego nazwisko jako współautora.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @pfg.
    po pierwsze współautorstwo wynika z faktu, że zespół pod kierunkiem PI prowadzi badania, wyniki tych badań prezentowane są w formie artykułu, stąd wkład każdej z osób powinien być oznaczony; do tego artykuł nie jest dziełem samoistnym, ale prezentacją wyników badań; jest to podejście tyleż odmienne od "tradycyjnego" podejścia: pan/pani badacz podpisuje się pod artykułem, nad którym prace wykonał zespół asystenów / doktorantów, bo jak to pod artykułem koło "znamienitego" prof. Iksińskiego, jakiś magister Igrekowski :D
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Moze to kwestia dziedziny, ale jak sie otworzy "Nature", czy dowolne inne pismo naukowe, ktore ma jakis prestiz, to w dziale Articles, czyli tam, gdzie sie publikuje oryginalne prace naukowe po przejsciu recenzji, nie ma zadnych artykulow "jedno-autorskich". Wszystkie maja wielu autorow, czasem bardzo wielu, i to jest calkowicie zrozumiale.

    A jak maja publikowac magistranci i doktoranci pani Letki? Przeciez wiadomo, ze wlasnie w publikacjach wielo-autorskich.

    Nie wiem, czy ta pani zasluguje na profesure belwederska, ale argument tam przytoczony jest bzdurny.
    NB, nauka swiatowa jakos obywa sie bez 'profesorow prezydenckich', calkiem niezle idzie takim USA, czy WB, gdzie profesury sa tylko uczelniane.
    @Monteleone
    Ile w Nature jest współautorskich artykułów z politologii?
    już oceniałe(a)ś
    28
    6
    @Monteleone
    Tylko nauki ścisłe potrzebują przeprowadzenia szczegółowych badań laboratoryjnych, gdzie w naukach humanistycznych liczy się ważkość i powab myśli. A politologia (socjologia) leży gdzieś na skraju.

    Mamy specjalistę od badania białka A w relacji do białka C w środowisku takim-a-takim, które jest powtarzalne zawsze i wszędzie. Następnie chcemy zbadać czy białko A może posłużyć jako katalizator reakcji D-C... łatwo dobrać/zaprosić odpowiednich specjalistów do prowadzonych badań.

    I mamy specjalistę od badania nastrojów społecznych grupy A (edukacja/wiek/ekonomika/historia) w relacji do grupy B, która miała zaszłości z grupą C (ekonomiczne/rasowe/klasowe) w środowisku D... Tutaj dowolność jest bardzo duża.

    Dlatego mamy (w obecnym systemie) 30 letnich profesorów medycyny, a 90 letnich profesorów humanistyki.
    już oceniałe(a)ś
    35
    3
    @KMBKM
    @???

    Tak, dlatego tez moj komentarz zaczyna sie od zastrzezenia "Moze to kwestia dziedziny...".

    Tym nie mniej, ciagle nie widze problemu z publikacjami wielouatorskimi w dowolnej dziedzinie wiedzy, szczegolnie jesli chodzi o tematy, o ktorych dyskutuje sie i nad ktorymi pracuje sie w grupie.
    już oceniałe(a)ś
    27
    4
    @Monteleone
    Nie mam nic do wieloautorowości artykułów, ale rozumiem, że w dobie wydawnictw drapieżczych, mogą one budzić zastrzeżenia! Szczególnie w dziedzinie humanistyki. Osobiście wyrażam jedynie swoją wątpliwość co do systemu tytułów akademickich.
    już oceniałe(a)ś
    11
    0
    @KMBKM
    Co do "wątpliwości co do systemu tytułów akademickich", to to jest chyba nieco bardziej ogolna dyskusja, niz temat podjety w tym artykule.

    Ale tez nie bardzo rozumiem, co konkretnie ma wieloautorstwo do wydawnictw drapieznych. Gdzie ten link?
    już oceniałe(a)ś
    11
    1
    @Monteleone
    A czy zwrócono uwagę, że w NATURE oraz innych poważnych czasopismach określa się jaki był wkład poszczególnych autorów? Za moich czasów (późne lata osiemdziesiąte), gdy składało się habilitację złożoną z publikacji, to wymagano oświadczeń wszystkich autorów o tym kto był głównym tj. czy był to habilitant. Do dziś mam kilkanaście takich oświadczeń, a jeden kolega podkreśla po latach, że był współautorem, bo pomagał w pomiarach i to, że został dopisany, to była moja przyzwoitość. Może warto wprowadzić podobny wymóg w przypadku profesur?
    już oceniałe(a)ś
    17
    0
    @qttrkwcz

    Mysle, ze okreslanie wkladu w prace to dobry pomysl.
    Natomiast czy to dobry pomysl ostatecznie w procesie promocji na profesure, tego juz nie wiem..
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    @Monteleone
    Ma tyle do tego, że wartość badań akademickich upada. Czy to w perspektywie wydawnictw, czy w dopisywaniu autorów do prac. Np. profesor/ka i jego doktorant/ka.

    Łatwiej jest zweryfikować wartość badań z nauk ścisłych, niż z badań społeczno-humanistycznych, więc badania społeczno-humanistyczne muszą wykazać się lepszą metodologią. .
    już oceniałe(a)ś
    10
    0
    @KMBKM

    Nie wiem, dlaczego dla mnie to jest raczej proste:
    wspolpraca nad projektem (jakkolwiek ten projekt zdefiniujemy, z dowolnej dziedziny) skutkuje praca wieloautorska, poniewaz mozna pokazac, ze mial miejsce wklad intelektualny wiecej, niz jednej osoby.
    Na przyklad, doktorant/ka dyskutuje na temat swojej pracy doktorskiej z promotorem/ka, oraz ewentualnie z innymi naukowcami lokalnymi czy tez z zewnatrz, i te wszystkie osoby powinny byc wspolautorami publikacji. Trzeba oczywiscie ustalic, co rzeczywiscie bylo tym wkladem w konkretna prace, ale to jest do zrobienia, jesli jest sie uczciwym.
    I nie ma to raczej nic wspolnego z tym, czy istniaja czasopisma drapiezne, czy nie.
    już oceniałe(a)ś
    7
    3
    @qttrkwcz
    Trudno wprowadzić w życie, bo artykuły w dorobku profesorskim często sprzed wielu lat, a niektórzy współautorzy mogli już odejść na łono Abrahama. Bo pamiętajmy, że dorobek nie musi być dzielony na przed habilitacja i po habilitacji, to wydłuża czas od publikacji.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @KMBKM
    „Tylko nauki ścisłe potrzebują przeprowadzenia szczegółowych badań laboratoryjnych, gdzie w naukach humanistycznych liczy się ważkość i powab myśli. A politologia (socjologia) leży gdzieś na skraju.”

    Dawno nie czytałem takiej bzdury. Jakie są te „badania laboratoryjne” w najściślejszej z nauk, matematyce? Pewnie uważasz, że matematyka to liczenie „aha, jesteś matematykiem, to na pewno dobrze liczysz”. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak taka głupota mogła się w czyjejś głowie zaląc.

    W naukach społecznych (np. politologia) akurat metodologia jest bardzo rozwinięta i nikt (poza Polską, oczywiście), jeśli wywód naukowy nie jest poparty precyzyjnym rozumowaniem, nie pozwoli na publikację w poważnym czasopiśmie. Żaden tam „powab myśli” o niczym nie przesądza.
    już oceniałe(a)ś
    15
    2
    @Monteleone
    Może ja żyje w innym świecie, ale za taki wkład (udział w dyskusji), to można podziękować we wstępie do książki, a nie uwzględniać jako współautorstwo. To już zakrawa o absurd. Może jeszcze dopisać woźną, bo dorzuciła swoje trzy grosze w dyskusji?
    już oceniałe(a)ś
    14
    2
    @Monteleone
    Tym niemniej - piszemy łącznie.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @qttrkwcz
    Jest obowiązek podawania procentowego udziału współautorów
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    @Monteleone
    Absolutnie się nie zgadzam, że dyskusja z promotorem lub/i innymi osobami powinna skutkować jego/ich współautorstwem. Promotor ma pełnić rolę przewodnika dla doktoranta, a dyskusje pomagają młodemu pracownikowi znaleźć rozwiązanie problemu naukowego zgodnie z zasadami warsztatu naukowego. Gotowy "produkt" w postaci artykułu to wyłącznie dzieło doktoranta.
    już oceniałe(a)ś
    7
    2
    @qttrkwcz
    Rzecz w tym, że była główną autorką i jest to jasno zapisane.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @Pif
    @PostScriptum

    Moze rzeczywiscie zyjemy w innych swiatach.
    Oto pare przykladow wytycznych o tym, kto powinien byc autorem publikacji naukowej.

    Yale:
    Authorship of a scientific or scholarly paper should be limited to those individuals who have contributed in a meaningful and substantive way to its intellectual content.

    Harvard Medical School:
    Everyone who is listed as an author should have made a substantial, direct, intellectual contribution to the work. For example (in the case of a research report) they should have contributed to the conception, design, analysis and/or interpretation of data.

    Taylor & Francis (wydawca wielu tytulow ze wszystkich dziedzin nauki):
    Co-author - Any person who has made a significant contribution to a journal article.

    Nature:
    Each author is expected to have made substantial contributions to the conception or design of the work.

    Niektorzy (na przyklad Nature) dokladaja jeszcze obowiazek uczestnictwa w pisaniu artykulu. Niezaleznie jednak czynnik, ktory jest decydujacy, to te "significant contribution" albo "substantial intellectual contribution". O tym, ktory wklad byl istotny, dedcyduja autorzy pracy.

    Praca z promotorem, dyskusje z promotorem, promotorskie doradztwo, co do kierunku, w ktorym ma isc praca, to ZDECYDOWANIE znaczacy wklad w prace nad danym projektem. Nie widze zadnego problemu w uczestnictwie promotora wsrod autorow.
    W naukach STEM promotor jest zawsze wpisany na liste autorow (zwykle na koncu jako 'corresponding author'), i zreszta wiele innych osob rowniez, co wynika z natury pracy eksperymentalnej, ale w naukach poza STEM rowniez nalezy uwzglednic wplyw wszystkich, ktorzy mieli znaczy wplyw intelektualny na dana prace.
    już oceniałe(a)ś
    5
    2
    @jazzina2
    Dziekuje za podpowiedz
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @UTKowalski
    Matematyka sensu stricto nie jest nauka w ogole w mojej opini.
    już oceniałe(a)ś
    2
    4
    @Monteleone
    "O tym, ktory wklad byl istotny, dedcyduja autorzy pracy" - innymi słowy: mogą dopisywać, jak leci, również woźną, bo miała "significant contribution".

    Jest w tym, co piszesz, ogromny absurd, bo jeśli promotor zawsze ma "ZDECYDOWANIE znaczący wpływ", to musielibyśmy zastanowić się, kto ma wpływ na to, z czym przychodzi promotor, kto ma "ZDECYDOWANIE znaczący wpływ" na promotora i tak in infinitum.

    To, że jakaś praktyka jest firmowana marką wielkich uczelni, nie oznacza koniecznie, że jest to dobre rozwiązanie. Powyższy przykład musi prowadzić do równi pochyłej, paradoksu łysego, nazwij to, jak chcesz. Jeśli zaczniemy uwzględniać współautorów z uwagi na "znaczący wkład", który nie jest chociażby w przybliżeniu określony, to współautorem może zostać każdy i - co gorsza - będzie to całkowicie zasadne, nawet jeśli realnie taki współautor nie zrobił nic lub zrobił niewiele.
    już oceniałe(a)ś
    3
    2
    @Monteleone
    Dokładnie!
    Jeśli promotor nie brał udziału w ukierunkowaniu pracy, jej koncepcji i sposobu jej realizacji, to jest kompletnie w tej zabawie zbędny.
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    @PostScriptum
    "To, że jakaś praktyka jest firmowana marką wielkich uczelni, nie oznacza koniecznie, że jest to dobre rozwiązanie. Powyższy przykład musi prowadzić do równi pochyłej..."

    Tiaaaa, i te uczelnie niby są na równi pochyłej? Bo na moje oko, to jednak każda z tych uczelni oddzielnie jakoś lepiej przędzie niż nasza cała nauka razem wzięta.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    @Monteleone
    Gdyby uwzględniać dyskusje z promotorami, to niemal wszystkie prace magisterskie i doktorskie musiałyby mieć co najmniej dwóch autorów. Co akurat w przypadku tych prac jest niedopuszczalne, bo z założenia powinny być samodzielne, a rolą promotora jest pomoc, a nie współautorstwo.
    Podobnie w przypadku wielu monografii - to, że autor konsultuje się w różnych sprawach z wieloma osobami i korzysta z ich pomocy nie oznacza jeszcze, że te osoby są współautorami. Takim osobom dziękuje się we wstępie i wymienia ich zasługi w przypisie w odpowiednim miejscu tekstu, a nie dopisuje ich nazwiska jako rzekomych współautorów.
    Bo udzielenie informacji to nie jest współautorstwo.
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    @PostScriptum

    "musielibyśmy zastanowić się, kto ma wpływ na to, z czym przychodzi promotor"

    Promotor, jako samodzielny pracownik naukowy, przychodzi z wlasnymi pomyslami. Nie musi miec nikogo "nad soba".
    Oczywiscie, promotor i pracownicy jego zespolu moga byc uwzglednieni w innej pracy, w ktorej tenze promotor nie jest liderem. Najzwyczajniej w swiecie na zasadzie wspolpracy. Grupy naukowe wspolpracuja ze soba i wklad pojedynczych osob z tych grup nie musi byc rowny. Chociaz przeciez czesto widzi sie wielu 'corresponding authors' w tej samej publikacji.
    Ale zasada "intelectual contribution" jest to ogolna zasada, ktora stosuje sie przy uwzglednianiu wspolautorsta.

    "Powyższy przykład musi prowadzić do równi pochyłej"

    Nie, powyzszy przyklad nie musi prowadzic do zadnej rowni pochylej, i do niej nie prowadzi. Opisuje tutaj miedzynarodowe standardy, ktore dzialaja calkiem dobrze nie tylko na "wielkich uczelniach", ale w calym cywilizowanym swiecie. Prosze sobie zguglowac ten temat; jest w internecie sporo wskazowek z czasopism, uczelni i towarzystw naukowych w tej kwestii.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    @takaja123456

    Jesli promotor, w dowolnej dziedzinie, mowi do swojego magistranta lub doktoranta "idz, znajdz sobie temat, opracuj go sam, a na koncu sam opublikuj", to znaczy ze chyba nie bardzo rozumie na czym polega jego/jej praca.
    I moze czesciowo jest to powod, dla ktorego wszyscy mowia o obnizeniu poziomu doktoratow w ostatnich latach. Moze po prostu promotorzy nie pracuje ze swoimi studentami, nie opiekuja sie projektem, nie dyskutuja, nie daja wskazowek, itd.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    @Monteleone
    okej, czyli dochodzimy do sytuacji, w której profesura Letki nie wchodzi w grę, bo jednak nie jest samodzielnym pracownikiem badawczym?

    Oj, sprzeczność goni sprzecność.

    Fajnie się tak dyskutuje, kiedy interlokutor jest na bakier z logiką.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    @a.r.c.o
    Artykul naukowy oraz monografia to sa absolutnie dwie bardzo rozne formy publikowania.

    W artykule naukowym nalezy uwzglednic wszystkich, ktorzy mieli wklad. Dlatego tez, o ile promotor/promotorka dobrze wykonuja swoja robote, wszystkie publikacje z prac magisterskich i doktorskich POWINNY miec przynajmniej 2 autorow.
    Nie mowie tutaj o 'thesis', czyli o pracy magisterskiej lub doktorskiej, ktora student sklada na koniec projektu, i ktora bedzie bronil. Mowie o publikacji naukowej, bo to jest przedmiotem dyskusji artylulu powyzej.

    Praca naukowa studenta jest samodzielna, ale promotorzy powinni pelnic absolutnie kluczowa role w pracy kazdego studenta. Na tym przeciez polega promotorstwo i 'supervision'. I to powinno byc uwzglednione w publikacji naukowej, w dowolnym czasopismie.
    już oceniałe(a)ś
    5
    2
    @PostScriptum

    A dlaczego pani Letki nie jest samodzielnym pracownikiem naukowym?
    Przeciez ma doktorat, i zapewne tez habilitacje.
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    @Monteleone
    Chyba o to się rozchodzi, że brakuje w jej pracy tego rysu samodzielności właśnie, a jedyne, z czym przychodzi to artykuły, których jest współautorką. Jeśli promotor jest samodzielnym pracownikiem naukowym i przychodzi z własnymi pomysłami, jest ich niejako źródłem, to zdaje się, że jego praca nie powinna polegać tylko na inspirowaniu doktorantów i swoich współpracowników, ale również SAMODZIELNEJ pracy badawczej. W przeciwnym razie jest on takim samym (a być może nawet gorszym) współautorem, jak i doktorant, z którym prowadzi dyskusje w temacie jego prac.

    Jak zmierzyć, czy naukowiec X jest samodzielny i nikogo nie potrzebuje, jeśli jego praca sprowadza się tylko do współautorstwa. W tym tkwi problem z profesurą Letki - w jej przypadku nie można mówić o takiej samodzielności. Że dorobek znaczący, że godne podziwu indeksy - bez dwóch zdań. A czy samodzielna? Tu są wątpliwości i słusznie, że ktoś je zauważył.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @takaja123456
    Widocznie nie znasz się i ja się nie znam, gdzie tam Harwardowi i Yale do Óniwersytetu Opolskiego! :D
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @Monteleone
    owszem, ale Ci autorzy tych artykułów mają również książki, jednoautorskie artykuły przeglądowe itp. itd.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @PostScriptum

    Rozumiem tok myslowy.
    Tylko, ze w nauce to tak nie dziala.

    Samodzielnosc naukowa liczy sie 1. liczba prac, w ktorych jest sie autorem do korespondencji, 2. liczba wypromowanych magistrantow oraz doktorantow, 3. grantami uzyskanymi na wlasne nazwisko (principal investigator), 4. innymi miarkami, na przyklad imiennym zaproszeniem do prezentacji na konferencjach naukowych, itp.

    Jesli samodzielnosc naukowa ktos mialby mierzyc liczba publikacji jedno-autorskich, to nikt w naukach STEM nie bylby samodzielnym pracownikiem naukowym, z noblistami wlaczajac. Prace jedno-autorskie w STEM sa tylko jednego rodzaju: reviews (artykuly przegladowe), a to nie wlicza sie do dorobku stricte naukowego.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    @qttrkwcz
    Podawało się % udział wspóautorów,
    a w dokumentacji przewodu hab. wraz z ich podpisami to potwierdzającymi.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @PostScriptum
    To jest sedno problemu.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @Monteleone
    Ja również rozumiem, że STEM to inna sytuacja, natomiast pani Letki to politolożka (niegdyś socjolożka) i w tej dziedzinie specyfika pracy naukowej jest po prostu inna.

    Że cała nauka (również nauki społeczne i humanistyczne) idzie w pisanie artykułów, bo rzekomo tak być powinno, nie oznacza, że jest to dobre. To kolejna próba ujednolicenia, która kończy się tym, że w naukach społecznych i humanistycznych decydującą rolę odgrywa moda. Takiego zagrożenia w zasadzie nie uświadczy się w przypadku STEM i to jest kolosalna różnica.

    W przypadku pani Letki wskaźnik cytowań może wynikać ze wstrzelenia się w aktualne trendy, po których za kilka-kilkanaście lat nie będzie śladu. Tak jak to było z dekonstrukcją Derridy, która zrobiła furorę, a teraz wstyd się do niej przyznać.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @PostScriptum

    Tutaj sie nie zgadzaamy zupelnie.
    Mam na ten temat odmienne, zeby nie powiedziec, odwrotne zdanie.

    W skrocie:
    Artykuly naukowe sa jak najbardziej najlepsza forma porozumiewania sie pomiedzy naukowcami, jesli chodzi o informowanie i wymiane pogladow/obserwacji naukowych (dlatego wlasnie publikowanie w jezyku innym, niz angielski, nie ma sensu).
    Proba ujednolicenia pomiedzy roznymi dziedzinami wiedzy, szczegolnie na potrzeby ewaluacji, jest bardzo dobra i nie ma negatywnych skutkow tego podejscia.
    Moda, inaczej zwana "najnowszymi trendami", byla jest i bedzie w nauce, zawsze, wiec o ile nie zauwaza sie negatywnych skutkow, nalezy za nia podazac, bo stanowisko wiekszosci srodowiska naukowego jest takie, ze sa to ulepszenia i progres.
    Niezaleznie od tego, czy badania pani Letki "wstrzeliwuja się w aktualne trendy", czy nie, nie ma obecnie lepszego wskaznika jakosci badan naukowych, niz liczby cytowan (oczywiscie, nie tylko publikacje i cytowania powinny byc brane przy ocenie czyjejs pracy, jesli sie patrzy na nia calosciowo).
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    @Monteleone
    Czyli nie zgadzamy się, bo cytowania najlepszą metodą, ale nie tylko cytowania trzeba brać pod uwagę.

    Ponawiam: logiczne myślenie wyraźnie kuleje.

    Ujodnolicanie jak najbardziej pociąga negatywne skutki, bo jedynymi wskaźnikami stają się wskaźniki ilościowe, które w naukach społecznych i humanistycznych nie są najważniejsze.

    Niemniej tłumaczenie tego mija się z celem, wszak gdzieś tam wyżej interlokutor stwierdził, że dyskusja z doktorantem to znaczący wkład w powstanie pracy...
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    @PostScriptum

    Kiedy czytam te argumenty, to zaczynam rozumiec, dlaczego nauka polska jest zanurzona w szambie tak gleboko. Nie wiem, czy jest ratunek. Moze dopiero, jak pokolenie @PostScriptum wymrze.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Dr Einstein nie miałby tu letko.
    @grashop
    A co dopiero dr Frankenstein...
    już oceniałe(a)ś
    16
    5
    @grashop
    Einstein w roku 1905 opublikował słynne pięć prac (tzw. cudowny rok). Jedna z nich przyniosła mu potem nagrodę Nobla - ta o efekcie fotoelektrycznym. Jedna z nich (o ruchach Browna) była podstawą doktoratu (ten sam rok 1905). W 1907 roku odmówiono mu habilitacji w Bernie. Dopiero na początku 1909 dostał tam stanowisko privatdozenta, zaś profesorem został w tym samym roku na uniwersytecie w Zurichu. Por. pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Einstein A więc rzeczywiście nie miał lekko!
    już oceniałe(a)ś
    25
    0
    @qttrkwcz
    Jak przeczytałem jakie przedmioty wybrał sobie do studiowania "to za głowę się złapałem".
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    @grashop
    To zależy, jakie miałby znajomości i układy towarzyskie. Znam przypadek, w którym osoba publikuje dużo konfekcji w wydawnictwach o zasięgu powiatowym, ale za to ma zbudowany szeroki krąg towarzyski w swojej dziedzinie. I właśnie stara się o profesurę.
    już oceniałe(a)ś
    15
    0
    @plukasz
    I dr Jeckyll
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    @Lasentinelle
    Jak wszędzie. Albo musisz umieć coś albo znać kogo trzeba. A najlepiej jedno i drugie :)
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @Lasentinelle
    He he, na pierwszym roku miałam seminarium z panią dr, która opowiadała nam nowym studenciakom, jak trudno jest dostać etat na uczelni po doktoracie. „No ja dostałam, bo wygrałam konkurs. Wiecie Państwo, ten konkurs był tak napisany, żebym ja go wygrała.” Laska była pracowita ale tępawa, flegmatyczna intelektualnie z mentalem urzędniczki ale z silnym przekonaniem , że „mi się należy”.
    już oceniałe(a)ś
    1
    2
    @Lasentinelle
    Samo zycie…tak jest chyba wszedzie!!!!
    A najlepiej miec ojca / matke na dobrym stanowisku to i tylul i praca dziecka zapewniona: nepotizm nie zna granic !
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    @grashop
    Wspomnę tylko o Sokratesie.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Widzę, że komentarze pod artykułem poszły chyba w stronę niezgodną z intencjami obrońców kandydatki, bo dominuje jednak zdziwienie, że jak to tylko sześć artykułów, w dodatku współautorskich, i że kandydatka do tytułu profesora (w naukach społecznych, nie w medycynie) nie była w stanie napisać książki.

    A od siebie dodam, że np. Adam Gendźwiłł, który broni kandydatki, nie występuje tu jako bezstronny rycerz, tylko jako współautor.

    Zachęcam wszystkich zainteresowanych do wejścia do bazy RADON (nie trzeba mieć konta) i przeczytania tych recenzji, żeby przekonać się samodzielnie, co w nich napisano.
    @smieszne_zarty
    Ja zaś dodam, że entuzjastyczna recenzja Jemielniaka składa się niemal wyłącznie ze statystyk cytowań, a sam Jemielniak nie jest w ogóle z dyscypliny (Letki to politologia, a Jemielniak zarządzanie).
    już oceniałe(a)ś
    33
    2
    @argo_dwipangga
    Oraz, co ujęto w recenzji negatywnej, że stopnie i tytuły zdobywano w socjologii, a nie nauce o polityce i administracji. Można odnieść wrażenie, że wniosek trafił do niewłaściwego panelu tj. Kandydatka niewłaściwe ulokowała swoje uczucia względem akademii.
    już oceniałe(a)ś
    11
    1
    @smieszne_zarty
    ciekawym jest że trzy pozytywne recenzje napisali mężczyźni a dwie negatywne kobiety - taka babsk zawiść ????
    już oceniałe(a)ś
    19
    12
    @tegonielubie
    może kobiety sa po prostu bardziej krytyczne i maja lepszy kręgosłup?
    już oceniałe(a)ś
    9
    2
    @Maximilian
    I bardziej się starają - właśnie po to, żeby jakiś mizogin nie wyskoczył z chamskim tekstem o babach.
    Zakład, że gdyby było odwrotnie, zaraz by były oskarżenia, że "baby" głupie, na niczym się nie znają, puszczają byle co itp.
    już oceniałe(a)ś
    10
    3
    @argo_dwipangga
    Pan Jemielniak ma habilitację z socjologii.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    @agakofilm
    Ma dwie, ale żadna nie jest z nauk o polityce
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    W recenzjach negatywnych są bardzo poważne, mertytoryczne zarzuty, wbrew temu, co piszą koledzy profesorantki na twitterze. Jest wśród nich m.in. mniejszy dorobek po habilitacji niż przed i brak dającego się zaobserwować rozwoju naukowego.
    @argo_dwipangga
    Za to niesamowicie "wybitne" osobistości polskiej nauki drażni liczba cytowań, bo ich nikt nie chce cytować...
    już oceniałe(a)ś
    29
    22
    @argo_dwipangga
    Przypomina mi to występ w Sopocie Charlesa Aznavoura (w 1984), po którym pewien "redaktor muzyczny" powiedział był: "dobry jest, ale się nie rozwija". Wojciech Mann skomentował tę wypowiedź tak: "to musiał być jakiś kilkunastoletni redaktor".
    już oceniałe(a)ś
    30
    7
    @argo_dwipangga
    Nie mam pojęcia czy pani Letki zasługuje na profesurę czy nie. Natomiast pobieżne sprawdzenie dorobku pań recenzentek wygląda następująco:
    pani Krystyna Trembicka w zasadzie nieobecna na świecie. Wybrane przez nią najlepsze publikacje są po polsku: wydawnictwa UMCS, Arcana i Myśl Polityczna.
    Pani Katarzyna Sobolewska-Myślik na ResearchGate ma h-indeks 5 i 72 cytowania.
    Obie panie mają profesury. No i obie panie mają w dorobku monografie. Pytanie, czy ktoś te monografie czytał. Czy ktoś je cytował?
    Pani Letki ma na Reaserch gate h-index 15 i 1710 cytowań.
    Reprezentuję inną dziedzinę gdzie zdecydowanie łatwiej powiedzieć czy osiągnięcia są wybitne czy nie. Nie ma w niej możliwości uprawiania lokalnej nauki i pisania prac po polsku. Jest dla mnie dziwne, że w polskiej politologii taka możliwość istnieje.
    już oceniałe(a)ś
    44
    10
    @Johan_27183
    Świetny research.
    Smaczku sprawie dodaje fakt, że trzech panów recenzentów jednoznacznie poparło kandydaturę, zaś dwie panie recenzentki 'miały wątpliwości'.

    'Kobiety kobiecie zgotowały ten los' ?
    A może po proztu zawiść?
    już oceniałe(a)ś
    25
    18
    @Johan_27183
    Te panie mają tak hermetyczne prace, że niewiele osób na świecie dorosło intelektualnie do ich recepcji:-)
    już oceniałe(a)ś
    19
    3
    @M_XC
    możliwe, że zawiść albo coś osobistego. Poniżej ktoś napisał, że pani Letki jest arogancka i być może recenzentki miały z nią kontakt.
    Naprawdę nie mam pojęcia o politologii ale wierzyć mi się nie chce że ten polski chów wsobny (ilu ludzi w Polsce zajmuje sie politologią?) tworzy naukę.
    już oceniałe(a)ś
    13
    3
    @argo_dwipangga
    Może za dużo energii poszło w lobbowanie "reformy" Gowina i besserwisserstwo, a nie w pisanie tekstów naukowych?
    już oceniałe(a)ś
    13
    5
    @Johan_27183
    Ale Research Gate zajmuje sie tylko tymi pracami, które sami autorzy tam umieszczą, czyli jest zupełnie niemiarodajna. Portale bardziej miarodajne to takie, które same wyszukuja publikacje i obsługują je bibliometrycznie - niezależnie od tego, czy autor tego chce czy nie.
    już oceniałe(a)ś
    21
    5
    @UTKowalski
    wiem, ale na google scholar jest to samo. I na tweeterze ktoś opublikował zrzut z ekranu z innej bazy i nadal to samo .... i na stronkach obu pań w liście wybranych najlepszych publikacji w zasadzie wszystko po polsku .... Nie ma się czym chwalić.
    Już mówiłem: nie znam sie na politologii ale to ktoś uprawia naukę w całkowitym oderwaniu od świata wydaje mi sie dziwne.
    już oceniałe(a)ś
    25
    3
    @UTKowalski
    dorobek obu pań: (raczej same go nie umniejszaja)
    politologia.uni.opole.pl/prof-sobolewska-myslik - niektóre prace nawet po angielsku
    umcs.pl/pl/addres-book-employee,2828,pl.html
    już oceniałe(a)ś
    8
    1
    @argo_dwipangga
    I to całkowicie wystarczy, żeby stwierdzić, że w tym przypadku ubieganie się o tytuł profesora było przedwczesne. Nie ma o co robić afery.
    już oceniałe(a)ś
    3
    7
    @Johan_27183
    No właśnie. Słabsi oceniają dorobek dużo lepszych od siebie
    już oceniałe(a)ś
    9
    4
    @UTKowalski
    Research Gate to portal dla "naukowców" z trzeciego swiata...
    Znacznie powazniejszy jest Academia.edu
    już oceniałe(a)ś
    0
    8
    @Johan_27183
    Research Gate to portal dla "naukowców" z trzeciego swiata...
    Znacznie powazniejszy jest Academia.edu
    już oceniałe(a)ś
    0
    4
    @aeromonas
    Wolałabym, i to zdecydowanie, żeby może nie angażować do oceny dorobku osób, które mają go wyraziście niższy od osoby ocenianej. Jeden z zarzutów dotyczy małego ilościowo dorobku... tak się osobie recenzującej omsknęło, że zdobycie w ciągu dekady trzech grantów (liczę te po habilitacji) to nie jest świadectwo niedostatecznego rozwoju.
    już oceniałe(a)ś
    5
    1
    @witowita
    Tak, Academia.edu ze spamowaniem propozycjami płacenia za konto premium jest na pewno bardziej prestiżowa. Razem z tym spamem przysyłają mi też raz na jakiś czas ofertę przeczytania jakiejś starej pracy, która do mojego profilu zupełnie nie pasuje. No ale mam za swoje. Trzeba było tylko zacytować to co obie panie recenzentki napisały o sobie na swoich uczelnianych stronach. Nie wchodzilibyśmy w spór który społecznościowy portal jest bardziej prestiżowy.
    Rzecz w tym, że obie panie uprawiają naukę, która w zasadzie nie jest znana poza wąskim gronem ich polskich kolegów. Nie mają cytowań, publikują głównie po polsku i nie wiem ile osób te ich monografie czyta.
    Podałem linki - może sobie pan przeczytać jakie prace obie panie uważają za swoje największe osiągnięcie.
    Nie znam pani Letki, nie mam pojęcia czy zasługuje na profesurę ale na pewno nie zasługuje, żeby recenzentami jej pracy były osoby, które mają istotnie niższy dorobek naukowy.
    już oceniałe(a)ś
    10
    1
    @M_XC
    Polski światek naukowy toczy nieustanne wojenki podjazdowe. Sporo lat temu kolega starał się o grant doktorski. Złożył papiery, grantu nie dostał. Przypadkowo, podczas załatwiania czegoś dla promotora, udało mu się zobaczyć protokół oceny wniosku. Od dwóch recenzentów miał same oceny po 4 i 5 punktów. Od trzeciego od góry do dołu - 5 (słownie minus pięć) - nawet w rubrykach, które jego wniosku nie dotyczyły (!!!). Trzecim recenzentem był profesor z tej samej uczelni, co jego promotor. Niby wnioski były anonimowe, ale w tym światku wszyscy wiedzą, kto bada materiał xyz, a panowie mocno się nie lubili.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Monografia nie jest potrzebna do profesury. Ale kandydat musi wykazać, że znacząco powiększył swój dorobek naukowy PO habilitacji i 6 publikacji współautorskich (a nawet - jednoautorskich) to jest za mało.
    @aeromonas
    Zdecydowanie sie nie zgadzam. Nie kazdy naukowiec musi miec 10 osobowy zespol zeby tluc papiery bez opamietania.

    Zdecydowanie w mojej opini 6 naprawde dobrych artykulow powinno na profesure wystarczyc. Powinna liczyc sie jakosc a nie ilosc. Przypomne ze np prace Petera Higgsa z calej jego kariery mozna na palcach policzyc.

    Nie rozumiem tez awantury a wspolautorstwo. Moze w naukach spolecznych to cos rzadkiego ale w naukach scisłych, szczegolnie empirycznych, w zasadzie nie da sie samemu nic zwojowac i standardem sa prace majace po 5-15 autorow. (Choc oczywiscie np w fizyce najbardziej liczy sie bycie 1 lub ostatnim autorem)
    już oceniałe(a)ś
    20
    13
    @aeromonas
    To może autorzy pozytywnych recenzji wytłumaczą się jak definiują znaczące powiększenie dorobku po habilitacji. Bo w takich przypadkach jedno jest pewne - jakaś grupa recenzentów skompromitowała się.
    już oceniałe(a)ś
    12
    3
    @jwk001
    Ależ to bardzo proste - porównuje się aktywność publikacyjną między doktoratem a habilitacją z aktywnością między habilitacją a kandydowaniem do profesury. Jeśli liczba i jakość publikacji po habilitacji wzrosła lub przynajmniej się nie zmniejszyła - można mówić o znaczącym powiększeniu dorobku. Jeśli nie - to znaczy, że kandydat za wcześnie wystąpił o profesurę lub praca naukowa mu się znudziła. Profesura to nie jest "formalność", jak się niektórym wydaje, trzeba się na nią solidnie napracować. U wielu młodych naukowców zauważam brak pokory, zbyt wysokie mniemanie o sobie i lekceważenie dorobku poprzedników, na którym "się wychowali".
    już oceniałe(a)ś
    14
    3
    @pozytywny_pozytywista
    Oczywiście, że prawie wszystkie prace naukowe mają wielu autorów, bo inaczej nie da się pracować. Jednak co do liczby publikacji - nie zgadzam się. Sześć przyzwoitych publikacji to dobry wynik na 2-3 lata pracy. O profesurę nie występuje się jednak 3 lata po habilitacji, potrzeba na to 8-10 lat solidnej roboty, żeby udowodnić komisji, że uzyskana samodzielność naukowa (habilitacja) przyczyniła się do rozwinięcia naukowych skrzydeł.
    już oceniałe(a)ś
    10
    1
    @aeromonas
    Co to znaczy, że "Oczywiście, że prawie wszystkie prace naukowe mają wielu autorów"?!? W mojej dziedzinie nauki prawie wszystkie prace naukowe mają jednego autora, no i co z tym począć? Ba, w dyscyplinie politologia, o którą jest awantura, większość ważnych prac (monografii!) to jednoautorskie teksty. Z ostatnim zdaniem komentarza się zgadzam.
    już oceniałe(a)ś
    10
    0
    @sartorresartus
    Mówię o naukach w sensie - science (przyrodniczych), których specyfiką jest stosowanie wielu pracochłonnych, skomplikowanych i bardzo kosztownych metod badawczych. Aby otrzymać wszechstronne i wiarygodne wyniki, konieczna jest współpraca wielu wyspecjalizowanych osób.
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    @aeromonas
    Ale politologia nie jest "naukę w sensie science", więc po co mieszać pojęcia z innej rzeczywistości? Akurat w politologii, podobnie jak np. w historii czy filologiach ogromna większość publikacji ma jednego autora.
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    @aeromonas
    Absolutnie nie musi. Przy obecnych przepisach nie liczy się, czy dorobek jest z przed czy po habilitacji. Liczą się wybitne osiągnięcia oraz aktywność naukowa. Wymagania do tytułu profesora są określone w art. 227 ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Proponuję tam zajrzeć.
    już oceniałe(a)ś
    3
    2
    @BorsukGruby
    Tym niemniej trudno oczekiwać, żeby te wybitne osiągnięcia i aktywność pochodziły z czasów przedhabilitacyjnych. Bo wtedy można by w zasadzie wystąpić o profesurę nazajutrz po habilitacji, na podstawie tego samego dorobku.
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    @BorsukGruby
    NIE
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @aeromonas
    A ty ile masz? I w ile lat po habilitacji? Dobre artykuły to nie są ziemniaki żeby je produkować na tony.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @wujcioszela
    Profesura 10 lat i 24 publikacje (wszystkie po angielsku i z IF) po habilitacji. W mojej dyscyplinie mniej by nie przeszło.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @aeromonas
    W przepisach, czyli w Ustawie, nic nie ma o zwiększeniu dorobku.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    6 publikacji współautorskich to daleko nawet od minimum na tytuł profesorski. Niestety.
    już oceniałe(a)ś
    82
    33
    Dopisywanie w dobrym tonie? Pytanie kto kogo dopisał? Sześć publikacji w politologii. Bardzo skromnie. Musiałyby być bardzo nowatorskie, odkrywcze, coś na miarę Kopernika. Chyba tak nie jest. Słabo widzę tu wybitność.
    @tees63
    A co czytałeś?
    już oceniałe(a)ś
    22
    11
    @ranczko
    Pewnie czytał Do Rzeczy
    już oceniałe(a)ś
    22
    22
    @tees63
    To co piszesz w psychpatologii nazywa się chorobliwą zazdrością.
    już oceniałe(a)ś
    13
    16
    @tees63
    warto zapoznać się z oryginałem, nie słabym streszczeniem dziennikarskim:
    nie było o dobrym tonie, było: "3. Projekty współautorskie są lepsze i ciekawsze. W dobrym tonie jest uwzględnienie każdego wkładu współpracowników, zwłaszcza młodszych, nawet z naddatkiem"
    już oceniałe(a)ś
    18
    8
    @tees63
    wypowiedź pani dr Letki została już w tekście poprawiona. Przepraszam za niedokładne zacytowanie wypowiedzi, które wprowadzało w błąd.
    już oceniałe(a)ś
    12
    2
    @tees63
    Długo juz jesteś doktorem habilitowanym?
    już oceniałe(a)ś
    0
    2
    @tees63
    Przecież jasno wynika kto kogo dopisywał. 6 publikacji od czasu habilitacji, z tego co zrozumiałem.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0