- Ostatnie podwyżki były tylko kroplówką i wyrównaniem inflacyjnym za pięć lat rządów PiS - mówi Janusz Szczerba, prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Rekompensata to nie podwyżka - dodaje.
Przypomnijmy: w tym roku rząd przeznaczył dodatkowe 3,6 mld złotych na 30-proc. podwyżki dla nauczycieli akademickich i 20-proc. dla pozostałych pracowników uczelni. Subwencję dla uczelni policzono tak, by pieniędzy wystarczyło nie tylko na podniesienie pensji minimalnych, które wynikają z ministerialnego rozporządzenia (czyli do 9370 zł brutto dla profesora, 7777,10 zł - profesora uczelni, 6840,10 zł - adiunkta oraz 4685 zł - asystenta), ale też pensji zasadniczych (różnych w zależności od uczelni). Ostatecznie o wysokości podwyżek zdecydowały same uczelnie - a konkretnie ich władze w porozumieniu z uczelnianymi związkami zawodowymi.
Wszystkie komentarze
Pensje w nauce i edukacji zawsze beda nizsze, niz w prywatnych firmach i przemysle, ale musza cos odzwierciedlac i powinny zachecac do pracy pasjonatow, a nie ich odganiac.
Jednoczesnie, rownolegle, ewalaucja w nauce polskiej powinna zaczac odsiewac tych, ktorzy praktycznie nic do nauki nie wnosza. To sie nie zdarzy jednego dnia, ale na przestrzeni 3-5 lat osobom, ktore nie sa produktywne, powinno sie dac do zrozumienia, ze uczelnia jest nie dla nich.
Rownolegle znaczace podwyzki i zadbanie o jakosc. Tylko jak minister, ktorego nie obchodzi jego wlasne ministerstwo, i dodatkowo tak naprawde nie wie, jak dziala nauka, mialby to zrobic?
Z tym akurat zgadzam się w 100%, że należy zlikwidować. Bo to, co się dzieje na uczelniach wyższych, z pracą naukową niewiele ma wspólnego. Pseudonauka i pseudonaukowcy, banda nierobów, którzy myślą tylko jak zachować swój stołek. Ten system to jest zwykłe marnotrawstwo budżetowych pieniędzy.