Jako jeden z pomysłodawców rezygnacji z habilitacji i sygnatariusz listu do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w tej sprawie z uwagą śledzę dyskusję na łamach prasy oraz reakcje czytelników w sieci. Niektórzy dyskutanci twierdzą, że jest to temat zastępczy, a rzeczywistym problemem jest brak właściwego finansowania nauki. Jednak sposób i zakres jej finansowania zależy od nas w niewielkim stopniu, natomiast to, w jaki sposób określimy ścieżki karier naukowych i jak będziemy wspierać działania projakościowe w nauce, zależy wyłącznie od nas.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Szczera prawda. Zabawne jest też ciągłe ględzenie o wzwoju, nowoczesności, czy konkurencyjności gospodarki przy systematycznym demontażu szkolnictwa technicznego.
Rozliczanie architektów z punktów i indeksu Hirscha? Serio? W takich branżach jak np architektura, mechanika, czy budownictwo PROJEKTOWANIE i praca DLA PRZEMYSŁU powinny być WAŻNIEJSZE od punktozy.
Do punktozy studenci się nie garną. Do fachowców z doświadczeniem tak.
Ciekawy głos. Ja jestem w medycynie, nam Hirsche i punkty nie przeszkadzają. Tak samo habilitacja obecnie robi się sama, jeżeli ktoś pisze. Problem był chyba w Gowinie, który za wszelką cenę starał się wepchnąć wszystkie dziedziny do jednego systemu.
Też że swojego poletka problemu nie widzę, jest okej. Ale może właśnie porzadkujac nauki biologiczne zrobiono pod górę humanistom, fizyko, matematykom? Nwm.
Czyli wg Ciebie najpierw należy dać kasę a dopiero potem poprawiać system? Jak sobie dobrze przypominam to od 30 lat przynajmniej "dosypuje" się kasy raz więcej a raz mniej i nic nie jest lepiej. Jak ktoś kto bez wysiłku dostanie więcej kasy ma mieć "lepsze" wyniki w pracy naukowej? Ambicja naukowa często jest zaspokojona tytułami a nie osiągnięciami naukowymi. Najpierw system do poprawy a potem zwiększenie nakładów. Może się okazać, że od raz znajdą się pieniądze, które teraz są zwyczajnie przejadane przez zwolenników obecnej sytuacji. I żeby nie było to napiszę, że pensje na uczelniach są śmiesznie niskie ale karierę naukową można robić również w prywatce ale tam już trzeba wykazać się wynikami a nie tytułami....
U nas wiekszosc kasy przezeraja tabuny historykow ekonomistow politologów, produkowanych masowo
Obawiam się, że podejście "najpierw to", a "potem tamto" nie zadziała. To trochę na zasadzie, to najpierw naucz się grać, a potem kupię ci trąbkę. Jedno i drugie musi iść równolegle i to taki truizm, że aż dziw, że trzeba o tym przypominać.
A ta kariera naukowa w prywatce, to gdzie konkretnie? Bo takich firm jest baaaardzo mało i zwykle mówimy o bardzo krótkiej liście specjalizacji.
I to jest prawda o polskiej "nauce"
Jak najbardziej liczą się wyniki nie tytuły - teoretycznie:)
Napisz proszę jak podniesienie zarobków na uczelniach np. o 100% spowoduje podniesienie poziomu nauki. Pytam z ciekawości czy jest takie powiązanie
Co do nauk ścisłych - fizyki i matematyki - to mylisz się w swojej złośliwości. Odpowiedź w tej kwestii znajduje się w samym artykule:
>>Tymczasem w naukach ścisłych i naukach o życiu to właśnie dorobek w artykułach opublikowanych w rzetelnie recenzowanych czasopismach naukowych jest podstawą oceny, w tym habilitacji.<<
30 lat w tym siedzę i nie pamiętam, żeby dosypano jakieś pieniądze.
Ano tak, że naukowcy nie będą szukać dodatkowej pracy poza nauką = będą mieli czas, aby w końcu zająć się tylko nauką. Poza tym pensum 240 h i grupy po 30 osób na ćwiczeniach rocznie to jakieś nieporozumienie.
Autor kreśli piękny obrazek, że trzeba konkursy, że z osoby innych uczelni... Wszystko wygląda pięknie jako postulaty na papierze, ale w praktyce już tak nie działa. Bo jak konkursy, to ustawiane, bo jak wpływ osób z innych uczelni, to ryzyko eliminacji konkurencji (co dzisiaj już się dzieje poprzez PAKA'ę), itd. itp. Może w kilku wydziałach czy instytutach jest nieco lepiej, ale ogół jest jaki jest.
No niestety, każdy ma jakieś interesy i dopóki uczciwie nie zidentyfikuje się listy faktycznych problemów i dopóki nie pojawi się faktyczna wola ich naprawy, to każde kolejne zmiany będą w interesie jakiejś grupy, która jej lansuje, a w najlepszych razie utopijne marzenia bez kontaktu z rzeczywistością.
Zaraz zaraz a kto tym wszystkim kręci? Politycy, podatnicy czy jednak naukowcy? Ci pierwsi mają dać więcej kasy by ci trzeci mieli godniejsze życie. A co z nauką, postępem naukowym czy technicznym? Są proste rozwiązania dostępne od razu ale mało komu na tym zależy by je wprowadzić...
Ech, od razu to szukanie "grupy trzymającej władzę" i to przekonanie, że rozwiązanie problemu jest proste, tylko "nieznani sprawcy" to sabotują. No niestety nie jest to proste, skoro przez kilka dziesięcioleci się nie udaje, zresztą nie tylko w PL. I to więcej kasy nie ma być na "godniejsze życie", tylko ma to być uczciwa płaca za solidną pracę, właśnie na rzecz postępu naukowego, czy technicznego. A jak płaca kiepska...
Te wszystkie mechanizmy są już dostępne w polskim prawie, ale jakoś się nie przyjęły ...
Prawo nie jest czymś, co ma się przyjmować. Skoro jest kiepsko, tzn. że na jakimś poziomie albo coś jest wadliwe, albo czegoś brakuje. I coś trzeba zmienić, rzecz w tym, że materia nie jest łatwa i raz, że trudno ustalić co zmienić, a dwa, że potem trudno to zrobić.
Miernocie trudniej ten filtr przejść? Nic bardziej błędnego, pytanie brzmi kto za miernotą stoi i komu zależy, by miernota pracowała. W polskiej nauce mimo opowieściach o zmianach niewiele się zmienia. Przykre, ale prawdziwe. Wystarczy zresztą przejrzeć recenzje habilitacji, żeby się przekonać, że w wielu przypadkach "ta habilitacja, po prostu się należała".
Mądra wypowiedź, utożsamiam się z nią. Niemniej prof. Kuźnicki ma porządny dorobek, H=43 (przed chwilą sprawdziłem na Web of Science) i jego wypowiedzi należy tarktowac jako poważne (co nie znaczy, że trzeba się z nimi zgadzać)
ścisłowiec woli napisać serię artykułów, bo monografia to niekorzystna dla niego proporcja wysiłku do punktów
a humanistyka nie polega na "odkryciach" naukowych, jak nauki przyrodnicze, dlatego monografie (jako syntezy) w humanistyce są niesamowicie ważne
to jest efekt wrzucania wszystkiego do jednego worka, bo tak wygodniej urzędnikom
Zdzisław Dyrman zasadniczo.....
Chyba nie chcesz wprowadzić łagodniejszej habilitacji wyłacznie dla humanistów?
W punkt. Dlatego powinno się osobno tworzyć prawo dla humanistyki a osobno dla ścisłych i przyrodniczych.
ścisłowiec woli napisać monografię (naprawdę łatwiej!), ale w ścisłowca wydziale od lat już nie ma takiej możliwości.
Jako ścisłowiec, chciałem napisać, że nigdy nie przyszło mi do głowy pisanie monografii. Jestem naukowcem i jako taka osoba, po prostu publikuję swoje prace (pomysły) najlepiej jak się da. Moja konkurencja nie przeczyta monografii i nie będzie się porównywać z zaproponowanymi w niej pomysłami. Celem pracy naukowca NIE JEST zdobycie tytułu naukowego, tylko odkrywanie. I wyścig ze światową konkurencją.
W punkt!
Celem pracy nowoczesnego naukowca jest przynoszenie na uczelnię odpisów z grantów oraz punktów do ewaluacji, a także darmowa praca administracyjna i popularyzatorska.
daruj sobie. co dalej? prawo tylko dla łysych i odrębne przepisy dla garbatych?
I jeszcze to autorytatywne stwierdzenie: "Napisana jest ona [habilitacja] w języku polskim [...]". Bardzo przepraszam, ale w mojej dziedzinie dziedzinie i zapewne także w innych, habilitacje pisze się po angielsku.
Jeżeli habilitacja nie jest gwarancją jakości to po co komu ona? Na pewno nie nauce bo tyle wieków polska nauka obywała się bez niej a w innych krajach jej nie ma. Niech wprowadzi się konkursy na prowadzenia katedr i może wszyscy zobaczą, że habilitacja potrzebna jest tylko by było więcej skrótów przed nazwiskiem na tablice na drzwiach. A rosyjska nauka jakoś na przoduje na świecie a ma rozbudowaną jeszcze bardziej strukturę tytułów...
A prawo jazdy jest gwarancją tego, że jego posiadacz jest dobrym kierowcą? A jednak bez tego papierka nie wolno. Natomiast znowu, nie habilitacja jest problemem kiepskiego poziomu nauki w PL, no ale łatwiej się czepiać tego hab., niż zająć istotą problemu.
Napisał Pan, że kwestia habilitacji znajduje się na 8 miejscu z 10 problemów polskiej nauki. Umówmy się więc - znajduje się na liście ale najważniejszym problemem nie jest.
Mimo to poświęca Pan swój cenny czas (i nasz - czytelników przy okazji) na napisanie artykułu na temat trzeciorzędnego problemu pomijając te pierwszorzędne.
Proszę szczerze napisać - co Panem kierowało, by dalej publicznie drążyć ten temat?
I przy okazji (trochę bardziej metaforycznie) - czy istotnym i metodologicznym problemem polskiej nauki nie jest podejmowanie i obdyskutowywanie trzeciorzędnych zagadnień zamiast skupienia na istocie problemu?
Panu Profesorowy z całym szacunkiem pod rozwagę zasyłam z Poznania.
Gdy dyskusja odbywa się na wywołany przez innych 3-rzędny problem to czego oczekujesz? Dyskutowania nie o jabłkach tylko soku z gruszek? Akurat dla mnie artykuł jest do rzeczy i każdy zrozumie o co w nich chodzi - nie o habilitację tylko o możliwość robienia nauki młodym lub starym ale zdolnym i chcącym ją robić a nie mającym habilitacji. Niech ona już sobie będzie ale bez żadnych przywilejów, ot taki dodatek przed nazwiskiem...
Kolejny "odkrywca", który świat ogląda przez pryzmat swojego malutkiego podwórka. Niech sobie komentator wyobrazi, że nie we wszystkich dyscyplinach jest tak, jak w informatyce technicznej, która stanowi promil całej nauki.
Ale wymogi dot. habilitacji są ustawowo takie same dla wszystkich dyscyplin, więc nieco to oburzenie dziwi. Przecież nikt nie broni przedstawić cykl artykułów z historii, pedagogiki, czy innej socjologii.
informatyka czy medycyna są uniwersalne, poruszają takie same problemy w każdym miejscu na świecie. A polską socjologią czy historią interesują się głównie Polacy. Nie da się przyrównać tych dwóch sytuacji.
No nie, nie bądźmy naiwni. Mało która recenzja habilitacyjna odnosi się do kryteriów rozporządzenia i niemal żadna na nich nie kończy. Każda dyscyplina ma swoje nieformalne kryteria, zwyczaje, obrządki, kapłanów i swój rytuał przejścia. Habilitacje między dyscyplinami są nieporównywalne.