Od kwietnia koniec z pracami domowymi dla szkół podstawowych - tak zapowiedziała ministra edukacji Barbara Nowacka w piątek w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.
- To, co jest potrzebne, to jest odejście od obowiązkowych i ocenianych prac domowych - podkreśliła i dodała, że takie rozporządzenie jest już przygotowywane. - Jestem pewna, że po kilku latach funkcjonowania braku prac domowych w szkołach podstawowych w szkołach średnich też to będzie zniesione - zaznaczyła Nowacka.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Brak zadań domowych znacznie podwyższy poziom edukacji dla dobrych uczniów. Wreszcie nie będą musieli spędzać całych wieczorów i weekendów na odrabianiu absurdalnych ilości prac domowych, będą mogli się skupić na nauce, rozwijaniu zainteresowań, pochłanianiu wiedzy z przyjemnością. Jeżeli uczeń ma średnią ocen powyżej 5, to wszelkie prace domowe są jedynie marnowaniem jego czasu i utrudnianiem rozwoju.
Bzdura. Wszelkie prace domowe, to zabieranie dziecku czasu potrzebnego na odpoczynek, czy rozwijanie zainteresowań.
Sens mają jedynie prace w zespole np. w ramach realizacji projektu, czy tzw. odwrócona lekcja, do której siłą rzeczy dzieci muszą się przygotować.
obowiazkowa rejonizacja wyrowna poziom
W Anglii robia wlasnie ciekawe reform w szkolach.Popatrzcie. moze co dla Was.
Dla mnie przedmioty scisle byly powodem leku przed szkola ale nie likwidowalabym tych przedmiotow. Tylko rozne wymagania, dopasowane do ucznia.
Dobrowolne prace domowe dla tych co albo musza albo chca. Dzieci lubia sie uczyc ale nie tak jak dotąd. Niech same oprocz paru podstawowych wybieraja listę lektur....
Ksztalcic dobrze nauczycieli, dobrze placic i za pare lat bedzie lepiej.
Ale nie ma zakazu pracy w domu.
czyli nauczą się angielskiego bez ćwiczeń, tylko na jednej czy dwóch godzinach w szkole, takie geniusze. Z matematyką tak samo, a potem wyedukowane geniusze nie potrafią obliczyć np. ile wyniosą odsetki od kredytu/lokaty, ile maja dostać reszty w sklepie. Ale będą miały czas dla znajomych.
Nauczyciele tak uczą, że i tak bez korepetycji ani rusz
Ten pomysl z likwidacja prac domowych jest bardzo chwytliwy i “ ludyczny”
Pieknie trafia do zdezorientowanych rodzicow , ktorzy przytakuja - tak, tak likwidujmy - chyba jednak slabo rozumiejac jakie beda tego konsekwencje.
Opinie nauczycieli sa w tej materii bardzo zroznicowane - zalezy takze od nauczanego przedmiotu.
Cieszylam sie szalenie po tych wyborach, jednak teraz widze , ze niektorzy z rzadu nic lub niewiele rozumieja z problemow zarzadzanego resortu.
Brakiem prac domowych niczego sie nie uzdrowi - to pozor.
Rzadzacy zdaja sie uwazac, ze jak skubniemy jakis problem naglasniany czyli medialny to nastapi poprawa sytuacji
Sorry ale nie nastapi....
Na kasie w Żabce trzeba umieć liczyć.
Ale od tego są Ukraińcy.
A może trzeba wreszcie przysiąść z uczniem i zadbać żeby zrozumiał.
Może zmienić sposób uczenia a nie zadawać do domu.
To nie może być tak, żeby dzieciak spędzał 7 godzin w szkole a potem w domu odrabiał lekcje i się uczył następne 3 godziny.
Przecież dorosły by nie dał rady tak funkcjonować.
Zmniejszyć ilość materiału, uczyć inaczej (czyli nie na pamięć), nie zwalać przyswojenia wiedzy na dziecko, rodzica i korepetytora.
Przestać oceniać stopniami a zacząć opisywać postępy ucznia.
Nie widzę efektów polskiej myśli naukowej na świecie.
Czemu tak słabo wypadamy w globalnej ocenie poziomu oświaty ??
> 7 godzin w szkole a potem w domu odrabiał lekcje i się uczył następne 3 godziny.
3 godziny? Zazdroszczę chodzenia do luzackiej szkoły. W mojej było zadawane tyle, że odrabianie lekcji zajmowało każdego dnia średnio 4-6 godzin, do tego całe weekendy były zawalone nauką i odrabianiem kolejnych prac domowych. Całą podstawówkę byłem wiecznie niewyspany, bo często kończyłem odrabiać lekcje po północy. Zero dzieciństwa, tylko chodzenie do szkoły i odrabianie lekcji. Niestety rodzice pilnowali, żebym odrobił wszystkie, nie mogłem olać połowy jak pozostali uczniowie.
Kazdemu nalezy sie wolne. Dzieci maja po 8h lekcji, a potem jeszcze drugie tyle w domu. Mowimy o podstawowce. Brakiem prac domowych uzdrowi sie absurdalne obciazanie malych dzieci zadaniami.
> Uczniowie w klasach sa bardzo zroznicowani
To dlaczego wszyscy dostają taką samą pracę domową? Dlaczego uczeń mający z przedmiotu szóstkę musi marnować swój czas i potencjał na odrabianie nudnej pracy domowej z zakresu, który ma już doskonale opanowany?
Większość rozwiązań ćwiczeń do matematyki dzieci ściągają z internetu...taka to nauka przy odrabianiu prac domowych.
Też uważam, że trzeba się nad tym dobrze zastanowić. Szkoła powinna uczyć uczniów, jak mają uczyć się sami, to podstawowa umiejętność na przyszłość - na czas studiów, ale i dorosłe życie, przecież każdy musi być w stanie uaktualniać swoją wiedzę i zdobywać nowe umiejętności. Prace domowe są istotnym elementem tego procesu, pozwalają uczniowi dobrać formy samodzielnej nauki do swoich potrzeb, ocenić skuteczność różnych podejść do zadań. Oczywiście, nie może być tak, że uczniowie sami uczą się zagadnień z podstawy programowej albo robią rzeczy bezsensowne, po to tylko, żeby "coś" w domu zrobili, praca domowa powinna ćwiczyć i utrwalać umiejętności zdobyte na lekcji, dawać okazję do ponownego przemyślenia materiału, dzięki czemu uczeń pracuje systematycznie, a nie musi potem "kuć" przed testem czy egzaminem. Obawiam się, że dzisiejsi uczniowie, jeśli nie mają zadanej pracy domowej, nie poświęcą w domu ani chwili na pracę własną i ich wyniki szybko to pokażą.
Nikt im nie zabrania ćwiczyć matmy po godzinach. Chodzi o obowiązkowe zadania domowe.
A wiesz ile jest dzieci w klasie ? Jak na nauczyciel przysiąść do każdego ? Poza tym nie ukrywajmy że 90% dzieci to cieniasy z matmy , kolejne kilka procent mają predyspozycje a reszta w ogóle niczego nie kuma , tak wiem że to boli i wasze dzieci na pewno są geniuszami
Nie dostaja takiej samej - prace domowe z matematyki czesto sa zroznicowane i uwzgledniaja mozliwosci ucznia . Dostosowuje sie rodzaj i ilosc zadan dla roznych grup uczniow.
To chyba oczywiste i jasne ....
Mialem to szczescie miec dobrych matematykow czy fizykow. Ich lekcje byly wystarczajace aby zrozumiec i zapamietac material.
Ale trzeba miec talent do uczenia, bez tego, jak w kazdym zawodzie, marnuje sie czas.
Tak oczywiscie mozna cwiczyc jak ktos to lubi
Chodzi jednak o to , zeby szare komorki pracowaly i zeby uczen rozwijal sie w danym kierunku.
Jednak - prosze sie nie oburzac - jesli nie ma zadan obowiazkowych to trudno bedzie samemu znalezc motywacje i pracowac. Tylko wyjatkowo zdyscyplinowane i nieliczne jednostki swiadomie podejda do tematu
Nauka matematyki daje wiele korzysci i warto ja cwiczyc, chociaz z pozoru wyglada strasznie :)
Nie trzeba, kasa sama wyliczy resztę :D
Protekcjonalny komentarz. Mam wyższe wykształcenie techniczne. Dużo robiłem zdań z matmy i nie tylko z matmy, ale nie dlatego że ktoś mnie zmuszał. Młodzież jest przeciążona, a system nieżyciowy i należy go zreformować. Ograniczenie ilości pracy w domu to krok w dobrym kierunku.
A gdzie to niby są te zróżnicowane prace domowe? Jako rodzic dwójki dzieci mając styczność z kilkoma różnymi szkołami mogę powiedzieć, że na każdą moją propozycję skierowaną do nauczyciela o zadawanie zróżnicowanych prac domowych dostosowanych do indywidualnych potrzeb dzieci, padała zawsze odmowną odpowiedź. Głównym argumentem było to, że to będzie niesprawiedliwe. I to zarówno w szkole społeczne klasa 15 osób jak i w państwowej 20 osób. Jak tak czytam wypowiedzi nauczycieli to nic tylko sami oddani na 100% swojej pracy. W rzeczywistości lenistwo, brak szacunku do uczniów, przerzucanie swoich obowiązków na rodziców i uczniów, wieczne narzekania na zły program i głupotę dzieci. Prace domowe zadawane i często nie sprawdzane. Jestem za pracami domowymi szczególnie z przedmiotów ścisłych, ale takimi dopasowanymi do konkretnego ucznia. Słabszy dostaje zadania pozwalające mu osiągnąć wymagany poziom, bardziej biegły dostaje zadania bardziej skomplikowane umożliwiające rozwój zdolności.
To wymaga jednak zmiany w kadrze nauczycieli, lepszych pensji i likwidacji systemu awansu zawodowego uzależnionego od ilości przepracowanych lat a nie osiąganych wyników.
Nowacka nie nadaje się na ministrę edukacji.
a jak z oceną? ten słaby dostanie bardzo dobry, bo robił tylko to co dostosowane do jego poziomu, Ten zdolniejszy też dostanie bardzo dobry za rozwiązywanie trudnych zadań. Potem obydwoje z taką samą oceną z matmy będą mieli takie same szanse do elitarnej szkoły? To wygląda jak dawne dawanie punktów za tzw. pochodzenie ( gorsze pochodzenie, jaby ktoś nie pamiętał/nie wiedział), teraz będą podbijać oceny
tym niezdolnym, bo przecież każdy może zostać informatykiem/lekarzem, tylko trzeba od niego mniej wymagać, to na pewno dostanie każdy dyplom.
Ten zdolniejszy za rozwiązanie trudnych zadań dostanie szóstkę. Ten słabszy za rozwiązanie łatwych zadań maksymalnie piątke. Nauczyciel mógłby też oferować uczniom do wyboru zadania w zakresie 1-3 (aby zaliczyć), 1-5 (dla dobrych uczniów) oraz 1-6 (dla najlepszych uczniów). W czym problem?
Albo oceny opisowe. Dla podstawówki na pewno.
Próbowałam sobie przypomnieć, czy moi rodzice kiedykolwiek pochylili się nad moimi podręcznikami/zeszytami - no i wyszło mi, że nigdy. Nie inaczej było w przypadku moich najbliższych znajomych. A jednak wszystkim nam udało mi się skończyć studia i to mimo tych karygodnych "zaniedbań" ze strony naszych rodziców...
Coś przez te wszystkie lata poszło bardzo, bardzo nie tak...
W Twoich czasach jak trwała lekcja, to była cisza. A jak ktoś przeszkadzał, to przerażony wracał do domu powiadomić rodziców, że są wezwani na dywanik do nauczyciela.
Może jakby dzisiaj nauczyciel nie tracił czasu na wychowywanie Waszych dzieci, tylko na ich nauczanie, to miałby czas realizować podstawę programową.
Moi rodzice też ze mną nie siedzieli. Siedziałam sama nad lekcjami. Zadania były zawsze i sporo ich było. Ale nie było wiecznie włączonego telewizora, telefonów pod biurkiem i Internatu na nim.
Ufano nlom i intereowano się dopiero gdy był sygnał że coś nie tak. Dzieciaki ogarniały same a teraz to takie niesamodzielne cielepy i przez internet myślą że nie trzeba się uczyć by coś osiągnąć. Tak zw. celebryci to często straszne "tłuki". Spoko zamiast się bawić dzieci będą miały czas na korki i 100 zajęć dodatkowych
A u mnie w domu był wiecznie grający telewizor, radio lub magnetofon (tatuś lubił po pijaku trochę się rozerwać).
Nie wiem jak inni, ale moje dziecko ma limitowany czas na komputerze, a telefonu z Internetem jeszcze nie dostało, więc to raczej nie jest ten problem.
Jestem rocznikiem 80-tym. Klasy były przepełnione, szkoły pękały w szwach. Dzieciaki gadały i były niesforne tak wtedy jak i teraz. Nauczyciele dawali sobie radę i nie przypominam sobie,żeby ktoś żył w strachu przez rodzicami. Pamiętam za to kółka zainteresowań i świetnych pedagogów,którzy pracowali dodatkowo z uczniami zdolnymi w ich dziedzinie. Patrząc na szkołę mojego dziecka dochodzę do wniosku,że czasy zaangażowanych nauczycieli minęły.
Idiotyczny komentarz.
Pełna zgoda dzisiejsze dzieci to dzicz
Nie no najlepiej jakoby świat stał w miejscu przez 40 lat to były inne dzieci i inna szkoła
właśnie. należałoby wszystkie te głupie bachory uśpić.
Moi nawet jakby chcieli mi pomóc, to jako ludzie z biologicznym powojennym wykształceniem nie dali by rady z matematyką i fizyką. Nawet z chemii musiałem sam się uczyć. Zadania domowe zazwyczaj ogarniałem w 15 minut, jednak powtarzanie materiału było niezbędne.
To co napisałem, to w liceum. W podstawówce w latach 60 to za zadania domowe było malowanie szlaczków :) Klasa V i później, to trzeba było w domu jeszcze raz lekcję przeczytać i tyle.
nie było konsol do gier, tabletów, telefonów i wszystkich aplikacji w nim siedzących. I my jako dzieci z ciekawości a nawet i z nudów robiliśmy te prace domowe.
po co czytać, obejrzą na tiktoku
Ci co chcą, to przeczytają. Reszta- tak jak to miało miejsce i 30 lat temu- przeczyta na szybko ściągę i tyle.
Zacznijcie nie od likwidacji zadań ale od natychmiastowej zmiany programu. Wiem, że opracowanie nowego trwa bardzo długo, ale lepiej dla dzieci byłoby choćby nawet szybko wrócić do podręczników sprzed Handkego. Wtedy okazałoby się, że zadania domowe mają sens.
Marzenie.... Posadza przed laptopem/ tabletem i tyle
Nie, zarówno rodzice, jak i dzieci, będę mogli spokojnie przeglądać swoje na tiktoku.
Jesteś do tyłu tik tok jest passe teraz jest Be Real
Niee, dzieciom po prostu nic nie będzie już przeszkadzało w przeglądaniu tiktoka
ZnJda, będzie więcej czasu na korepetycje
Rodzice mają gdzieś dzieci uważają że od wszystkiego jest szkoła
No bo od uczenia jest szkoła. Chyba nikt tego nie kwestionuje?
Rodzice nie mają wykształcenia wystarczającego, a zwłaszcza pedagogicznego. Nie każdy ma w domu geniusza matematyki, fizyki, chemii, biologii itp.
Szkola to nie przechowalnia.
zraz, zaraz, ci rodzice ukończyli jakoś podstawówkę, większość ma maturę a spora część nawet dyplom wyższej uczelni. Do swojego dziecka nie powinni potrzebować wykształcenia pedagogicznego aby wyjaśnić im matematykę na poziomie szkoły podstawowej. A jeśli tak jest to niech zwrócą swoje dyplomy bo są porażką edukacyjną.
dużo tych porażek chodzi po Polsce