To wyniki zestawienia "QS Best Student Cities 2024". Raport przygotowała brytyjska firma Quacquarelli Symonds (QS) specjalizująca się w szkolnictwie wyższym i studiach zagranicznych, znana z corocznych rankingów uczelni.
W rankingu mogą się znaleźć miasta, które mają powyżej 250 tys. mieszkańców i co najmniej dwie szkoły wyższe.
Analitycy biorą pod uwagę m.in. prestiż uczelni i ich obecność w międzynarodowych rankingach, liczbę i różnorodność studentów, lokalny rynek pracy, koszty utrzymania, bezpieczeństwo czy atrakcyjność miasta.
Bazują także na opiniach studiujących w nich zagranicznych studentów. Analizują, jaki procent z nich zostaje w mieście po dyplomie.
Liderem od lat pozostaje Londyn. To jedyne miasto ocenione na maksymalną liczbę stu punktów. Angielska stolica utrzymuje się na pierwszym miejscu piąty rok z rzędu, pomimo bardzo niskich ocen za dostępność cenową. Wygrywa tym, że ma topowe uczelnie, jak Imperial College czy King's College, dużą otwartość na międzynarodowych studentów i świetne perspektywy na karierę. Na wyniki rankingu na razie nie przełożyła się jeszcze rzeczywistość pobrexitowa i wzrost kosztów studiowania w Wielkiej Brytanii dla obywateli UE.
Na pudle są też azjatyckie miasta - drugie i trzecie miejsce to odpowiednio Tokio i Seul. Co ciekawe, japońskie miasto awansowało o pięć pozycji, głównie dzięki jeszcze lepszym notom uczelni oraz aktywności pracodawców.
Potem w pierwszej dziesiątce mamy miasta z Europy: Monachium (5), Paryż (6), Berlin i Zurych (oba na 8.) oraz Australii: Melbourne (4) i Sydney (7). Dziesiątkę zamyka amerykański Boston.
W rankingu znalazło się pięć polskich miast. Najwyżej, bo na 60. miejscu, jest Warszawa - to o dwie pozycje niżej niż rok temu. Zebrała w sumie 72,9 pkt.
Co ciekawe, tuż za stolicą Polski, na 61. miejscu, znalazł się Waszyngton.
Zdecydowały w dużej mierze koszty życia w amerykańskiej stolicy – gdyby tylko one były brane pod uwagę, Waszyngton zająłby 151. miejsce, Warszawa - 42.
W pierwszej setce zmieścił się jeszcze Kraków (93). Wrocław, Gdańsk i nowy w zestawieniu Poznań są na odpowiednio: 127., 151. i 142. miejscu. Z zestawienia w tym roku wypadła Łódź.
Polskie miasta są stosunkowo tanie. Gdańsk pod względem dostępności znalazł się na 18. miejscu, Poznań na 20. Zamykamy stawkę pod względem obecności naszych uczelni w międzynarodowych rankingach (Warszawa wypada nieco lepiej - 102. miejsce). Ciągle niedużo do zaproponowania mają absolwentom nasi pracodawcy.
W Polsce studiuje dziś 102,2 tys. obcokrajowców. To około 8,7 proc. wszystkich studentów. Większość to nasi sąsiedzi: Ukraińcy (ponad 48 tys.) i Białorusini (12 tys.). Przyjeżdżają także młodzi ludzie z Turcji, Zimbabwe, Indii, Azerbejdżanu, Uzbekistanu, Chin, Kazachstanu i Nigerii. Coraz rzadziej studia w Polsce wybierają osoby z USA, Rosji, Niemiec, Wietnamu i Szwecji. Z danych zebranych w systemie POL-on wynika, że cudzoziemcy najchętniej studiują zarządzanie, informatykę i medycynę.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Głupek Trump studiował na Penn, czyli Uniwersytet Pensylwanii, należy on do tak zwanej ligi bluszczowej, elita amerykańskich szkół, pierwsza dwudziestka światowych uniwersytetów, więc UJ nie jest w złym towarzystwie
Wstyd dla Ivy League. Miał kiepskie stopnie, geniusz.
A Warszawy za Kaczyńskiego to nie? Jak już czepiać się absolwentów, to po równo!
Wez pod uwage ze na amerykanskich uczelniach najbogatsi kupuja miejsca
Ziobro skończył Katowice. UJ go wywalił
zero skończył UJ. W Katowicach robił aplikacje prokuratorską. Koledzy wspominają o jak wyjątkowego głąba.
To nie jest ivy league, ale public ivy.
A Uniwersytet Łódzki wykreował taką figurę jak Janusz Kowalski - poseł.
student bez matury :-)))
Całe szczęście, inaczej pomyślałbym, że to Lądek. Albo Lądek-Zdrój.
Sądzisz, że wszyscy wiedzieliby, że to Londyn? :-)
To może nie, ale że miasto.
Nie ma takiego miasta Lądyn.
Jaki Londyn? Nie ma takiego miasta...
W piątej setce.
tak, w piątej.
póki nasze uczelnie będą tak rozczłonkowane (uniwerek osobno, medczna osobno, technioczna też) to punktów nie mamy szans zdobyć wielu w rankingach. Oczywiście, jest jeszcze sporo innych czynników, al eten jest moim zdaniem decydujący,
To i tak jest lepiej niż parę lat temu.
sjp.pwn.pl/slowniki/topowy.html
Tak, kulowy (i kulawy :-)) język rządzi. "Na pudle są też azjatyckie miasta..." - tak to można dyskutować o wynikach zawodów w barze, a nie pisać artykuł do gazety, która chce być na jakimś poziomie.
To już trzeba w innych rankingach szukać
Polskie uczelnie są na czarnym końcu.
Co z tego, że tanie jak poziom do kitu.
Jak już, to na SZARYM końcu.
Pitolisz bez sensu. Uczelnia wyższa nie jest szkoła zawodową. Uczelnia ma dać fundament, nauczyć analizować i poruszać się w obszarze studiów. Wiedzę szczegółową, przydatną do konkretnej pracy masz zdobyć sam dzięki umiejętnościom zdobytym w czasie studiów. Zresztą ta wiedza podczas ok. 40 lat pracy będzie zmieniać się i dezaktualizować wiele razy.
Jak chcesz się tylko przyuczyć do "później wykonywanego zawodu", to idziesz do zawodówki, a nie na uniwersytet.
Najcenniejsza na studiach jest właśnie ta różnorodność "przedmiotów", która ma za zadanie rozruszać mózg. :)
Właśnie. Kończysz prawo na UJ, a później robisz za długopis! U niektórych mózgu nie da się rozruszyć ( może z powodu jego braku?).
>zbędna z punktu widzenia późniejszego wykonywania zawodu.
Zostań szewcem, czy raczej szefcem, będzie 100% przydantości.
Fundament to ma dać podstawówka, a wzmocnić go szkoła średnia. Studia mają nauczyć teoretycznej (i namistki) wiedzy potrzebnej do wykonywania konkretnego zawodu.
korekta ww. (i namistki praktycznej)