W dniu, gdy na Nowogrodzkiej zdecydowano, kto będzie przyszłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego, Julia Przyłębska zyskała sobie kilku wrogów. Niemal od razu zaczęto wytykać jej wpadki lub dawać do zrozumienia, że nie jest szczególnie ceniona. Nic dziwnego, apetyt na jej stanowisko mieli również inni sędziowie z rekomendacji PiS.
Jednym z nich miał być Mariusz Muszyński, który - jak powiedział Dominice Wielowieyskiej jeden z rozmówców - uważał, że ma o wiele większą wiedzę i doświadczenie prawnicze niż Przyłębska, którą zna jeszcze z "czasów berlińskich". Po wyborze mógł poczuć się skrzywdzony.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Nie wiem czy dadzą radę. Ona startuje w wadze ciężkiej.
Ona w niczym nie startuje, liczy tylko na pełną ochronę swojej osoby przez prezesa partii rządzącej tym samym przez rządzących.
Wojsko, policja, służby, wojewodowie i posłowie będą jej bronić jak przysłowiowej reduty.
Staruje! Widziałem zapisy sejsmografów.
Działanie to, jest na krótką metę. Niecały rok. Duda poleci, a oni wraz z nim. Siedziby się odkazi, a winnych posadzi. I tyle.
Naiwnyś
Naiwnyś? Przewidującyś!
Tak!. Ten manewr cuchnie tym ZZ. Kaczafi się kończy, więc sępy się zlatują.
I to jest właściwy pogląd na całą tę sprawę.
Przecież - jakkolwiek sprawa się potoczy - nowy prezes został już wybrany z chwilą nominacji dla Święczkowskiego.
Na resztę wnioskodawców są haki.
Oczywiście. To teatr - reżyser przewidział w ostatnim akcie powołanie Święczkowskiego.