1 października studia medyczne rozpocznie niemal 10 tys. osób, trzykrotnie więcej niż 15 lat temu. Marzących o lekarskiej karierze było jednak znacznie więcej - o miejsce na jednej z 23 uczelni kształcących obecnie medyków ubiegało się ponad 20 kandydatów.
Ministerstwo Zdrowia mówi o przełomie - nigdy na medycynie nie było tak wielu studentów. "Rekordowa liczba studentów medycyny to suma wysiłków rektorów wraz z uczelniami oraz polityki prowadzonej przez rząd Zjednoczonej Prawicy" - triumfował w mediach społecznościowych szef resortu Adam Niedzielski.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
W ostatnim naborze, w drugiej rundzie, przyjęto wszystkich chętnych. Wystarczyło wolne miejsce specjalizacyjne. Zobaczcie w necie ile ich jest. Zatem nie ma co siać defetyzmu. W myśl założenia: jest źle, bo jest źle.
W tym roku nie ma odwołań...
Jeśli myślisz, że lekarze będą się pchać do zostania kierownikami specjalizacji- to się mylisz. Tych chętnych będzie coraz mniej. Pewien profesor chirurgii z Krakowa na ostatnim zjeździe izb lekarskich stwierdził, że "opiekuje się 15 rezydentami". Żenujące.
tyle, że nie każdy chce zostać SMR-em, a głównie na to są rezydentury; zresztą także dlatego, że tam niewiele potrzeba do kształcenia; za to rezydentur z laryngologii, okulistyki czy kardiochirurgii - jak na lekarstwo, bo tam, żeby kształcić trzeba mieć zaplecze. Więc młodzi absolwenci bedą wyjeżdżać jeszcze szybciej niż dotąd; szczególnie że przy tak słabym złotym kredyt spłacą w 4 lata, pracując za granicą w wymarzonej, a nie wydeptanej specjalizacji.
Czekam na studia medycznu, u torunskiego hochsztaplera.
Blisko, blisko..od przyszłego roku KUL zamierza prowadzić studia na kierunku medycyna.
Ci kubanscy lekarze są lepiej wyksztalceni zawodowo niż polscy. A Polska też eksportowała lekarzy do Libii. A teraz.......
wyjątkowo, minister zdrowia ma rację.
Egzaminy i certyfikacje zawodowe w obszarze medycyny o prawa powinny podlegać ocenie wg. prawa antymonopolowego. Stowarzyszenia prawnicze i medyczne działają jak dawne cechy. Jest oczywiste, że w ich interesie jest jak najmniejsza konkurencja ze strony nowych lekarzy czy prawników i dlatego podnoszą barierę wejścia.
A tymczasem liczba lekarzy specjalistów w Polsce na 1000 mieszkańców jest jedną z najniższych w UE.
Musisz jednak przyznać, że wbrew temu, co lekarze opowiadają, mamy właśnie mniej więcej trzykrotnie mniej lekarzy na 1000 mieszkańców niż w "normalnych" krajach.
Musisz przyznać, że osobliwe jest podnoszenie kwestii potencjalnego poziomu wiedzy tych nowych przez lekarzy, którzy w swojej masie są po prostu kiepscy. Nie oszukujmy się, trafić na dobrego lekarza, nie mówiąc o fantastycznym, to sztuka.
A ponieważ są kiepscy generalnie, to następców czego mają nauczyć?
Dla dobrego lekarza, z wiedzą (nie tylko tą sprzed 20 lat), charyzmą, doświadczeniem moim zdaniem byłoby obojętne, czy ma pod opieką 3, czy 5 rezydentów.
Poza tym wcześniej czy później musi nastąpić reorganizacja służby zdrowia i ustanowienie pomocnika medycznego (jak zwał, tak zwał), który pokieruje organizacyjnie całym ciągiem leczenia poszczególnych pacjentów.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby takie rzeczy robili absolwenci studiów medycznych, którzy z różnych względów "pełnoprawnymi" lekarzami zostać nie mogli, że tak to ujmę.
I na Kubie smiertelnosc noworotkow jest ciagle najnizsza na Swiecie!
Nie w USA czy w Europie, Chinach , ale wlasnie tam….
Ale kto może certyfikować młodych lekarzy jak nie inni lekarze? Trójki społeczne , aktyw partyjny? Zastanów się co piszesz medycyna to była, jest i będzie monopol, monopol wiedzy medycznej.
Na jakiej podstawie opierasz swoją opinię o "kiepskości" lekarzy? Na podstawie forów intenetowych, sensacji Superexpressu czy opowieści cioci Jadzi? Podaj proszę konkretne dane statystyczne potwierdzające "kiepskość" obecnych polskich lekarzy.
Polska powinna kształcić tylu lekarzy, co Kuba.
Bo ZAWSZE jest ich za mało.
Korporacje lekarskie ograniczają liczbę studentów medycyny,
żeby zachować przywileje i niebotyczne zarobki.
A masz jedną lub jak ja kilka chorób, których się nie wyleczy?
Dostać się do specjalisty a nie udawacza to oczekiwanie nawet przez kilka lat. W styczniu będę obchodziła 79 urodziny. Jak sądzisz, mam szansę by zobaczył mnie reumatolog? Dobry! W moim mieście takiego na NFZ nie ma. W Szczecinie to kilkuletnie oczekiwanie.Tu możesz zobaczyć
swiatprzychodni.pl/specjalnosci/reumatolog/szczecin/. Także oceny pacjentów!!!!!
A 'specjalistka" kardiolog? Każdemu, kto do niej pójdzie mówi: dobrze, całkiem dobrze....... Czy chorzy są leczeni, jak sądzisz?
Tak jest w tej chwili u 90% specjalistów i lekarzy "domowych"
Czy nie ma dobrych lekarzy? Zdarzają się, ale szansę by zostać ich pacjentem/-tką ma się znikomą.
Są też przychodnie, gdzie lekarz przyjmuje 60!!!!!! pacjentów dziennie. Czy ma szansę by ich dobrze zbadać, przeprowadzić wywiad? Znikome!
Ale na pytanie chorego: dlaczego pan tylu ludzi przyjmuje, lekarz odpowiedział: jak długo pan czekał na wizytę? odp.: 6 miesięcy!! Lekarz: Gdybym nie mógł pana zobaczyć i króciutko przepytać, to czekałby pan 12. miesięcy. Następna wizyta tego pana będzie za 6 m-cy!!!
Dlaczego tak jest?
To SUKCES pisich "mord zdradzieckich", które na protesty lekarzy mówiły: niech jadą, gdzie będzie im lepiej. WYJECHALI!!!
Następna podobna sprawa: nauczyciele!!! Pisie "mordy zdradzieckie" mówiły: niech idą na kasę w Biedronce. To poszli
A co z PIELĘGNIARKAMI? Sam lekarz w szpitalu, przychodni to zbyt mało!!!!!!!!!
Umiesz spawać? Zarobisz jak inżynier po długim stażu.
Nie paplaj, gdy nie masz pojęcia. a Kubę zostaw dla siebie!!!
Lekarzy totalnie brakuje!!!!!
Poszłam do laryngolog, okazał się nim stary lekarz (chyba już emeryt). Po badaniu, powiedziałam: panie doktorze, muszę coś panu powiedzieć. Lekarz: Jestem nienormalny?
Ja: Nie, jest pan najnormalniejszym lekarzem, jakiego spotkałam od kilku lat.
LEKARZEM!!!
A jaka to była choroba: zapalenie ucha środkowego! Czyli prosta. Badanie, recepta, branie leków i zalecenie: proszę przyjść na kontrolę!!! Czego zwykle NIE SŁYSZY SIĘ!!!!! Zaczęło się od tego, że w uchu została mi słuchawka od aparatu słuchowego.
Dwie poprzednie "specjalistki" nie rozpoznały choroby! jedna wyjęła słuchawkę: to badziewie, pani idzie do cwaniaka co to dał. Na uwagę, że aparat mam kilka lat i dobrze mi służy wzruszyła ramionami!!!
Druga "specjalistka" też nie rozpoznała choroby!!!!
A Ministerstwo, NFZ? Lekarz ma kontrolę raz na 8-10 lat. I to chyba tylko ze strony finansowej.
Na paskudnym Zachodzie lekarze muszą zdawać egzaminy co 5 lat, by mogli dalej leczyć.Chodzi o sprawdzenie umiejętności, znajomość nowych metod leczenia, znajomość leków!
W Polsce NICZEGO NIE MUSZĄ. Także leczyć nie muszą!!!
p.s. Moje duże kłopoty zdrowotne są wynikiem CUKRZYCY!! W dodatku późno rozpoznanej, mimo licznych wizyt u lekarza "domowego!!
To straszna choroba!
BADAJCIE SOBIE CUKIER!!!
Bzdura. Po prostu korporacyjny strach o swój kawałek tortu. Lekarzy nie będzie za dużo. Będzie po prostu odpowiednio dużo, by pacjenci nie byli petentami, ale klientami.
Bo się nie utrzymuje na siłę ciąż?
"Na jakiej podstawie opierasz swoją opinię o "kiepskości" lekarzy? ,,,, Podaj proszę konkretne dane statystyczne potwierdzające "kiepskość" obecnych polskich lekarzy."
Nie wiem, śmiać się na takie dictum? Płakać?
To chyba trzeba by referendum przeprowadzić. ;)
Mimo to odpowiem - na podstawie doświadczeń własnych szeroko pojętej rodziny, a także opinii znajomych. Wystarczy?
I żeby być sprawiedliwym dopowiem, że część tych, którzy "odwalają" swoje godziny zapewne byłaby niezłymi lekarzami, gdyby mieli inne warunki pracy, mieli czas na doskonalenie. A tak to po prostu wsiąkają w system i stają się wypisywaczami recept.
bo Kuba ma najlepiej wyksztalconych lekarzy, i bardzo dobra sluzbe zdrowia.
Buahahahahahaaa
Niestety - muszę się z Twoim zdaniem zgodzić. Pod płaszczykiem "troski o słabo i licznie wykształconych lekarzy" tkwi obawa o własne biznesy i rewiry.
Ale otwieranie kierunków przy braku kadry i negatywnej opinii komisji akredytacyjnej to chyba problem, podobnie jak niewystarczająca liczba miejsc dla rezydentów?
widać w komentarzu "znawcę tematu" a, że siedzę w w/w zawodzie 20 lat to mam własne spostrzeżenia, trochę jednak odmienne.1 ilość nie przełoży się na jakość- sam się boję o to jak będę w przyszłości leczony, jestem jednocześnie nauczycielem akademickim i jest dramat, zwłaszcza wśród płacących za studia, jest to kupowanie dyplomu, którego wartość dewaluuje się szybciej niż złotówka. 2 nie ma wykwalifikowanej kadry tak w szpitalach jak i na uczelniach, są często nisze, w których żeby do czegoś dojść trzeba mieć trochę umiejętności i jeszcze więcej wiedzy, kandydatów jakby nie widać więc Panie leyton82, trzeba będzie takiemu specjaliście zapłacić choćby i 100 tys miesięcznie jeśli się już znajdzie. Nawet z kasy NFZ. 3 rozwiazaniem, które kapitalnie zwiekszyłoby dostępność specjalistów jest odciążenie ich od pracy biurowej, ktorej nie trzeba wykonywać po 13 latach kształcenia na np. neurochirurga (studia, staż, specjalizacja). Zamiast produkować marnej jakości lekarzy, szybciej i taniej można wykształcić sekretarki medyczne, opiekunów, asystentów itp, ich oczekiwań płacowe też będą mniejsze niż kontrolerów lotów. 4. Lekarze z Ukrainy- miało ich w moim szpitalu pracować już kilku ale - albo przyznawali się do całkowitego braku znajomość jezyka, albo niemal do kupienia specjalizacji czy też zrobienia jej w sposób daleki od jakichkolwiek standardów - cały czas czekamy na Oddziale na chętnych zza granicy. Panie leyton, zapraszam na studia i na specjalizację, nikt ręką niczego nie będzie zasłaniał, tylko czy zostanie Pan chwilę po 15tej jak zaczyna się jakiś wyjątkowy zabieg? czy stanie Pan do asysty po dyżurze wybitnemu specjaliście, żeby chociaż go podpatrzeć? czy będzie Pan unikać tematów trudnych, wyzwań i punkt 15ta wyjdzie z Bloku bo czas minął? Tak niestety robi nowy narybek..
Ciekawe czy zdajesz sobie sprawę jakie brednie wypisujesz, a to "zasłanianie ręką pola operacyjnego" oplułem ekran, kawą. A co do lekarzy z Ukrainy (Białorusi, Kazachstanu) problem w tym że tam dyplom lekarza możesz kupić w sklepie z dyplomami, na dodatek emigranci wojenni często nawet takich papierów nie mają, to co mamy dopuszczać dopracy każdego kto po ukraińsku oświadczy że jest lekarzem? Kto za to poniesie odpowiedzialność? Pomijam barierę językową. Wypisujesz populistyczne dyrdymały człecze.
Masz duzo racji i smiem dodac, ze pazernosc i feudalizm wystepuje tez w innych panstwach… zanim przystapia do aktu, to czesto pytanie o jakosci dodatkowego ubezpieczenia,.. i mozliwosc dostosowania taryfy, wg. pacjenta !
obszary bez opieki lekarskiej, bo ludnosc nieatrakcyjna, stad np. lekarze z Rumunii, a w Rumunii tez nie jest dobrze z opieka lekarska…
Kolo kaniciaste…
Bardzo dużo polskich lekarzy pracuje w miastach, miasteczkach tuż za Odrą! Porozumienie się z lekarzem nie sprawia żadnych trudności, bo po polsku. Ale tam to szanowani pracownicy i dobrze wynagradzani.
"Niech jadą"!! To pojechali...
Bzdura. Nikt nie ma ochoty funkcjonowac w sposob patologiczny. Niemniej jest to zawod wymagajacy pewnych predyspozycji intelektualnych, praca w duzym stresie, paskudne godziny, dluga droga ksztalcenia zawodowego (6 lat plus specjalizacja kilka lat).
Powinna byc zwyczajnie solidnie oplacana.
Jak tak u nas dobrze, to czemu liczba lekarzy i pielegniarek jest najnizsza w Europie?
I najnizsze pensje.
Czemu nie emigruja do nas Czesi, Slowacy, albo Niemcy jesli tak swietnie sie zyje?
Starzej sie-uslugi Ci doswiadczone beda zgodne z Twoimi pogladami, bo lekarze nie przestana wyjezdzac. A moze trafisz na takiego po uczelni u Rydzyka.
Jak się dostaniesz pod "opiekę" niedouczonego absolwenta nowej medyny , to Ty pierwszy wydasz pieniądze prywatnie na lekarza.
Mialam w Szpitalu akademickim dwoch kolegow, jednego z Ukrainy, drugiego z Bialorusi (lata temu). Troche odstawali, ale z grubsza dawali rade. Przeszli oczywiscie jakies rozmowy, okresy przygotowawcze itp.
Nikt im w karierze nie przeszkadzal i nie watpie by to sie zmienilo.
W innych państwach, masz na myśli np. Holandię czy Ukrainę? Bo w pierwszej nie zauważyłam a w drugiej tak jak u nas.
Moi znajomi też wykrzykiwali, że wyjadą. Tam pieniądze , tu pacjent śmierdzi etc. I co i nic. Bo za granicą trzeba być miłym grzecznym i kompetentnym. A u nas kontakt z pacjentem polega na całowaniu w pierścień pana tkzw. boga w kitlu.
to zaslanianie to fakt, a nie bzdura. co do kupowania dyplomow - bzdura totalna. niestety medycyna na ukrainie i szkolenie medyczne stalo na duzo wyzszym poziomie niz w Polsce. Podobnie ze stomatologia.
Proces nostryfikacji zalatwil by sprawe, albo egzamin panstwowy. Ale oczywiscie lepiej prewencyjnie ludzi opluwac.
chyba nie masz pojecia ile zarabi lekarz. miasto powiatowe, szpital , kontrakt, 35tys pln
ja wydaje prywatnie bo nie mam czasu czekac. rozumiem ze jak do tej pory medycyne studiowaly glownie dzieci lekarzy - to to gwarantowalo poziom ? serio znam kilku orlow . Blagam... dyskusja taka sama jak przy otwieraniu zawodow prawniczych. bo jak stanowisko sedziego czy adwokata bylo dziedzicne to bylo lepiej.
ogarniasz coś bardziej skomplikowanego niż młotek? Jakbyś wyjechał dalej niż do najbliższego miasta, najlepiej za zachodnią czy południową granicę kraju to byś zobaczył, że nawet w krajach, gdzie publiczna ochrona zdrowia prosperuje dobrze ta prywatna część również nie ma problemów. A przecież są dla siebie konkurencją. Dlaczego w Wolsce miałoby to działać inaczej? Czerpiesz swoją wiedzę z seriali w TVP i wybierasz wypowiedzi pojedynczych osób, jeśli pasują do twoich teorii. Lekarzem oże zostać każdy z IQ w okolicach 100, być może nawet ty. Ale pewnie nim nie jesteś, mimo że jest już tyle miejsc na studiach a potem czeka cię takie bogactwo i luksusy. Dlaczego jeszcze nie studiujesz medycyny?
bo w Polsce miejsce w szpitalu, prowadzi przez prywatny gabinet ordynatora. bo zabiegi na kolano prowadza przez prywatny gabinet ortopedy, bo na NFZ juz nie ma miejsc, ale prywatnie chetnie przyjme.
Nie porownuj prywatnej i publicznej sluzby zdrowia w Polsce i za granica, bo nie masz pojecia o czym mowisz. W polsce to system mafijny.
Za granica lekarz ktory przyjal pacjeta na oddzial po wizycie prywatnej zostalby zwolniony i mialby postepowanie dyscyplinarne.
Pracuje w szpitalu powiatowym, z dyzurami 20k minus podatek.
Ukraińcy mimo mojego dawnego entuzjazmu to zuo jako lekarze. W moim miejscu pracy ściągnięto kilkanaście. Nie wiesz, że oni otrzymywali tytuł specjalisty w momencie rozpoczęcia pracy na oddziale?
Czyli trafił do nas specjalista chorób wewnętrznych albo chirurg który nic, bolduje NIC, jeszcze nie umie. Tam rozpoczynałeś pracę i uczyłeś się w trakcie specjalizacji. Ssly, jedna z osób u nas ma specjalizacje z dermatologii. Nie mając w ogóle o tym pojęcia - co sama przyznaje.
Co do jakości kształcenia - to piszesz jako żart? Rozmawiasz szczerze z Ukraincami którzy przyjechali jako lekarze? Że poza kilkoma uniwesytetami nie otrzymywali oni pensji asystenckiej, więc lepsi zdawali a gorsi płacili łapówkę?
I ciekawostka. Ci co nie rozpoczęli pracy przed ucieczką z Ukrainy i nie mają specjalizacji muszą mieć nostryfikacje. Ona jest na poziomie lep/lek. I wiesz ile zdało przedostatnio (ostatnio nie wiem). 13 procent!
Więc idź sobie spokojnie do specjalisty pediatry, ale fakt że ten lekarz może być albo specjalistą w swojej dziedzinie albo człowiekiem który od miesiąca pracuje na oddziale pediatrii - powodzenia.
A sąd najwyższy odmówił racji samorządowowi lekarskiemu że każdy spoza ue wymaga nostryfikacji
Pozwoli Pan ze jako znawca tematu wypowiem się jeszcze raz.
Zasłanianie barkiem przy operacjach - Śląsk , profesor chirurgia
Miasto powiatowe północ polski - ordynator już się bentleya bentaygi dorobił, ale ciagle mało
bo w Polsce miejsce w szpitalu, prowadzi przez prywatny gabinet ordynatora. bo zabiegi na kolano prowadza przez prywatny gabinet ortopedy, bo na NFZ juz nie ma miejsc, ale prywatnie chetnie przyjme.
mitologizacja studiów medycznych, zapewniam ze porządne inżynierskie czy prawnicze są równie wymagające.
Odpowiedzialność za ludzkie życie - podobnie maja kierowcy autobusów, maszyniści, architekci.
Różnica polega na tym ze w przypadku wypadku oni zostaną raczej skazani, a lekarz raczej nie.
W 2018 roku na ponad 5000 przypadków zgłoszonych błędów lekarskich, akt oskarżenia tylko w 7% przypadków. Skazań oczywiście dużo mniej. Chyba jednak sami geniusze nas leczą. Środowisko swoich broni pięknie.
Ale wracając do meritum. Lekarze bez wątpienia są beneficjentami finansowymi obecnej zapaści.
Telemedycyna w czasie COVID, a wizyta prywatna dla dziecka w Gdańsku w czasie pandemii 600pln (nie do COVID).
Błagam…
"W 2018 roku na ponad 5000 przypadków zgłoszonych błędów lekarskich, akt oskarżenia tylko w 7% przypadków"
Jak dotąd miałem 3 sprawy prokuratorskie. Wszystkie umorzone na etapie przygotowawczym. Wszystkie z sor. Raz wypis na własne żądanie, dwa razy samowolne opuszczenie sor - zawsze osób zdopnych do podejmowania czynności prawnych. A dwa lata później okazuje się że ktoś miał np tu płuca, i gdybym go prześwietlił to może by żył - być może, tyle że komuś nie chciało czekać się kolejnych 2-3 godzin na sor.
A jak się tak orientujesz i czytasz skargi np na oddział czy sor to wiesz ze jakieś 80% jest oczywiście bezzasadnych. Liczba skarg nie równa się jakość świadczeń zdrowotnych.
kolejny dowod na wyjatkowosc medycyny. wychodzi ze 98% ledzi jest leczonych w 100% poprawnie. Ilosc bledow w ksiegowosci, budownictwie, prawie zdecydowanie wyzsza.
Oczywiscie zadnego wplywu nie ma to ze lekarze opiniuja siebie na wzajem, notorycznie 'uaktualniaja' historie choroby itp.
Pcjet 40 wyproznien dziennie, wypisywany ze szpitala w'stanie dobrym'. po 6 godzinach wieziony do akademii medycznej na sygnale z zagrozeniem zycia. zgadnij co bylo w historii ?
Odpowiedzialnosc lekarza - zerowa. kompletnie nic, zadnej odpowiedzialnosci.
no bo pewnie w niedzyczasie sie mu pogorszylo. i tak , oczywiscie zgadles, droga do akademii prowadzila przez prywatny gabinet.
ja najmocniej przpraszam, na pewno jest wielu zaangazowanych lekarzy.pelnych empatii i pracujacych z poswieceniem.
nie zmienia to faktu ze lekarze finansowo wykorzystuja patologie systemu, a niedobory prowadza do zachowan korupcyjnych.
Na mojej powiatowej internie nikt nie prowadzi prywatnej praktyki. A co do wykorzystywania patologii - że jak wolę prowadzić 8 pacjentów zamiast 12? To te wykorzystywanie?
Konkurencja będzie większa, zarobki mniejsze przy większym naborze. Trudno. Praktycznie każdego da się przeszkolić do bycia lekarzem, jak nie zrobi to uczelnia to można kogoś wyszkolić w miejscu pracy. Natomiast entuzjazmu Ukraincami nie podzielam (podzielałem nim się z nimi nie spotkałem). Wolałem np na dyżurze zostawać sam niż z nimi, bo ono robili odjazdowe rzeczy, a zdaniem linii orzecznictwa ja jako starszy dyżuru i tak za wszystko odpowiadam. O wiele fajniej pracowało mi się ze studentami / stażystami.
Aha, polski to trudny język, i jak myślisz że ktoś kto opanuje ten język w normalnym użyciu to będzie w stanie się dogadać z osobą starszą z niedosłuchem albo z pacjentem z nasiloną dusznością - na razie nie potrafią.
Oczywiście, nikt lekarzom z Ukrainy nie utrudnia kariery, pod warunkiem że istnieje mechanizm weryfikacji ich umiejętności.
Duby smalone prawisz, czytać hadko. Nie masz bladego pojęcia o medycynie i pracy w niej, opinie czerpiesz z miejskich opowieści, a usiłujesz się mądrzyć w temacie, którego kompletnie nie ogarniasz.
Brakuje ci polskich czcionek i piszesz bzdury i szczujesz na lekarzy, czyżby nawet tu się zaplątała putinowska płatna swołocz, czy też jesteś samorodnym głupkiem?,
Ludzie, ale gdzie jest szczucie ? Błagam. Napisałem ze wierze ze jest wielu zaangażowanych i wspaniałych lekarzy.
Natomiast meritum mojej wypowiedzi - ze miliardy złotych płyną do lekarzy bo system jest niewydolny i są jego finansowymi beneficjentami to fakt.
Tak samo jak to ze droga na odział czy zabieg prowadzi przez prywatny gabinet.
I wypraszam sobie inwektywy. Można się nie zgadzać, co nie oznacza ze powinnismy się w sposób prymitywny wyzywać.
Generalizacja. Nie lubię tego.
Będziesz ciężko chory, zmienisz zdanie. :)
Ja myśle ze właśnie ludzie chorzy błyskawicznie zdają sobie sprawę z tego ze ni mogą czekać, wiec idą prywatnie i płacą każde pieniądze….ergo tak jak mówię , lekarze są finansowymi beneficjentami niewydolności systemu
Tak samo jak to ze droga na odział czy zabieg prowadzi przez prywatny gabinet.
Zgoda, są takie patologie, można je zlikwidować (albo znacznie ograniczyć) , ale zwiększanie ilości studentów to nie jest metoda ;)
Też sądzę że 1 mln PLN rocznie dla anestezjologa w Pile to kiepska motywacja do pracy w Polsce.
Studentów może być multum, ważne, aby było dobre sito i lekarzami zostawali tylko najlepsi. Czy tak będzie, to inna sprawa.
współczuję traumatycznych doświadczeń. Ja poza dentystami i składką na NFZ nie zapłaciłem jeszcze ani złotówki za leczenie (2 duże operacje, kilka wizyt w SOR, regularnie w poradniach). I żebyś się nie zdziwił - dzięki mojej pracy miałem kontakt z ochroną zdrowia w 17 krajach na 4 kontynentach, więc wiem o czym mówię. W USA w wielu szpitalach chorego leczy lekarz, który wcześniej przyjmował go w swoim gabinecie i jest to zupełnie normalne. W wielu krajach jest rozdział sektora publicznego i prywatnego i nie ma możliwości przepchnąć pacjenta z gabinetu do szpitala, bo nie wolno pracować w obu miejscach.
O kwalifikacjach lekarzy z Ukrainy nie piszę, bo u nich nie ma systemu specjalizacji, więc nie sposób zweryfikować umiejętności inaczej jak przez nostryfikację.
Masz dużo kasy i płacisz? Każdy chętnie te pieniądze weźmie, skoro dajesz. Ale nie narzekaj, nikt cię nie zmusza.
A "Polska" pisze się wielką literą.
Miasto wojewodzkie, spec. etat 8000 na rękę, duzo ? Mało ?
Nie matura lecz chęć szczera...
Kolejny absurd pisuaru
"Uniwersytety medyczne " już są bodaj w Z.Gorze,cz Elblągu...Kto che być leczony prze niedouczonego lekarza?
Produkcja lekarzy ,to odp PiSu na problem
Czekamy na Uniwersytet medyczny w Pcimiu i rektora Obajtka
w Anglii dzwonisz do lekarza ,a on pyta co ja mysle co mi dolega. po zajrzeniu do pordnika przepisyje lek, najczesciej paracetamol, NHS ,najwiekszy pracodawca w Europie
No i niezbyt mądra t Helena z Warszawy czy z Karkowa (sądząc po zadartym nosie) się ośmieszyła.
No i co z tego że jest w ZG ? Ważna jest jakość kształcenia.
Jak wyjdziesz poza czubek swojego nosa to sprawdzisz, że studenci z ZG po raz drugi zdali najlepiej egzamin lekarski.
Akurat w Zielonej jest podobno najlepsza zdawalność egzaminu państwowego a wykłada w miarę młoda kadra - praktycy
NIE JESTEŚMY w Anglii. Kiedyś mieli najlepszą służbę zdrowia. wzorcową. Ale co rząd, to była reforma i jest jak jest.
Daj przykłady dobrego leczenia pacjentów, a nie byle czego.
U kogoś ŹLE ma usprawiedliwiać polską bylejakość?
Kiedy mieliśmy najlepszą służbę zdrowia? Chyba za Bolesława Chrobrego.
99 proc lekarzy jest niedouczona, skąd wiem ? Zobaczcie ilu ludzi choruje, jakby lekarze byli douczeni to ludzie by nie chorowali nie?
A gdzie ja to napisałam?
O dobrej pisałam w Anglii, w odpowiedzi.
Absolwenci z Zielonej Góry dwa razy z rzędu zajęli pierwsze miejsce na egzaminach lekarskich. Dwa pierwsze roczniki , które ukończyły. Jak jest ktoś nieumiałkiem, który zdał maturę za masło,to i Warszawa nie zrobi z niego orła. W większej masie łatwiej się schować miernotom.
Od kiedy jest wydział lekarski są bardzo duże pozytywne zmiany w szpitalu w Zielonej Górze.
Sorry. Mój błąd :-)
pewnie, że nic nie zrobią, pisie matoły, bo za studia medyczne niektórzy nawet im płacą, a rezydentom trzeba płacić z państwowej kasy, bo żaden szpital dodatkowego ciężaru nie udźwignie [same pissyny to załatwiły ucinając kontrakty NFZ]; zresztą dodatek za prowadzenie rezydentów jest tak śmieszny, że aż płakać, podczas gdy odpowiedzialność za ich działania - ogromna [bo to opiekuna ciągają po sądach za ICH błąd]
Nie, potrzebni sa lekarze. Brakuje ich na calym swiecie, a pacjentow przybywa zwlaszcza w geriatryce i w dziedzinach specjalistycznych. Przebieg studiow powinien byc zmodyfikowany w kierunku wczesnych przygotowan specjalistycznych.
Nie zgadzam się. Większość problemów, z którymi przychodzi pacjent, to rutynowe problemy, które nie wymagają zaawansowanej diagnostyki. Falczer sobie z tym poradzi. Jeśli na całym świecie przyjęto założenie, że mają się tym zajmować lekarze, to logiczny jest wniosek, że na całym świecie brakuje lekarzy. Jednak z tego wcale nie wynika, że nauka szczegółowej anatomii małego palca jest potrzebna do leczenia standardowego nadciśnienia.
Co to jest "standardowe nadciśnienie" ??????? Następna absolwentka uniwerku Youtuba z IQ gerezy....
Te obawy powinieneś mieć od dawna, przynajmniej jeśli chodzi o uczelnie medyczne. Jeśli uczelnia ma zapewniony dopływ kandydatów w ilości 10 na 1 miejsce, to ja myślisz - będzie jej zależeć na jakiejkolwiek refleksji odnośnie tego jak kształci? Czy wystarczy się rozsiąść w fotelach dziekańskich czy innych kierowniczych i delektować osiągnięciami? (niestety niewymiernymi poza krajem). W temacie tych osiągnięć idą zresztą złe wzorce, bo dla uczelni najważniejsze, aby jej studenci mieli wysoki wynik LEKu, więc to najmniej o nauczenie studentów w tym wszystkim chodzi.
I jeszcze dopowiem jedną rzecz. Na uczelnię przychodzą bardzo zmotywowani w większości studenci. Tacy, którzy poświęcili bardzo wiele czasu na dodatkową naukę po zajęciach w liceum, aby się na te studia dostać. Tacy, którzy chcą zdobywać wiedzę i chcą dobrze wykonywać w przyszłości swoją pracę. Nikomu nie uda się odmówić motywacji studentom pierwszy lat. Tylko brakuje zaproszenia ich do (realnej) współpracy przy projektowaniu nowoczesnej dydaktyki. Bo to nie o to chodzi, aby tłoczyć kolosalną ilość wiedzy książkowej, ale żeby uczyć się wiedzy w sposób użyteczny. Jak w całej edukacji zresztą.
Więc to dziś nie problem z ilością studentów. Ten problem zawsze istniał, teraz tylko staje się wyraźniejszy. Ale to się da zmienić. Niech dziekani słuchają studentów, a nie występują z pozycji - przez 50 lat tak uczono to teraz też tak będzie dobrze. Niech zrobią użytek z rewolucji technologicznej.
Jeśli uczelnia ma zapewniony dopływ kandydatów w ilości 10 na 1 miejsce, to ja myślisz - będzie jej zależeć na jakiejkolwiek refleksji odnośnie tego jak kształci?
Odpowiedź jest oczywista - uczelnia spośród kandydatów wybierze najzdolniejszych i będzie utrzymywać wysoki poziom kształcenia, aby nie stracić opinii. Natomiast, jeżeli jest jeden kandydat na 10 wolnych miejsc, to wiadomo, że przyjmuje się każdego chętnego i "pielęgnuje" się ich bezstresowo przez cały okres studiów, żeby tylko nie zrezygnowali z uczelni.
Miałbyś rację, gdyby opinia dotyczyła uczelni, a nie celu, czyli zawodu do którego kształci. Uczelnie medyczne mają złe, a w niektórych przypadkach bardzo złe (tu serdecznie pozdrawiam Śląski Uniwersytet Medyczny) opinie wśród studentów i kandydatów. Ale nie przeszkadza do w licznym aplikowaniu na nie.
Także to tak nie działa. Ja czekam aż ktoś przeprowadzi badania psychologiczne absolwentów, bo mam wrażenie, że wypalenie zawodowe można diagnozować już z chwilą wydania dyplomu. A to chyba nie o ten poziom kształcenia nam chodzi.
Dodam jeszcze, że od ponad 2 dekad produkujemy weekendowych magistrów, którzy nie potrafią napisać poprawnie kilku zdań. Mam z takimi do czynienia. To efekt reformy naszego szkolnictwa wyższego, które zeszło dosłownie pod strzechy. Uczelnie lekarskie do tej pory opierały się tej reformie, ale jak widać PIS "naprawi" Polskę również w tej dziedzinie.
Jeszcze raz odniosę się do wysokiego poziomu motywacji studentów początku studiów. To się nie zmieni, bo ta zmiana nie jest tak znacząca, aby miało odmienić trend i liczbę kandydatów na miejsce. Bardziej bym się obawiał dezawulacji zawodu lekarza na skutek haseł typu "niech jadą" i postępującej systemowej niemocy w realnym leczeniu pacjentów. Nie odnoś proszę sytuacji kandydatów z łapanki do problemów przed jakimi stają studenci medycyny, bo to są tematy nieprzystające.
A jaka jest roznica, czy ktos nie jest leczony bo nie ma lekarza, czy go nie stac na lekarza, czy jesli bedzie leczony przez felczera? No chyba to drugie lepsze. A co jesli felczer bedzie sie wspomagal technologia - aplikacje, sztuczna inteligencja? Na szczescie od lat nie korzystam z polskiej sluzby zdrowia bo bym nie zyl, ale wiecej lekarzy to lepiej, a nie gorzej dla pacjentow.
Tobie nie chodzi o dobro pacjentów, tylko o umożliwienie spełnienia ustawowego obowiązku państwa: "Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa."
Mnie przede wszystkim chodzi o jakość leczenia.
Zgadzam się, że "nie o to chodzi, aby tłoczyć kolosalną ilość wiedzy książkowej, ale żeby uczyć się wiedzy w sposób użyteczny". Niestety, nie znam innego sposobu wymiernego sprawdzenia umiejętności, niż sprawdzenie szerokiej wiedzy teoretycznej. Uważam, że w zawodzie lekarskim nie można pozwolić na to, żeby lekarze uczyli się własnych błędach, bo to kosztuje życie pacjentów. Rozdawanie dyplomów lekarskich wszystkim, jak leci, i ewentualnie karanie w tym pozbawianie zawodu w wyniku błędów jest niedopuszczalne. Student - przyszły lekarz, który potrafi przyswoić bardzo trudną wiedzę teoretyczną, który zda wymagane trudne egzaminy, w przyszłości równie skutecznie przyswoi wiedzę praktyczną i nie będzie popełniał błędów. Dodam, że prestiż lekarza wynikał między innymi z trudności studiów medycznych. Do tej pory lekarzom, którzy ukończyli powszechnie uznawane uczelnie medyczne powierzaliśmy własne życie raczej bez większych obaw o ich umiejętności. Nie wiem, jak to będzie w przyszłości.
"Niestety, nie znam innego sposobu wymiernego sprawdzenia umiejętności, niż sprawdzenie szerokiej wiedzy teoretycznej."
Nie znasz też patologii do jakich prowadzi taki sposób szerokiego sprawdzania wiedzy teoretycznej :). Naprawdę, pozwólmy uczestniczyć w kształtowaniu procesu dydaktycznego studentom. Tylko tyle. I zaufajmy w to co uda się wspólnie wypracować kadrze (szczególnie tej części obytej w technologii) i studentom. Wystarczy się przyjrzeć jak się dzisiaj zdobywa wiedzę. To jest zdecydowanie nie ten proces dydaktyki, który oferują uczelnie. Z pewnością jest wielu rozsądnych pedagogów i psychologów, którzy też by tutaj coś ciekawego podpowiedzieli. Wystarczy odważyć się na zmianę sposobu myślenia.
Nie neguję, że zmiany nauczania są konieczne, bo życie się zmienia. W sporcie wybrać najlepszych 100 skoczków, czy pływaków, to żaden problem. Nie wiem w jaki sposób, oprócz sprawdzenia ich wiedzy teoretycznej, wybrać 100 studentów, którzy dadzą gwarancję, że w przyszłości będą dobrymi lekarzami? Nie jest to problem tylko lekarzy. Podobnie jest na uczelniach technicznych , gdzie studentom - przyszłym inżynierom wykłada się szeroką teorię, którą w przyszłości praktycznie wykorzystują komputery wykonujące obliczenia. Jeżeli lekarz ma znać jedynie algorytmy i procedury, a resztę i tak wykona komputer, to może faktycznie doktor google byłby wystarczający?
To czy ktoś zostanie lekarzem sprawdzają egzaminy państwowe, na podstawie których wydaje się uprawnienia - najpierw lekarza, a później specjalisty. Uczelnia ma nauczyć i sprawdzić czy ktoś nabył uprawnienie cząstkowe w zakresie znajomości jakiegoś przedmiotu. Ale przede wszystkim nauczyć i nie zanudzić, a tym bardziej nie zniechęcić. Bo wtedy z nauki nic nie będzie, a studentów i tak przepuścić trzeba. To tak wracając do tego jak Twoje wyobrażenia o zdolnych studentach przekładają się na rzeczywistość. Nic po zdolnym studencie, ale zniechęconym.
Znamienne, że najlepsze wyniki w egzaminie lekarskim miały roczniki, które z powodu pandemii miały ostatni rok nauki w domu. Bo w internecie i na youtube są lepsze materiały szkoleniowe niż to co oferuje uczelnia. Tylko po co w takim razie tracić czas na przysypianiu na wykładach czy seminariach? Jedna z uczelni zagranicznych ma część swoich kursów z zakresu medycyny online. To się świetnie ogląda, bo te kursy to najwyższe standardy nauczania (świetne filmy, fantastyczny komentarz, dobrze dobrane porcje materiału). Do tego każdy to ogląda w swoim tempie, w dogodnym czasie. Jest czas na refleksję. Po takim kursie rzeczywiście można przystąpić do sprawdzania wiedzy. A tymczasem polskie realia są takie, że się na części uczelni przywraca wykłady stacjonarne, bo jest obawa czy na online na pewno są studenci po drugiej stronie. No to ma się liczyć wiedza czy lista podpisów na kartce? :). To tylko prosty przykład. Ale to jest przepaść pomiędzy tym co by mogło być, a co jest. Ja dziękuję za dyskusję, czas na mnie.
Mój stosunek do pracy zdalnej jest raczej miarkowanie pozytywny. W medycynie szczególnie oprócz zmysłu wzroku równie ważne są inne zmysły, które po drugiej stronie monitora na razie będą niewykorzystane. Wykłady na sali dają możliwość bezpośredniego kontaktu z wykładowcą oraz innymi studentami i często grymas twarzy wiele mówi. Oczywiście, jeden nauczyciel potrafi bardziej zainteresować studentów, a inny mniej i nie jest to uzależnione od czy wykorzystuje do tego celu bezpośredni kontakt, czy pośredni za pomocą monitora.
Podam przykład muzyki, którą można posłuchać z płyty, ale koncert na żywo nie ma żadnego porównania z płytą.
Pozdrawiam i również dziękuję.