Pogrzeb Ludwika Dorna miał charakter państwowy. W mszy pogrzebowej na cmentarzu Wojskowym na Powązkach uczestniczyła m.in. Grażyna Ignaczak-Bandych, szefowa Kancelarii Prezydenta, która odczytała list Andrzeja Dudy.
Prezydent podkreślił w nim, że Dorn „był wybitną postacią naszego życia publicznego, patriotą oddanym polskim sprawom, człowiekiem mądrym, prawym i mężnym". Przypomniał, że współzałożyciel PiS i przez kilka lat wiceprzewodniczący tej partii sprawował też najwyższe funkcje państwowe. Był marszałkiem Sejmu, wicepremierem, ministrem spraw wewnętrznych. „Wypełniając wszystkie te misje, Ludwik Dorn ofiarnie służył Polsce", a wcześniej – w latach PRL – „wykazał się wielką odwagą w zmaganiach z systemem komunistycznym".
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Za życia mógł odmówić. No nie?
Za życia tyle nagrzeszył.... jadł cukierki przed obiadem...
Bronka za to,że po awanturze domowej z Rokitą wsiadł w pociąg i udał się na emigrację do Francji. Po powrocie udzielił wywiadu gazecie VIVA o smutnej emigracji.
Ale po 1990 z każdym rokiem było już tylko gorzej - beznadziejny romans z bliźniakami, jakieś szyderstwa z "wykształciuchów" i lekarzy, których jako wicepremier chciał brać w kamasze, później miotanie się bez sensu między PiS a PO. Niespełnione ambicje polityczne rekompensowane nieznośną nieraz arogancją, narastające poczucie niedowartościowania, pomimo że do końca cieszył się popularnością, pisał ładne bajki i miał niezłe pióro jako publicysta i analityk.
W sumie barwna i nietuzinkowa postać, ale w polityce w dojrzałym życiu Lutek wyraźnie się pogubił. Szkoda, choć nie on jeden.
...a dopowiadając jeszcze ws. Orła Białego, to naturalnie w ogóle nie zdziwiłbym się, gdyby za 100 lat ktoś bardzo mocno się zdziwił skąd ten honor i wyróżnienie. Zważywszy na walny jednak wkład kawalera - od czasów Porozumienia Centrum po PiS - w polską katastrofę i tsunami na skalę stulecia zwane "dobrą zmianą".