Badanie w grupie 1017 osób przeprowadziła agencja SW Research na zlecenie jednego z krajowych producentów maseczek.
Z odpowiedzi respondentów wynika, że Polacy najczęściej zakładają maseczki w sklepach i punktach usługowych (67 proc.) oraz w tramwajach, autobusach i pociągach (58 proc.). Najrzadziej zakrywamy nos, kiedy uprawiamy sport (21 proc.) i podczas spotkań towarzyskich (10 proc.).
Prawie 60 proc. Polaków zakłada maseczkę bez przymusu mając świadomość, że w ten sposób ogranicza ryzyko zakażenia. Pozostali robią to z przymusu. Ci, którzy nie zakładają maseczek w miejscach publicznych, na pytanie o powody najczęściej odpowiadali, że przez trudności w oddychaniu – 56,5 proc. Prawie co trzeci pytany podawał jako przyczynę brak wygody (31 proc.) i parowanie okularów (27,5 proc.). Co czwarty pytany uważa, że noszenie maseczki jest niezdrowe, a co piąty nie wierzy w jej skuteczność w ochronie przed koronawirusem.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Polska (noszenie maseczek to obciach, Jezus Chrystus Królem Polski): 1643
Japonia (frajerzy, noszą maseczki, nawet w pracy): 76
Korea Południowa (frajerzy, noszą maseczki, nawet w pracy): 35
Na Białorusi nikt maseczek od początku nie nosi i nic się nie dzieje tam.
Skąd wiesz?
Sprawdź dane o grypie w którymkolwiek roku przed covidem i w bieżącym. Covid praktycznie zlikwidował grypę. Dzięki maseczkom , nie sądzę.
Na Białorusi wszyscy umarli, tak, jak w Teksasie
W Korei Południowej i w Japonii od razu leczy sie osoby zarażone
nagrodzonymi nagroda Nobla tabletkami Ivermectin.
Dzięki temu choroba nie przechodzi do cięższego, drugiego etapu - zapalenia pluc.
Tabletki Ivermectin sa w aptekach Czech i Słowacji.
Ale po co się rozdrabniać z jakąś tam Japonią, od razu wprowadźmy Chiński system inwigilacji obywatela i będzie po kłopocie! Natomiast jest jeden problem, pandemia zniknie, a system zostanie, tak jest cena.
W ogóle coraz ciężej odpisywać na te bzdury skoro na przykład w Stanach Zjednoczonych stany, które zdjęły obostrzenia mają lepsze statystyki niż stany, które je utrzymały. A taka Szwecja ma lepsze statystyki niż zamordystyczna Hiszpania czy Niemcy.
Hmmm, może to dlatego, że ludzie powinni się hartować, ruszać, uprawiać sport (dla zdrowia fizycznego) i spotykać ze znajomymi (dla zdrowia psychicznego) zamiast z przebywać w wyjałowionym, sterylnym otoczeniu spod znaku maski. Dożyliśmy absurdalnych czasów, że takie banalne prawdy trzeba wyznawcom sekty covida tłumaczyć.
"Sprawdź dane o grypie w którymkolwiek roku przed covidem i w bieżącym. Covid praktycznie zlikwidował grypę".
Obawiam się, że odporność na grypę też zlikwiduje.
Zachorwań na grypę, jest ok. 40% mniej, więc "praktycznie zlikwidował" to jednak trochę za dużo powiedziane. Tak głównie dzięki reżimowi sanitarnemu, ograniczeniu kontaktów, maseczkom, myciu rąk, nie przychodzeniu do pracy/szkoły chorym. Ty serio myślisz, że grypą czy SARSem zaraża cię promień z kosmosu i cokolwiek byś nie robił i tak będzie tyle samo zakażeń? To naprawdę nie jest wyższa matematyka, żeby wiedzieć jak się można zakazić i jak ograniczać to ryzyko.
czy z tego wniosek, że Japończykom bliżej do Chrystusa niż Koreańczykom? ;-)
Właśnie dzięki maseczkom jest mniej zachorowań na grypę debilu
Zachorowań na grypę jest 95% mniej a nie 40%. I argument ,że to głównie dzięki reżimowi sanitarnemu, ograniczeniu kontaktów, maseczkom, myciu rąk, nie przychodzeniu do pracy/szkoły chorym jest przezabawny. Bo maseczkowcy używają jego przeciwieństwa do uzasadniania wzrostów zakażeń covidem , że to dlatego, że ludzie nie noszą maseczek, nie przestrzegaja reżimu itd itd
I co zaraziłaś się???
I słusznie - wszystkie badania potwierdzają, że na świeżym powietrzu nie masz wręcz żadnych szans na zarażenie się od drugiej osoby. Nawet biegnący z naprzeciwka joggerzy, dyszący i sapiący, dopóki nie naplują ci w twarz, nie mają szans by cię zarazić. Więc spokojnie możesz spacerować bez żadnych obaw.
Tak też robię i nawet na rowerze jeżdżę, ale denerwuje mnie to luzackie podejście do wszelkich zasad, dlatego że kojarzy mi się z czymś innym. To ono właśnie jest powodem nagminnego nieprzestrzegania przepisów przez polskich kierowców, a ja już mam dość regularnego przejeżdżania w drodze do pracy obok leżących na drodze przykrytych workami ciał. W Polsce zasady są dla naiwnych idiotów, którzy frustrują jeżdżącą "szybko i bezpiecznie" większość. Mam tego dość. Jeżdżę zgodnie z przepisami i noszę maseczkę w imię społecznej solidarności, bo chciałabym żyć w kraju, w którym przestrzega się przepisów i zasad współżycia społecznego - a od kogoś trzeba przecież zacząć, dlaczego więc nie od siebie? Ech, powinnam była już dawno porzucić ten swój fałszywie postrzegany patriotyzm i wyjechać, a te moje spacery przypominają mi na każdym kroku, gdzie żyję.
Wspaniałe miasto! Nos jest jak nowy środkowy palec wobec totalitarnych nie opartych na żadnych badaniach lockdownowych zapędów władzy.
Szczególnie na świeżym powietrzu!
Niezły wynik, znaczy, że tylko 20% mieszkańców jest chore psychicznie
W całej Polsce jest podobnie. Naród jest nauczony pozoranctwa i udaje, że przestrzega obostrzeń, a służby udają, że tego nie widzą.
Zatem tak, uprawiając sport w Polsce (czyli do końca grudnia, bo z początkiem stycznia wyjechałam) na dworze, na pustych ulicach, nosiłam wyłącznie atrapę maseczki - żeby dla ew. przejeżdżającego radiowozu było ok. Natomiast w pomieszczeniach zamkniętych - N95 minimum, a najczęściej jeszcze druga maska na wierzch (żeby poprawić dopasowanie tej poniżej). I nadal uważam, że fatalnym błędem jest wymaganie od ludzi noszenia maseczek na pustych ulicach. Maseczki w zamkniętych pomieszczeniach, a na dworze tylko tam, gdzie zachowanie odstępu jest niemożliwe. Wszędzie indziej zakaz to tylko uczenie ludzi oszukiwania.
Tyle, że noszenie maseczki tak, żeby chroniła ciebie, to twój wybór, natomiast noszenie maseczki która niezbyt chroni ciebie, ale za to chroni innych (bo choćby maseczki medyczne mają stosunkowo wysoki poziom filtracji) jest ważne. Oczywiście na ulicy ma ona znikomy wpływ na zakażenie, ale bez tego obowiązku nie był przestrzegany też wewnątrz.
Nareszcie głos rozsądku.
>Tyle, że noszenie maseczki tak, żeby chroniła ciebie, to twój wybór, natomiast noszenie maseczki która niezbyt chroni ciebie, ale za to chroni innych (bo choćby maseczki medyczne mają stosunkowo wysoki poziom filtracji) jest ważne.
Oczywiście. Zgadzam się w pełni.
>Oczywiście na ulicy ma ona znikomy wpływ na zakażenie, ale bez tego obowiązku nie był przestrzegany też wewnątrz.
A z tym nie zgadzam się w ogóle. Moim zdaniem uczenie ludzi tego, że noszenie maseczek to po prostu obowiązek wszędzie, nawet tam, gdzie nie ma to sensu (np. na pustej ulicy - i nie mam na myśli "pustej" jako "pojedynczy przechodnie" tylko "w zasięgu wzroku nie ma ani jednego pieszego") nie prowadzi do tego, że ludzie lepiej stosują się do zaleceń/nakazów. Prowadzi do tego, że (co zrozumiałe, normalne i w wielu miejscach poza Polską przyjmowane jako standard) tam, gdzie zagrożenia zakażeniem nie ma (bo nie ma od kogo!) maseczkę się zdejmuje - bo, przyznajmy, noszenie maseczki to żadna przyjemność, a już zwłaszcza przy uprawianiu sportu[1]. Tyle tylko, że w Polsce tę zdjętą maseczkę większość osób nosi pod nosem/na brodzie. I tak sobie normalizuje nieprzestrzeganie zasad. Bo prosto jest się w ten sposób przyzwyczaić do "maseczka=coś, czego nie rozumiem, do czego jestem zmuszany, co noszę na brodzie, żeby szybko nasunąć, kiedy ktoś głośno wyraża obiekcje, a co potem zaraz zsunę z powrotem" zamiast do "maseczka=coś, co noszę, żeby chronić siebie i innych w miejscach, gdzie jest szansa na zakażenie się".
I wiesz co? Różnicę widzę od razu: w Polsce codziennie i na ulicach, i w sklepach widziałam ludzi z maseczkami w różnych stadiach złego założenia, a bardzo rzadko kiedy z porządnie założonymi maseczkami. W Szwajcarii na dworze widuję pojedyncze osoby w maseczkach - są to ci, którzy po prostu czują potrzebę noszenia ich. W sklepach od stycznia widziałam dokładnie jedną osobę bez maseczki - był to starszy człowiek, po zachowaniu wyglądało mi, że z początkami demencji. Wszyscy pozostali mają porządnie założone maseczki.
Tak wygląda nieszkolenie ludzi do obchodzenia przepisów. Maseczki na dworze to szkodliwa bzdura i mam nadzieję, że Polska się z niej wyleczy zanim tam wrócę...
____________________
1. Ja np. jeżdżę codziennie godzinę na rolkach. Spróbowałam to zrobić w maseczce. Po kilku metrach zrobiło mi się słabo (i nie "słabo=ciężko się oddycha" tylko "słabo=mroczki przed oczami i utrata kontroli nad ciałem"). Próbowałam co pewien czas - po prostu nie, nie dam rady, mogę zrezygnować z aktywności fizycznej albo nie nosić maseczki/nosić atrapę. W Szwajcarii, gdzie jestem obecnie, maseczki po prostu na dworze nie noszę. W Polsce jeżdżąc na rolkach - po pustych uliczkach osiedlowych, nocą, nosiłam atrapę. Dbałam o to, żeby wychodzić w czasie, w którym nikogo na dworze nie było, żeby wybierać trasy, o których wieloletnie doświadczenie mi mówi, że są puste - i rzeczywiście, w czasie takiej godzinnej jazdy może czasami widziałam jedną osobę kilkaset metrów ode mnie.