Chodzi o opisanie przez "Gazetę Wyborczą" zorganizowanej na Uniwersytecie Warszawskim w listopadzie zeszłego roku debaty na temat dziennikarstwa i mediów społecznościowych, w której wziął udział m.in. Krzysztof Ziemiec, dziennikarz TVP.
Ziemiec mówił na niej m.in. o niezależności dziennikarskiej. - Nie ma niezależnych dziennikarzy, to są bajki, które możecie sobie włożyć do szuflady. Nie ma, nie było i nie będzie niezależnych dziennikarzy. Mogą być wyjątki na takiej zasadzie, że ktoś ma bardzo bogatych rodziców, którzy go sponsorują we wszystkim. I nie musi go interesować zysk, pieniądze ani to, że musi zapłacić za czynsz, za dzieci w szkole, za chorobę rodzica - stwierdził Ziemiec. - Mówienie, że media publiczne były kiedykolwiek dziewicą, to jest mijanie się z prawdą. Nigdy nie były dziewicą. Mogłyby być tylko w mniejszym lub większym stopniu... nie powiem czym, ugryzę się teraz w język.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
W latach 30-tych w Niemczech krążył taki dowcip: Blond wie Hitler, groß wie Goebbels und schlank wie Göring...
Wiarygodność Ziemca ma się tak do wiarygodności dziennikarskiej jak butelka denaturatu ma się do butelki osiemnastoletniego single malta.
A jego tłumaczenie można przedstawić tak: "w każdej butelce whisky, nie ważne jak szlachetnej, jest domieszka denaturatu ".
Ale przynajmniej przez te cztery lata spłaci swoje kredyty. Wiarygodnością.
"Cnotliwa prostytutka".
Opierała się Pani?
Tak... o stół!
Ziemcostwo Polskie broni swojego - takie zbójeckie prawo.
Swoją drogą nikt tak nie uderzył w "jego wiarygodność jako dziennikarza", jak pewien ziemiec o inicjałach KZ (zbieżność nieprzypadkowa). Przedstawił "go" jako dziennikarza zależnego, no bo skoro "niezależne dziennikarstwo nie istnieje"...
Po co w ogóle takiego słuchać.