Samorządy wytyczały więc nowe obwody, od których zależy, do jakiej szkoły chodzić będzie każdy z uczniów. Prezydenci, burmistrzowie i wójtowie dostali na to ledwie kilka tygodni – często nie mieli czasu, by przeprowadzić pogłębione konsultacje z rodzicami i nauczycielami. Ale nawet tam, gdzie udało się wypracować kompromis, nie oznaczało to końca problemów. Bo uchwały samorządów musiał zaakceptować podległy Ministerstwu Edukacji Narodowej kurator oświaty.
Teoretycznie kurator miał się zająć tylko techniczną stroną reformy – sprawdzić, czy plany gmin są zgodne z nowym prawem. W praktyce kuratoria w całej Polsce próbowały wymusić na samorządowcach rozwiązania, które uznały za lepsze. Kuratorzy oczekiwali przede wszystkim stworzenia większej liczby szkół podstawowych w miejsce gimnazjów.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze