Tylko pięć aktów dyskryminacji przez cztery lata? Ustawy równościowej nie da się egzekwować - wynika z raportu organizacji działających na rzecz równości.

Ustawa, która weszła w życie w 2011 r., pozwala dochodzić odszkodowania za nierówne traktowanie. Ministerstwo Sprawiedliwości - wbrew unijnym dyrektywom, które nakazują rządom monitorować sprawy z zakresu równego traktowania - nie gromadzi informacji na temat spraw, które trafiają z tego tytułu do sądów. Zbadano to w ramach wspólnego programu Sieci Obywatelskiej - Watchdog Polska i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Zapytano 286 sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych. Tylko sześć sądów odnalazło u siebie takie sprawy. Doliczyły się 22 spraw od 2011 r., ale kiedy badacze zajrzeli do akt, okazało się, że większość to sprawy albo z kodeksu pracy, albo o ochronę dóbr osobistych - a więc nie z ustawy równościowej. Sukcesem - choć jeszcze nieprawomocnym - zakończyła się tylko jedna z tych pięciu spraw: ochroniarza, którego pracodawca zobaczył na zdjęciach z Marszu Równości w Krakowie i zwolnił za pomocą SMS-a, dodając, że w jego firmie nie ma miejsca dla "pedałów".

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    No i o to przecież chodzi: żeby na papierze było, może się wtedy jakaś Unia czy inna fundacja nie przyczepi. Ze w praktyce to nikomu nie pomoże, nie szkodzi, bo i tak pomóc nie powinno. Inna sprawa, że problem leży nie tylko w nieprecyzyjnym prawie, pisanym, żeby coś zamieść pod dywan i mieć święty spokój. Brakuje przyzwoitej edukacji do życia w społeczeństwie, wychowania w szacunku do innych, kształtowania postaw demokratycznych (przy czym nie można przedstawiać demokracji jako prymitywnej dyktatury większości). Bez tego, nawet z najlepszym prawem, zawsze będziemy mieli do czynienia z syndromem tzw. "wujasa", który nie widzi nic złego w niewybrednych dowcipach o pedałach, czarnuchach, brudasach itp., opowiadanych u cioci na imieninach czy wypisywanych anonimowo w internecie. A skoro tak można, to dlaczego nie z mównicy sejmowej?
    już oceniałe(a)ś
    17
    2
    Na papierze nie ma, oficjalnie wszystko jest w porządku. I o to chodzi. Bo realnej woli zrobienia czegokolwiek nie ma. Urzędnicy i politycy albo mają to wszystko głęboko w d**ie, albo dyskryminację osób odstających od modelu heteroseksualnego polaka-katolika uznają za słuszną i właściwą.
    już oceniałe(a)ś
    6
    2
    Na papierze w Polsce nie ma dyskryminacji. Bo przepisy ustawy równościowej są niejasne To prawdziwy powód do niepokoju. Tyle organizacji społecznych chętnych do pomocy, a tu sądy i prokuratura trzymają się przepisów. Dziwne, że nie zauważono do yej pory dyskryminacji tak wybitnych jednostek, walczących o wolność słowa i obyczajów, jak zwolnionej dyrektorki teatru, która głowę kościoła nazwala kpem, używając jednak nazwy rosyjsko-tatarskiej, czy krytyki zacnego profesora, który nieopatrzenie podzielił się myślą, ze kazirodztwo straciło rację bytu wobec środków zapobiegających rodzeniu potomstwa ze związków zbyt blisko spokrewnionych osobników. I gdzie są ci obrońcy praw? Od razu 40% spraw o prześladowania więcej. I tak trzeba pokazywać ten problem, a nie narzekać, że przepisy mało precyzyjne.
    już oceniałe(a)ś
    0
    4
    "Projekt "Sieć tolerancji" jest adresowany do sześciu mniejszości w Polsce: Ukraińców, Żydów, Romów, muzułmanów, osób LGBT i Afrykanów." Charlie Hebdo. Nie wspierajmy "mniejszości", które egzekwują swoje "prawa" morderstwem.
    już oceniałe(a)ś
    7
    12