Nikt chyba nie chciałby powtórzyć sytuacji z Węgier, gdzie książki nie dojechały do szkół na czas i ludzie demonstrowali na ulicach z powodu niszczenia państwowej edukacji - mówi o kłopotach z darmowym podręcznikiem dla pierwszoklasistów Jarosław Matuszewski, przewodniczący sekcji wydawców edukacyjnych w Polskiej Izbie Książki i rzecznik WSiP.

1 września 2014 roku do pierwszych klas pójdzie około 550 tys. dzieci. Wszystkie mają dostać od państwa darmowy podręcznik. Jak zostanie przygotowany? O tym w sobotę opowiadali premier Donald Tusk i minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska. Co o pomyśle sądzą wydawcy, których dominację na rynku zaburza pomysł premiera?

Justyna Suchecka: Premier Donald Tusk powiedział o wydawcach: "nie są odpowiedzialni za wychowanie dzieci, tylko za swój biznes". Zabolało?

Jarosław Matuszewski : - Takie medialne wystąpienia zawsze muszą być nacechowane emocjami, bo takie są zasady PR i współczesnej retoryki. Dlatego nie ma co ani szczegółowo analizować tych wypowiedzi, ani się na nie gniewać. Dokładnie przysłuchiwałem się konferencji. Jeśli zdejmiemy z wypowiedzi premiera i ministry medialną otoczkę, to spojrzymy na sprawę inaczej.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    W cywilizowanym Kraju nie "wydawcy" decydują o jakości i ilości podręczników. Im się tylko tak wydaje, że mogą wydać wszystko, co kolorowe i co przyciąga wzrok dziecka. Za edukację odpowiada resort edukacji, a nie "wydawcy".
    już oceniałe(a)ś
    14
    5
    "Czasami wręcz dosłownie - jest elementem boksu. Kosztuje ok. 24-29 zł." Więc czemu nie da się ich kupić tylko cały "pakiet" za 3-cyfrową sumę? A no tak, większość jego zawartości by się nie sprzedawała. A wydawcom jak każdej innej firmie zależy tylko i wyłącznie na własnym zysku, to nie fundacje charytatywne.
    I tak i nie. Koszt dystrybucji np. 8 książek jest zawsze większy, niż koszt dystrybucji jednego pudła z 8 książkami - inny sposób magazynowania, więcej pracy przy wystawianiu dokumentów, kompletowaniu itd. Poza tym olbrzymia część ceny to właśnie koszt dystrybucji - w przypadku podręczników to ok. 35-45%, dla innych książek nawet 50-60%.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Skąd w ludziach ta magiczna wiara, że jak urzędnik się za coś weźmie, to będzie to dobrze zrobione?
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Dzieci, szczegolnie te najmlodsze, maja CUDOWNY dar wyobrazni, zadawania prostych pytan i okazywania PRAWDZIWYCH odczuc. Sa INTELIGENTNE. W wieku okolo 2 lat juz mowia (bez pomocy nauczyciela, psychologa i POMOCY EDUKACYJNYCH) - cala ta umiejetnosc rodzi sie z kojarzenia dzwiekow i obrazow z otaczjacego je swiata. I pozniej wkraczamy MY, dorosli, ktorzy zaczynaja te CUDNE DZIECI oklamywac, zmuszac, powstrzymywac, lamac ich wole - a wszystko to w imie WYCHOWANIA i EDUKACJI.... A SZKOLA uwaza ze sa IDIOTAMI... I ze potrzebuja tysiace form pomocy "naukowej", bo bez tego nie naucza sie czytac, liczyc i zyc w spoleczenstwie....
    już oceniałe(a)ś
    8
    2
    Nie wiem czym Wy wydawcy się przejmujecie? Ministerstwo zaprojektuje podręcznik, który w postaci komputerowego pliku trafi do setek tysięcy punktów ksero w kraju. Odpada dystrybucja i problem w rodzaju "jak my te tysiące książek na czas mamy wydrukować?" Dziwne, że jeszcze minister finansów się nie zbuntował, wszak zmniejszenie wydatków rodziców oznacza niższe wpływy do budżetu z tytułu podatków, a tu jeszcze państwo ma za coś dodatkowo płacić.
    już oceniałe(a)ś
    4
    2
    Miszcz krętactwa
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    Przed laty, kiedy chodziłem do podstawówki uczyliśmy się z podręczników po starszej siostrze lub bracie. Czy ówcześni uczniowie byli gorzej wykształceni i posiadali mniejszą wiedzę? Uważam, że jest wręcz przeciwnie. Komplet podręczników nie może kosztować kilkaset złotych i służyć jeden rok szkolny. To jest zwyczajne nabijanie kasy przez wydawnictwa, które często reprezentują marny poziom.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    Każdy, kto choć trochę zapoznał się z ofertą podręczników jednorazowych (a właściwie pozornych - np użytych 3 razy w ciągu roku), intuicyjnie wyczuwa, że za tym kryje się jakiś monstrualny przekręt. Popatrzmy na fakty. * Praktycznie już wszystkie podręczniki są jednorazowe a nowe wydania tych bez wklejek, wycinanek, mazanek i... obowiązkowego niszczenia, różnią się zwykle szczegółami składu, nie zaś treścią. To powoduje, że jakoby nie można użyć tej samej książki wielokrotnie. Techniczna jakość wydania jest zwykle bez zarzutu (czytaj: droga), merytorycznie jest różnie. Można pokazać podręczniki z ewidentnymi i kompromitującymi autora błędami. Pytanie, jak MEN mógł dopuścić taki "niby podręcznik" do wykorzystania szkolnego. * Wyprawki szkolne (czyli ten cały obowiązkowy śmietnik podręcznikowo-ćwiczeniowy) budżet rekompensuje w znacznym stopniu rodzicom wnioskującym o wsparcie, z uwagi na sytuację materialną. To są ogromne środki publiczne, które z budżetu trafiają do wydawców. Tak dzieje się co roku! Łatwo zatem zrozumieć panikę wydawców, że z tej kury znoszącej złote jaja, będą mieli ledwo cieniutki rosołek. Wniosek: - z wydawcami nie należy prowadzić jakichkolwiek pertraktacji, lecz raczej skierować sprawę do prokuratury. * Mnogość materiałów wspierających dydaktykę, praktycznie obezwładnia nauczycieli i pozbawia ich normalnej w tym zawodzie kreatywności. Prowadzi to zwykle do wyboru przez nauczycieli najmniej kiepskich podręczników i materiałów uzupełniających oraz zaniechanie własnych prac w dziedzinie indywidualnego programu nauczania. Ambitni i nieprzekupni spośród nich przygotowują własne materiały wspierające program nauczania w wersji elektronicznej i drukują je na własny koszt (wyjątkowo w szkole) lub przekazują nośnik lub link do nich rodzicom, w celu do wydrukowania w domu. * Informacje MEN na temat podręczników w wersji elektronicznej są od wielu lat bałamutne. Kilka lat temu było doniesienie, że już są opracowane, tylko muszą być przetestowane w wybranej grupie szkół. Najnowsze doniesienia mówią, że na ogłoszony przetarg na podręcznik elektroniczny nie zgłosił się żaden oferent. <a href="http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/449783,donald-tusk-obiecuje-darmowy-podrecznik-kto-za-niego-zaplaci.html" target="_blank" rel="nofollow">wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/449783,donald-tusk-obiecuje-darmowy-podrecznik-kto-za-niego-zaplaci.html</a> Wypada zapytać MEN o szczegóły tego przetargu. W ciemno mogę obstawiać, że został skierowany do wydawców a nie autorów. Przy opracowaniu e-podręcznika rola autora to 99% a reszta to korekta i poprawki edycyjne. Ted ostatnie czynności są i tak robione w służbach MEN. Pani minister można wyraźnie wskazać kierunki tropienia winnych owej niemożności w sprawie e-podręczników. Ona sama powinna ocenić, na ile to jest nieudolność, lenistwo a na ile działania korupcyjne. Premier Donald Tusk zapowiedział, że od 1 września 2014 roku uczniowie pierwszych klas szkoły podstawowej otrzymają darmowy podręcznik. Dodał też, że koszt produkcji podręcznika dla ok. 550 tys. pierwszoklasistów na 1 września 2014 r. nie powinien przekroczyć 10 mln zł. Zaznaczył przy tym, że rodzice wydają dzisiaj na tzw. boxy w pierwszej klasie blisko 140 mln zł. Zauważmy, że tylko dla pierwszej klasy oszczędność w środkach publicznych wynosi 130 mln zł w ciągu roku. Te środki publiczne to monstrualny haracz płacony przez rodziców corocznie wydawcom. Warto zauważyć, że ten podręcznik z założenia będzie wielokrotnego użytku! Uzupełniająco rząd (niekoniecznie sam MEN, bo tam może już węszyć prokuratura)powinien ogłosić konkurs dla nauczycieli na coroczne opracowywanie w wersji elektronicznej materiałów uzupełniających. Zwycięzcy powinni mieć zagwarantowany wykup majątkowych praw autorskich i opublikowanie ich na portalach MEN do nieodpłatnego pobrania przez wszystkich zainteresowanych. Na tymże samym portalu MEN powinny być dostępnie nieodpłatnie wszystkie lektury szkolne!
    @m.gawka Doświadczenia z e-podręcznikami są różne. Np.Korea Pd. się z nich wycofuje - spadek poziomu edukacji.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0