Chodzi o sprawę opisaną w sobotę przez "Gazetę Wyborczą". Pogotowie ratunkowe nie przyjechało do 2,5-letniej dziewczynki, choć miała 41,5 st. gorączki, dreszcze i wymioty. Kazali matce dzwonić do nocnej i świątecznej pomocy medycznej. Stamtąd lekarz też nie przyjechał. Gdy dziecko wreszcie dotarło do szpitala, na ratunek było już za późno. W środę dziewczynka zmarła.
- Ta sytuacja mnie oburza - mówił na konferencji prasowej w Szczecinie. - Czuję ogromny ból związany ze śmiercią tego dziecka. Jestem zobowiązany wyjaśnić bardzo dokładnie, gdzie popełniono błąd, kto ten błąd popełnił i przykładnie ukarać tych, którzy błąd popełnili. Chcę wierzyć, że takie sytuacje nie będą miały miejsca, że ta sytuacja wzbudzi naszą lekarską czujność.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze