Coraz więcej firm chce wozić polskich biznesmenów odrzutowcami. Robią to już spółki Zygmunta Solorza-Żaka oraz Jana Kulczyka. Kilka tygodni temu do powietrznej walki włączył się gigant wagi ciężkiej - amerykański NetJets.

- Jedi Four Zero Alfa, skręć w prawo, kurs jeden pięć zero, zniżaj się do trzech tysięcy stóp - angielskie słowa kontrolera w słuchawkach brzmią sucho niczym trzaski.

- Trzy tysiące stóp ustawione, kurs sto pięćdziesiąt ustawiony - odpowiada kapitan po zmianie parametrów autopilota.

- Wysokość trzy tysiące i kurs sto pięćdziesiąt sprawdzone - potwierdza pierwszy oficer.

Niewielka cessna citation CJ2 ma dwa odrzutowe silniki i rozcina powietrze z prędkością ponad 750 km na godzinę. Właśnie wystartowała z Bydgoszczy, do której doleciała z Warszawy w niecałe pół godziny. Na pokład mogła przyjąć sześć osób, ale tym razem leci tylko Jarosław Kłapucki, współwłaściciel toruńskiej firmy Consus handlującej m.in. uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. To jeden z kilkuset pasażerów korzystających z usług firmy Blue Jet. Są wśród nich polscy biznesmeni z pierwszych stron gazet, są też przedsiębiorcy z Rosji i Ukrainy, którzy przynoszą spółce grubo ponad połowę przychodów. Latają na wakacje i na rozmowy handlowe.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze