- To była najdłuższa i najczarniejsza noc w historii Węgier od upadku komunizmu - mówił wczoraj o poniedziałkowych zamieszkach premier Ferenc Gyurcsány. Rzeczywiście, takich scen na ulicach Budapesztu Węgrzy nie oglądali od rewolucji 1956 r.: płonące samochody, rozbite witryny sklepów, gaz łzawiący, salwy z armatek wodnych i świstające w powietrzu kamienie oraz butelki z benzyną.
W nocy z poniedziałku na wtorek pokojowa manifestacja przeciw wyborczym kłamstwom rządzących socjalistów przerodziła się w bitwę z policją. Około godz. 1 nad ranem kilkudziesięciu manifestantów wzięło szturmem budynek telewizji publicznej, gdzie chcieli odczytać petycję z żądaniem dymisji szefa rządu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze