- Nie dziwię się, że ludzie kupują tańsze paliwo - przyznaje Jan Fuks, właściciel stacji w Lesku i Sanoku. - Ale ja nie jestem w stanie z tym konkurować, bo nie mogę obniżyć ceny do 3,20 zł. Przez handel paliwem z Ukrainy od ostatniego roku na obu stacjach musiałem zwolnić dziesięciu pracowników - mówi.
Fuks od zeszłego roku pisze doniesienia w sprawie nielegalnego handlu benzyną. Podaje miejsca, w których się to odbywa, dołącza zdjęcia. Jego pisma trafiają do policji, prokuratury, urzędu skarbowego. - Dostałem odpowiedzi wymijające, że się zajmą, że zbadają. Efekty? Żadnych. Do dziś odbywa się to jawnie i nikt nie niepokoi handlarzy - opowiada.
Wszystkie komentarze