Już wiemy, że dzięki budżetom partycypacyjnym mogą powstawać ciekawe inwestycje, ważne dla lokalnych społeczności. Teraz czas na poważne pytania - czemu te budżety docelowo mają służyć? To jedno z zagadnień warsztatów organizowanych w siedzibie naszej redakcji w ramach Pracowni Miast.

Porto Alegre. Te dwa słowa zna już chyba każdy aktywista. To w tej niespełna półtoramilionowej brazylijskiej aglomeracji dwie dekady temu mieszkańcy przejęli władzę nad całym budżetem. Układali go podczas ludowych zebrań. Efektem była radykalna poprawa jakości życia: zwiększył się odsetek domów z dostępem do wody pitnej i kanalizacji, powstały nowe szkoły, przychodnie i drogi. Cud z Brazylii zainspirował podobne działania w setkach miast.

Jeszcze kilka lat temu o przeszczepieniu tego eksperymentu na polski grunt mówili tylko anarchiści. Ale z roku na rok rosły w siłę ruchy miejskie łączące coraz więcej osób zainteresowanych współdecydowaniem o swoim otoczeniu. Po raz pierwszy budżet obywatelski (na małą skalę) wprowadzono w Sopocie. Dziś już w kilkudziesięciu miastach mieszkańcy w głosowaniu decydują o podziale publicznych pieniędzy. Na razie nie są to duże kwoty - kilka, czasem kilkadziesiąt milionów złotych. W tym roku na eksperyment z budżetem partycypacyjnym zdecydowała się Warszawa - podzieliliśmy około 26 mln zł.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze