W 2018 roku Katowice przyciągnęły uwagę świata podczas szczytu klimatycznego COP26. Nie chodzi o przełomowe ustalenia, trudne kompromisy czy wykuwanie skutecznej polityki do walki ze zmianami klimatu, tylko o stołówkę. W Katowicach - tu bez zdziwienia - rządziły kotlety. I chociaż hodowla bydła na mięso i związane z tym emisje metanu, degradacja gleby i wylesianie nie były i nie są głównym wątkiem rozmów klimatycznych na COP, zmiana już zaszła w świadomości ludzi. Dlatego właśnie katowicka stołówka przyciągnęła uwagę, a Polska dostała w Katowicach zaszczytny tytuł Skamieliny Roku.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Mięsko zostaje w menu na zawsze :)
To tylko kwestia jak długo będzie cię stać. Bezgraniczna miłość Polaków do samochodów słabnie wraz ze wzrostem cen paliwa.
Jeśli zostaną ograniczone dopłaty do produkcji mięsa (a do nich dokładają się nawet weganie) oraz będzie następował dalszy wzrost cen pasz, na mięso będzie stać tylko naprawdę bogatych
Komentarz na poziomie gimbusa. I mówi to wszystkożerca.
Pomimo cen paliwa ruch nie jest organiczony, samochodów nie jest mniej. Przy wzroście cen o ponad 50% ograniczenie jest mniejsze niz 10% wiec sobie jeszcze troche poczekasz na to, żeby ludzie przestali jeździć.
Pozatym zakładasz, że regulacje ciągle będą tworzone przez eko organizacje dotowane przez putina - to się kończy.
Tyle, że w przypadku mięsa, już sam brak dopłat rolniczych spowodowałby wzrost cen o ok. 150%, a tak naprawdę więcej, bo te szacunki nie uwzględniają faktu, że część producentów by padała a więc ceny wzrósłby jeszcze więcej. Gdyby uwzględnić wpływ produkcji mięsa na środowisko i obciążyć kosztem konsumenta tym kosztem, to znowu byłoby dodatkowe kilkadziesiąt procent. Myślę, że koszt 40 zł za pojedynczą pierś z kurczaka, 120 zł za stek itd. dość mocno ostudziłby zapał do jego jedzenia. Oczywiście nie wyeliminowałby go całkowicie. Mięso kosztuje ile kosztuje tylko dzięki dotacjom i możliwości eksternalizowania faktycznych kosztów produkcji.