Ten tekst nie powstałby, gdyby nie sami leśnicy, którzy podzielili się z nami wiedzą na temat sytuacji w Lasach Państwowych. Jeśli pracujesz w tym państwowym przedsiębiorstwie i chcesz nam opowiedzieć o tym, co się w nim dzieje, skontaktuj się z nami: klimat@wyborcza.pl
Gwarantujemy anonimowość naszym informatorom.
***
Na nowoczesny biurowiec w środku lasu zwrócili nam uwagę sami leśnicy z północno-wschodniej Polski. O tym, że Lasy Państwowe wydają miliony na komfort pracy, było w kraju głośno w ostatnich latach. Dyrekcje nadleśnictw wprowadzały się do kilku nowoczesnych siedzib, o czym jeszcze napiszemy na końcu. Ale przypadek nadleśnictwa Krynki – jak przekonują nas pracownicy Lasów – jest wyjątkowy. Imponujący gmach powstał w Poczopku, na skraju Puszczy Knyszyńskiej, około 30 metrów od... poprzedniej siedziby nadleśnictwa Krynki.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Wszędzie gdzie się pojedzie widać wycięte lasy na skalę niespotykaną nigdy wcześniej. Tną przez 12 miesięcy w roku nie zważając na okresy lęgowe (kiedyś praktycznie wycinki były tylko zimą). Nie liczą się z nikim i z niczym. To nie są Lasy Państwowe, tylko traktują je jak Lasy Prywatne lub raczej Lasy Partyjne.
To już nie są leśnicy, tylko bandyci. Bo potrzebna KASA na rozdawnictwo i pensje. Średnia pensja w LP to 7 tys. a nadleśniczy to i 20 tys. musi zarobić.
A zalesianie to ściema. To nie zrekompensuje aktualnej dewastacji.
Ale jak rozmawiałem jednym leśnikiem to mi powiedział "No wie pan jak jest. Polecenia idą z góry - ciąć wszystko. Każdy ma rodziny, mieszkania służbowe, kredyty..."
Potem będą mówili że "oni tylko wykonywali rozkazy"...
Bo lasy państwowe nie istnieją :( To prywata w czystej postaci z której Polska a nie ma pożytku :( Robią co chcą jak chcą,tną i sprzedają a profitami sami się dzielą .
Inwestowanie w realizację projektów budowlanych to częsta praktyka w strukturach mafijnych. Analogia przypadkowa.
Jeszcze za komuny leśniczowie pili, bo to taka praca. Człowiek szedł do pracy, bo lubi las, a tu musi go rżnąć bezlitośnie. Stąd frustracja.
Teraz już dylematów moralnych leśnicy nie mają. To zatwardziały beton. Już dekadę temu, wejście do tej kierownictwa tej organizacji wymagało niezłej twardości i znieczulenia - i nie każdy potrafił przejść inicjację na polowanku.
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak wygląda kształtowanie nowych pisowskich elit - tego w Polsce nie widzieliśmy od czasów XVIII w. nadzorców niewolników.
NIK będzie miał w przyszłości pełne ręce roboty. Te decyzje urzędników leśnych nie wypatrują i przyjdzie dzień odpowiedzialności i rozliczeń finansowych
Z tego co wiem, to już zacierają ślady.
Ale i tak nie zostaną ukarani główni winni, tylko jakieś pionki. Bo polecenia są wydawane ustnie tak, że podwładni sami się mają domyślać co mają robić. I często robią to (wycinki) z dużą nadgorliwością.
Tak. I jeszcze koniecznie zielone drzwi i fotele.
A co innego może wymyślić na-leśnik żyjący w wypaczonym przekonaniu o słuszności "czynienia sobie ziemi poddanej".
Mówisz mentalność? Gdyby tak było zwierzozbójcy powinni powiesić na ścianie głowę osła, bez urazy. Tak na marginesie, wydali ze 100 melonów na nowe siedziby w całej Pomrocznej... ile to milionów kubików drewna poszło pod topór qrwa mać, w doopę kopana leśna hołota...
Dokładnie tak to wygląda. To patologia i partyjne zaplecze finansowe. Są nastawieni wyłącznie na zysk. Znam osobiście jednego dyrektora regionalnego. Typowa ***dzielska kariera. Był zwykłym leśniczym, ale od wielu lat w partii, więc awansował błyskawicznie.
Poza tym, nie ma już fachowców, a ci co zostali cicho siedzą lub powielają partyjne teorie że las leczy się wycinając go.
Nam po nic.
Ale to finansowe zaplecze partii. Nie dość że jest kasa za rabunkową wycinkę, to jeszcze można zarobić budując takie pałace. Oczywiście to wszystko jest dostępne tylko dla członków mafii.
Po lasów cięcie i zwierzyny tępienie :(((
Mundur w Polsce zaczyna się kojarzyć z tępymi półgłówkami będącymi siłowym zapleczem partii.