W debacie „To be or not to be in Poland? – Wyjście w świat – globalny biznes. Ekspansja zagraniczna: czy to temat dla start-upów? Z czym i jak iść w świat?” udział wzięli Wiktor Schmidt, szef firmy Netguru, Wojciech Wolny, prezes zarządu spółki Euvic, oraz Marcin Franc z firmy Photon.
Uczestnicy debaty próbowali m.in. odpowiedzieć na pytanie, od jakich czynników właściciele start-upów powinni uzależniać decyzję o wejściu na rynki zagraniczne. Jak podkreślał Wojciech Wolny, kluczowy wpływ na to ma branża, w której dana firma chce zaistnieć.
– Jeżeli prowadzimy np. porównywarkę cen ubezpieczeń, bardzo lokalny biznes, zazwyczaj nie ma potrzeby wyjścia z tą usługą na zewnątrz. Jeśli jesteśmy natomiast dwuosobowym zespołem studentów, który wymyślił interesującą aplikacją mobilną, nie ma sensu ograniczać się tylko do lokalnego rynku, bo ludzi, którzy klikną w nią za 1 euro będzie mnóstwo także w innych krajach. Przede wszystkim nie powinniśmy się bać wejścia na zagraniczne rynki – mówił Wojciech Wolny.
– Gdy mamy szansę osiągnąć coś za oceanem – przenieśmy się tam i działajmy. Pamiętajmy jednak także o rynku środkowoeuropejskim, zwłaszcza jeśli chodzi o sektor usługowy. Z dużym utęsknieniem patrzymy na biznesowy model amerykański i izraelski. Uważam, że powinniśmy się skupić na naszych atutach. Zamiast szukać jednorożców, poszukajmy polskiego żubra. Jeśli chcemy prowadzić biznes z Polski, pamiętajmy w jakim położeniu geograficznym się znajdujemy – dodał Marcin Franc.
Patrycja Maciejewicz pytała swoich rozmówców o to, co ich zdaniem jest przewagą start-upów w ekspansji zagranicznej. Uczestnicy debaty zgodnie stwierdzili, że ich największą zaletą jest nieograniczona wręcz wiara w swoje możliwości. – Tak naprawdę wolno im też nieco więcej. W przypadku dużych firm niektórych agresywnych działań, które mają znaczący wpływ na szybszy rozwój, nie wypada wręcz wykonywać – przyznał Wiktor Schmidt.
– Małym firmom łatwiej wybacza się błędy. Właściciele start-upów mogą być buńczuczni i mówić, że posiadają nie wiadomo jakie technologię, a później dostarczać to z opóźnieniem lub tłumaczyć się, czemu tego nie zrobili. Deklaracje start-upów to często science-fiction. Powiedziałbym nawet, że 9 z 10 firm, które prezentują się na European Start-up Days, z dużym prawdopodobieństwem swoich produktów nie będzie w stanie dowieźć – wyjaśnił Marcin Franc.
Cześć debaty poświęcono także dyskusji o tym, jak odpowiednio przygotować firmę do działalności międzynarodowej.
– Wszystko zależy od tego, w jakiej branży działamy, jaki produkt lub usługę oferujemy. W branży technologicznej mamy tę przewagę, że jest ona wirtualna i można w niej tworzyć na całym świecie i adresować do klientów z całego świata. Najważniejszym elementem jest tzw. mindset, odpowiednie nastawienie. Trzeba szukać dobrych wzorców – zaznaczył Wiktor Schmidt.
Wojciech Wolny przekonywał zaś, że kluczowa może się okazać znajomość kultury kraju, z którym chcemy się biznesowo związać.
– Boleśnie przekonałem się o tym w Hiszpanii, umawiając się na kolację o 20. Byłem 15 minut przed czasem, sjesta trwała w najlepsze. Umówiony ze mną biznesmen pojawił się w restauracji o 21. Zrobienie czegoś podobnego w Niemczech byłoby dużym kłopotem. Dzięki znajomości kultury i obyczajów łatwo zrozumieć, jaki PR tworzyć. Bardzo ważny jest też bezpośredni kontakt z biznesowymi partnerami. Warto zatem ruszyć się i odwiedzać targi, kongresy i uczestniczyć w różnych misjach gospodarczych – podsumował Wolny.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze