Co tydzień Jarek Szubrycht przygotowuje specjalną listę piosenek na Spotify (znajdziesz ją na końcu tekstu). To specjalne wydanie poświęcone naszeku plebiscytowi Sanki na najciekawsze nowe twarze na polskiej scenie muzycznej. W sobotę poznaliśmy finalistów - w piątek 16 kwietnia poznamy laureata.
Mówią, że dobre zdjęcie warte jest tysiąc słów. Ciekawe, ile w takim razie warta jest dobra piosenka? A blisko trzydzieści takich piosenek? Od czterech lat – z ubiegłoroczną, pandemiczną przerwą – nasłuchujemy, co w rodzimej trawie piszczy, by wiedzieć, co za chwilę będzie nam w kolektywnej duszy grało. Piszemy o tym, rozmawiamy z artystami, recenzujemy i polecamy... ale dzisiaj przechodzimy od słów do czynów.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ale ona jest dojrzała
Nie pomyślałbym że to twoja stara
Innym dupom nara" - krzyczy młody gitarowy buntownik Zdechły Osa, przyszła gwiazda polskiej sceny.
No to nara, panie Osa.
Coo-coo-ca-choo, Mrs. Robinson
Jesus loves you more than you will know
Whoa, whoa, whoa
God bless you, please, Mrs. Robinson
Heaven holds a place for those who pray
Hey, hey, hey
hey, hey, hey
She loves you ye ye ye
She loves you ye ye ye
She loves you ye ye ye
Ojej, piosenki dwudziestolatka nie trafiają do czterdziesto-piędziesięcilatków.
Szok i niedowierzanie.
Chyba jeszcze nigdy w historii muzyki popularnej nic takiego się nie wydarzyło.
Ostra riposta. Paul Simon aktywny chyba do dziś, a przez dziesięciolecia w czubie mainstreamu.
Kolega z emigracji podzielił się ze mną anegdotą z wizyty w punkcie z używanymi telefonami.
Krótki pobyt w kraju po latach nieobecności, w sam raz, by uderzyły go zmiany kulturowe.
Kiedy wszedł do sklepu, całkiem młody sprzedawca zachwalał zalety jakiegoś aparatu. Klientka w wieku na oko 20 lat. Sprzedawca niewiele starszy. Wychwycił kilka śmiesznie brzmiących makaronizmów, i choć wiedział, że chyba rozmawiają o telefonie, to nie rozumiał, co mówią.
Kiedy zwrócił się do starszego pana (40+) zaczął używać nienagannej, literackiej polszczyzny.
Nara.
Łatwo, gdyby to był debiut... Szkoda czasu. Niestety.
Wydałby wydał, progrocka też powstaje ciągle bardzo dużo.
A jak chcesz słuchać muzyki z list przebojów, to informuję, że listy przebojów to zawsze był syf z Boney M i Tercetem Egzotycznym na pierwszych miejscach. Nic się nie zmieniło.
Oprócz tego o Macie, wszystko prawda.
Muzyka skończyła się na Zbigniewie Hołdysie!
I to razem z nim!
I co to za nowa moda na dziewczyny o głosie kozy z zatwardzeniem (i wadą wymowy)?
Nie rozumiem zachwytów nad Kwiatem Jabłoni - ciężko muzycznie odróżnić jedną piosenkę od drugiej, dziewczyna nie umie śpiewać, a w każdym razie nie taki repertuar, gdzie słychać wszystkie wokalne niedostatki. Wierszyki jak z oazy.
chłopak Z Kwiatu też głosu nie ma...
Pamiętajmy, że ostatnia płyta pana Hołdysa, wydana ćwierć wieku temu była absolutnie wybitna.
To jest kunszt, niech się młokosy uczą:
Pamietam jak O-o-o, przez ulicę z wielką gracją szłaś
Pamietam jak O-o-o, na mój widok odwróciłaś twarz.
Weź mnie we śnie ze mną bądź,
We śnie weź mnie całą noc.
Hołdys jest twórcą "Autobiografii" Perfektu i przeszedł do historii polskiego rocka. Żadna z tych przyśpiewek nie przetrwa próby czasu, poza Hana Rani.
Po prostu piosenek było mniej i były katowane w nieskończoność w radiu jak ta nieszczęsna Autobiografia. I tyle.
Brain dead? Nie proste a prostackie.W każdej dziedzinie sztuki jest kanon, są evergreeny, utwory, które przetrwały próbę czasu, w których kolejne pokolenia odnajdują swoje doświadczenia. Są dzieła oryginalne, idiomatyczne i wtórne, banalne. Są pionierzy i epigoni, naśladowcy. One hit wonders.
i "Autobiografia" jest tym kanonem i evergreenem? O borze.