Matka Marcina krzyczała do mnie w sądzie: "Pani! Ratuj mi syna!". A co ja mogłam? Przecież nie powiem, że Majka się sama zamordowała
Reportaż był opublikowany w "Dużym Formacie" 5 marca 2015 r.
Grudniowa noc. Zimno. Maja Buczek wraca do domu z andrzejkowej imprezy. Mieszka na obrzeżach Wrocławia. Trochę wypiła. Jest głodna. Matka śpi na górze, w kuchni został garnek zupy. Odpala gaz, szykuje talerz. Pukanie.
- Co tu robisz, Marcin?
- Wpuść mnie.
Marcin, chłopak Majki, przyjechał za nią z miasta taksówką. Na stole stanął drugi talerz. Podobno rozmawiali. Podobno Majka nie zmieniła zdania. Już nie będę z tobą, powtarzała, nie będę. Znali się 11 lat. Byli razem przez osiem.
Wszystkie komentarze
Nie zdziwila bym sie gdyby na dodatek twierdzil, ze to jemu od sie cos nalezy.
od ofiary sie cos nalezy