Według poradników istnieje miłość, którą trzeba leczyć jak nałóg - rozmowa z socjolożką Anną Ziółkowską
Rozmowa była opublikowana w "Dużym Formacie" 17 lipca 2006 r.
Dlaczego ludzie czytają poradniki o miłości?
- Bo sobie z nią nie radzą. I trudno się dziwić. Z jednej strony chcemy trwać z kimś w romantycznej jedności, cudownej unii dusz. Z drugiej - być niezależną jednostką, która ma swoje odrębne życie. Robi się z tego straszny klops. Poradniki mają nam podpowiedzieć, jak to pogodzić.
Skąd taki klops?
- Taka nasza historia. Przez wieki bardzo różne uczucia nazywano tym samym słowem: miłość. W starożytnej Grecji oznaczała ona relację dorosłego mężczyzny z młodym chłopcem. W czasach późnego średniowiecza - pragnienie posiadania cudzej żony, coś, co nie mieści się w ramach związku uznawanego przez Kościół, groźne uczucie wymagające zapanowania. Miłość w czasach romantyzmu to była wielka pasja. W czasach wiktoriańskich - czyste, aseksualne uczucie matki do dziecka.
Wszystkie komentarze