Bo Kasia wysiadając z autobusu rzuciła "Jest pan nieuprzejmy. Złożę na pana skargę"
Reportaż był opublikowany w "Dużym Formacie" 19 kwietnia 2012 r.
Ona: studentka historii sztuki na uniwersytecie w Kent. Podwójne obywatelstwo polsko-brytyjskie. Do Krakowa przyjechała na krótko.
On: dobry mąż i ojciec 5-letniej dziewczynki. Lubiany przez sąsiadów. Kierowca autobusu z wieloletnim doświadczeniem.
Ciało Kasi leżało w rowie pełnym wody. Tuż przy nasypie kolejowym przy ul. Siewnej w Krakowie i 80 metrów od nowego osiedla. Przypadkowa osoba znalazła je rano w sobotę 30 lipca 2011 r.
Wszystkie komentarze
Być może temu człowiekowi tyle razy zdarzały się sytuacje, w których był obrażany i poniżany, że po prostu pękł, a dziewczyna jest przypadkową ofiarą. Była tam po prostu w złym momencie. Równie dobrze mógł to być ktoś inny, kto stałby się tą ostatnią kroplą. Gdzieś czytałam, że ludzie pracujący z ludźmi - na przykład nauczyciele lub opiekunowie w ośrodkach pomocy społecznej - często cierpią na zespół stresu pourazowego, na to samo, na co zapadają wracający z wojny żołnierze, gdy widzieli za dużo i doświadczyli za dużo. Zawody, w których codziennie doświadcza się od ludzi złości, wyzwisk, niechęci lub nawet nienawiści nie są ani szanowane, ani doceniane przez pracodawców, ani dobrze opłacane.
Może inaczej wszystko by wyglądało, gdyby ten człowiek dobrze zarabiał, nie musiał się martwić, czy mu wystarczy do pierwszego, a pracodawcy robiliby wszystko, aby pomóc mu zminimalizować stres. Częste przerwy w pracy, urlopy, docenianie człowieka za ciężką pracę i okazywanie mu tego benefitami i słowami. Mam wrażenie, że dziewczyna zginęła dlatego, że nie szanujemy siebie nawzajem.
Oczywiście nie znam się, ale pracowałam z ludźmi, wiem jakie to wyczerpujące, odeszłam, gdy byłam na granicy załamania. Mam wrażenie, że ten człowiek to przegapił. Nie muszę chyba dodawać, że to go nie tłumaczy i nie zmniejsza tragedii, ale zawsze warto wyciągać wnioski. Zawsze lepiej zapobiegać.
jeden głos rozsądku..
Heloł, ten typ woził STALE przy sobie broń. Broń, którą sam skonstruował, nota bene z kradzionych w pracy części.
Broń, w dodatku, śmiertelnie groźną. Nie gumową pałkę, nie paralizator, nie gaz.
I używał jej w taki sposób, żeby zabić: bił w głowę. Od tyłu.