Disco polo wchodzi do TVP i raczej szybko z niej nie zniknie. Kto bardziej zyska na tym przymierzu - pogardzana dotychczas muzyka czy media narodowe?

Tekst był opublikowany w "Gazecie Wyborczej" 10 lutego 2017 r.

Zakopane, 31 grudnia, próby przed koncertem sylwestrowym TVP 2 i Radia ZET. Maryla Rodowicz i Zenek Martyniuk po raz kolejny próbują piosenkę "Przez twe oczy zielone". Dla niezorientowanych: to hit grupy Akcent, klasyków sceny disco polo, której frontmanem jest Martyniuk. A on sam to dziś król disco polo.

Operatorzy, oświetleniowcy i reszta ekipy telewizyjnej po paru minutach znają już piosenkę na pamięć. Podłapują jednak nie rzewny refren, ale wers: "jak do tego doszło, nie wiem". Nucą go za każdym razem, gdy coś idzie nie tak - od złego ustawienia światła po wyczerpanie się zapasów alkoholu na afterparty. Wers okazał się zresztą na tyle przydatny, że już w nowym roku wszedł do języka potocznego ludzi z telewizji.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Więcej
    Komentarze
    Plebs rządzi to i plebs się bawi. A kiedyś w telewizorze był Teatr TV, Kobra, Kabaret Starszych Panów ale to se ne vrati. Nauka poszła w las.
    już oceniałe(a)ś
    63
    1
    Powstania, zawieruchy wojenne, emigracje itp. sprawiły, że inteligencja została wytrzebiona a odsetek ludzi o wyrobionym smaku jest w dzisiejszej Polsce niewielki. W przeważającej części jesteśmy potomkami chłopów pańszczyźnianych. Dla części społeczeństwa, telewizja "biesiadna" jest niestrawna, ale skoro ma swoich entuzjastów należy stworzyć oddzielne kanały telewizyjne dla mas (dawniej była to dwójka prowadzona przez Ninę Terentiew) i dla tych, którzy chcieliby obejrzeć coś strawnego w języku ojczystym. Pytanie tylko, czy misją telewizji "narodowej" nie powinno być raczej kształtowanie gustów a nie ciągnięcie w dół. W odsądzanym od czci i wiary PRL-u udało się stworzyć w sferze kulturowej coś niepowtarzalnego w pozytywnym tego sowa znaczeniu. Oczywiście nie mam tu na myśli Dziennika Telewizyjnego, którego formuła nie zmieniła się do dziś.
    @53
    W sedno.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Maryla zmiłuj się - tak nisko upadłaś, że musisz się pokazywać z tym "gwiazdorem" ?
    już oceniałe(a)ś
    28
    1
    Bema pamięci Rapsod Żałobny, przesłuchałem i obejrzałem sobie 15 minut temu a teraz to g.... przeczytałem..... Łeb urywa!
    już oceniałe(a)ś
    18
    1
    No to wychodzi z artykułu, że jednak muszę się zaliczyć do "elity"
    @Adalbert54
    Mozliwe, ze watek disco-polo w kazdej dzielnicy stanie sie dodatkowym atutem we wniosku o azyl (gdziekolwiek poza tym grajdolem skretynienia)
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    tragedia
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    Chamstwo i upadek obycżajów wziął się od tzw "szlachty", z której znakomita większość to byli "darmozjady" , którzy żyli z chłopskiej pracy i nie widzieli dalej niż koniec własnego nosa. Inteligenxja szlachecka w tym partiotyczna inteligencja to raczej wyjątek niż reguła.
    Tak zwana mentalność folwarczna ma źródło w pańskich czworakach, gdzie żyli robotnicy folwarczni , którzy byli faktycznie traktowani jak pańska własność.

    Sam za to znam wiele chłopskich domów, w których obok ciężkiej codziennej pracy był i jest pielęgnowany kult oświecenia i obywatelskich postaw.
    Chłopscy synowie, córki i wnuki, zwłaszcza po wojnie to dziś w wielu wypadkach znani i pożyteczni ludzie.

    Dla wyjaśnienia: Na wsi, którą znam z lat 60-70tych słuchało się mniej więcej tego samego co w mieście (może z wyj.zachodnich utworów z uwagi na dużo słabszy dostęp) a kultura była pielęgnowana poprzez objazdowe kina, kursy teatry estradowe i organizowane przez lokalne organizacje wyjazdy do teatrów i innych instytucji kultury w większych miastach.

    Folklor nie był wtedy obciachem, zwłaszcza w wersjach stylizowanych najwyższej próby (Mazowsze, Śląsk).

    Co do gatunku disco-polo, który powstał jako lokalna odpustowa odmiana stylu disco , jego największą wadą jest nierozwojowość. Na rytm "łupu-cupu" da się przerobić praktycznie wszystko: od pieśni ludowych i biesiadnych po arie operowe.
    Od początków tego ruchu można raczej zaobserwować stopniowe zaniżanie poziomu z nielicznymi wyjątkami.

    Muzyki nie należy dzielić wg gatunków ale na dobrą i złą.

    W Polsce jej jakość jest miarą wieloletnich zaniedbań i zaniechań w nauczaniu śpiewu i muzyki w szkołach.
    Obok wybitnych jednostek mamy znakomitą większość, której "słoń na ucho nadepnął"

    ...chyba "trochę" za szeroko pojechałem z tym tematem...
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    KLEPISKO Disco is OK
    już oceniałe(a)ś
    7
    1