Disco polo wchodzi do TVP i raczej szybko z niej nie zniknie. Kto bardziej zyska na tym przymierzu - pogardzana dotychczas muzyka czy media narodowe?
Tekst był opublikowany w "Gazecie Wyborczej" 10 lutego 2017 r.
Zakopane, 31 grudnia, próby przed koncertem sylwestrowym TVP 2 i Radia ZET. Maryla Rodowicz i Zenek Martyniuk po raz kolejny próbują piosenkę "Przez twe oczy zielone". Dla niezorientowanych: to hit grupy Akcent, klasyków sceny disco polo, której frontmanem jest Martyniuk. A on sam to dziś król disco polo.
Operatorzy, oświetleniowcy i reszta ekipy telewizyjnej po paru minutach znają już piosenkę na pamięć. Podłapują jednak nie rzewny refren, ale wers: "jak do tego doszło, nie wiem". Nucą go za każdym razem, gdy coś idzie nie tak - od złego ustawienia światła po wyczerpanie się zapasów alkoholu na afterparty. Wers okazał się zresztą na tyle przydatny, że już w nowym roku wszedł do języka potocznego ludzi z telewizji.
Wszystkie komentarze
W sedno.
Mozliwe, ze watek disco-polo w kazdej dzielnicy stanie sie dodatkowym atutem we wniosku o azyl (gdziekolwiek poza tym grajdolem skretynienia)
Tak zwana mentalność folwarczna ma źródło w pańskich czworakach, gdzie żyli robotnicy folwarczni , którzy byli faktycznie traktowani jak pańska własność.
Sam za to znam wiele chłopskich domów, w których obok ciężkiej codziennej pracy był i jest pielęgnowany kult oświecenia i obywatelskich postaw.
Chłopscy synowie, córki i wnuki, zwłaszcza po wojnie to dziś w wielu wypadkach znani i pożyteczni ludzie.
Dla wyjaśnienia: Na wsi, którą znam z lat 60-70tych słuchało się mniej więcej tego samego co w mieście (może z wyj.zachodnich utworów z uwagi na dużo słabszy dostęp) a kultura była pielęgnowana poprzez objazdowe kina, kursy teatry estradowe i organizowane przez lokalne organizacje wyjazdy do teatrów i innych instytucji kultury w większych miastach.
Folklor nie był wtedy obciachem, zwłaszcza w wersjach stylizowanych najwyższej próby (Mazowsze, Śląsk).
Co do gatunku disco-polo, który powstał jako lokalna odpustowa odmiana stylu disco , jego największą wadą jest nierozwojowość. Na rytm "łupu-cupu" da się przerobić praktycznie wszystko: od pieśni ludowych i biesiadnych po arie operowe.
Od początków tego ruchu można raczej zaobserwować stopniowe zaniżanie poziomu z nielicznymi wyjątkami.
Muzyki nie należy dzielić wg gatunków ale na dobrą i złą.
W Polsce jej jakość jest miarą wieloletnich zaniedbań i zaniechań w nauczaniu śpiewu i muzyki w szkołach.
Obok wybitnych jednostek mamy znakomitą większość, której "słoń na ucho nadepnął"
...chyba "trochę" za szeroko pojechałem z tym tematem...