Zasadę mam taką, że jak krzyczę w domu, to w łazience. Bo ludzie ulicą chodzą i nie chcę, żeby słyszeli
Tekst był opublikowany w „Dużym Formacie” 25 sierpnia 2011 r.
CZYTAJ TAKŻE: Nowe wydanie magazynu "Wyborcza Classic"
Podchodzą do mikrofonu, robią wdech i krzyczą. Przeważnie samogłoskę. Najczęściej: eeee! Mówią, że to bardzo trudne tak wyjść i publicznie krzyczeć. Bo wstyd. Trema. Blokada taka jakaś.
- A jak to wygląda prywatnie? - zapytaliśmy uczestników XVI Międzynarodowego Konkursu Krzyku.
Kasjerka
- Kiedyś to naprawdę dużo krzyczałam. A robiłam tak dlatego, że mi się wydawało, że mnie nikt nie słucha.
Wszystkie komentarze