Zasadę mam taką, że jak krzyczę w domu, to w łazience. Bo ludzie ulicą chodzą i nie chcę, żeby słyszeli

Tekst był opublikowany w „Dużym Formacie” 25 sierpnia 2011 r.

CZYTAJ TAKŻE: Nowe wydanie magazynu "Wyborcza Classic"

Podchodzą do mikrofonu, robią wdech i krzyczą. Przeważnie samogłoskę. Najczęściej: eeee! Mówią, że to bardzo trudne tak wyjść i publicznie krzyczeć. Bo wstyd. Trema. Blokada taka jakaś.

- A jak to wygląda prywatnie? - zapytaliśmy uczestników XVI Międzynarodowego Konkursu Krzyku.

Kasjerka

- Kiedyś to naprawdę dużo krzyczałam. A robiłam tak dlatego, że mi się wydawało, że mnie nikt nie słucha.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Więcej
    Komentarze