Dlaczego i w stanie wojennym, i szesnaście lat później znaleźli się ludzie, którzy uwierzyli w idiotyczną, wyprodukowaną przez służby specjalne fałszywkę na Bronisława Geremka?
Tekst ukazał się w "Gazecie Wyborczej" 27 grudnia 1997 r.
1.
Szesnaście lat temu, latem '81, przeprowadziłam wywiad z Bronisławem Geremkiem.
Rozmawialiśmy o doradcach.
Pytałam, do czego są "Solidarności" potrzebni. Powiedział, że do stawiania pytań. A także - do ukazania możliwości, wariantów rozwiązań i wszystkiego, co może się zdarzyć.
Pytałam, czy dowiedział się w stoczni czegoś ważnego. Powiedział, że tak, bo spotkał tam mądrych ludzi. "Mądrzy byli wszyscy razem, jako całość, i ci z tradycjami, i ci bez, chłopi-robotnicy i wielkoprzemysłowi, młodzi, którzy się jeszcze nie boją, i starsi, co już nauczyli się strachu, może nawet ci spod budki z piwem..."
Wszystkie komentarze
A o tym, że "dzięki" tej fałszywce Kieślowski poznał Piesiewicza, nigdy nie słyszałem. Można z tego zrobić alternatywny scenariusz do filmu Przypadek.