To był pierwszy dłuższy wywiad Igi Świątek po tym, jak 28 listopada poinformowała, że miała pozytywny wynik testu antydopingowego. W jej organizmie znaleziono śladowe ilości zabronionego środka TMZ. Był w zanieczyszczonej melatoninie, środku nasennym, przyjmowanym bez recepty. Polka została zawieszona na miesiąc przez ITIA, czyli agencję czuwającą nad uczciwością w tenisie, w tym zajmującą się walką z dopingiem. Zawieszenie już minęło, Świątek może grać.
- Podczas sesji zdjęciowej dostałam powiadomienie o tym, że przyszedł mail dotyczący kontroli dopingowej. Myślałam, że to jakiś drobiazg, prośba o uzupełnienie czegoś. Gdy doczytałam, że sprawa jest poważna, moja reakcja była bardzo gwałtowna, moje menedżerki myślały, że ktoś zmarł. Cieszę się, że nie byłam wtedy sama, że mogłam komuś oddać telefon. Pierwsza myśl? Że to pomyłka, nie rozumiałam, co się dzieje. Nigdy nie słyszałam o takiej substancji. Płakałam - opowiadała Iga Świątek Anicie Werner.
Wszystkie komentarze
w dzisiejszym świecie jest też niemożliwe nie natknięcie się na filozofie domowego mędrca w sekcji komentarzy.
Piszesz bzdury.
nie czytaj, jak masz temat w d... takie proste!