Potrzeba było wykluczenia Bartosza Zmarzlika z jednej z rund Grand Prix, żeby w walce o złoto pojawiły się jakiekolwiek emocje. Świeżo koronowany czterokrotny mistrz świata odjechał konkurencji na taki dystans, że trudno sobie wyobrazić, by w kolejnych latach ktoś zagroził jego dominacji.
O pierwsze dwa mistrzostwa świata - w roku 2019 i 2020 - Zmarzlik musiał bić się do prawie ostatniego biegu ostatniego turnieju w sezonie. Presja była tym większa, że w decydujących momentach wszystko było w jego rękach. Nie mógł liczyć na to, że rywal odpadnie, złoto musiał wyszarpać sobie sam.
W 2021 też walczył do końca, ale przegrał z Artiomem Łagutą. Rosjanin miał wtedy sezon życia, razem ze Zmarzlikiem stoczyli jeden z najbardziej epickich pojedynków w historii speedwaya, dzieląc między siebie wygrane w 10 z 11 turniejów cyklu Grand Prix.
Wszystkie komentarze
Serdecznie gratuluję i niech Pan Bartosz na siebie uważa.
Ty widziales te zawody? Gdzie tam byla nuda? Byla walka i sciganie do upadlego.