Pod wodzą Carlosa Alcaraza tenisowa młodzież idzie po Novaka Djokovicia. - Moją rolą jest teraz przeszkodzić im w tym marszu - mówi Serb.

Od dwóch lat Novak Djoković marzył o powrocie do Nowego Jorku. Odniósł tu wiele sukcesów, trzykrotnie wygrywając US Open, to tutaj przechodził do legendy – jak w półfinale turnieju w 2011 roku, gdy dwa razy obronił piłkę meczową przy serwisie Rogera Federera.

Mogłoby się jednak wydawać, że „zablokował się" po upokarzającej porażce z Daniiłem Miedwiediewem w finale w 2021 roku. Serb był wtedy o krok od powtórzenia historycznego wyczynu Roda Lavera z 1969 roku, czyli zgarnięcia Wielkiego Szlema. Przed finałem siedział obok kortu i słuchał 23-tysięcznej, zazwyczaj nieprzychylnej mu publiczności na stadionie imienia Arthura Ashe’a. Tym razem byli po jego stronie, a on płakał w ręcznik. Wiedział, że nowojorska publiczność lubi, gdy historia dzieje się na jej oczach. Czuł i słyszał, jak kibicowali mu, gdy tylko wszedł na kort, i wciąż byli z nim, nawet gdy nieuchronnie zbliżał się do porażki.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    Fajny tekst.
    Dziękuję!
    A może tym razie spełni się moje marzenie - Nole i Hubi w finału.
    Jak powiedział Nadal do Igy - to tylko gra.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0