Polski piłkarz zadebiutował w podstawowym składzie Juventusu. I w zremisowanym, wyjazdowym meczu z Fiorentiną błyskawicznie się trenerowi odwdzięczył.

To nie był wyczyn, który dostarcza niezapomnianych doznań estetycznych. Kiedy turyński skrzydłowy Filip Kostić dośrodkował, Milik przyklęknął i uderzył piłkę brzuchem – a może to wręcz piłka się od niego odbiła.

Ale to nie ma specjalnego znaczenia. Ważne, że polski napastnik, pozyskany z Olympique Marsylia w trybie alarmowym zaledwie 10 dni temu, nie zwleka, natychmiast zdobył zaufanie Massimiliano Allegriego. W minioną środę wszedł na boisko w końcówce spotkania ze Spezią – i siedem minut później strzelił gola, poprawił wynik na 2:0. A teraz dał Juventusowi prowadzenie już po dziewięciu minutach gry.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    Wygląda no, że strzelił jajami.
    już oceniałe(a)ś
    0
    1