Sport nauczył mnie pakować bagaże. Uczył satysfakcji, pokory, dumy, systematyczności, wiary we własne siły, pozwalał poznać świat, poznać emocje własne i cudze. Ale uczył też rzeczy bardzo praktycznych. Jak szybkie i skuteczne pakowanie. Teraz, gdy moje życie częściej skręca ku normalności, widzę, jakie to potrzebne. Gdy trzeba się szybko przemieszczać, i to jeszcze z niemowlakiem.
Zbliżająca się wielkimi krokami majówka mnie nie przeraża. Dziecko i aktywną mamę jest kilka razy łatwiej spakować niż wyczynową biegaczkę narciarską. Mama potrzebuje bielizny, czterech kompletów ubrań sportowych na różne pogody, butów: do biegania, na nartorolki (biegówki), wspinaczkowych, wyjściowych, pantofli, czasem na skitury; dwóch kompletów ubrań wyjściowych, dresu dla wygody, kilku koszulek, okrycia wierzchniego, czapki, opaski, rękawiczek (ze trzy pary), trochę kosmetyków, laptopa, książki. No i sprzętu sportowego w bardzo okrojonym wymiarze (i tak będzie mało czasu!). W ten sposób mamę mamy ogarniętą. Kilkumiesięczne dziecko? To kilka minut pracy. Ubranka, pieluchy, mokre chusteczki, maść, oliwka, płyn do kąpieli, ręcznik, garść zabaweczek, ze dwie książeczki, dwa zapasowe smoczki, dwa kocyki, dwie pieluchy tetrowe, dwa ciepłe kombinezony, czapeczka, kombinezon przeciwdeszczowy, wózek z każdą opcją aktywności, nosidło, łyżeczka, miseczka, buteleczka do picia, kilka lekarstw na wszelki wypadek (lekarstw, których jeszcze nie użyłam), książeczka zdrowia. I płyn do prania dziecięcych ubrań, w którym teraz piorę i moje rzeczy, by oszczędzić czas. Spakowani. Można ruszać w świat.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze