Jakoś ćwierć wieku temu, kiedy polska piłka ligowa była jedną wielką halą targową, korupcyjny interes rozkwitał, a kibice byli przekonani, że oglądają niemal wyłącznie mecze ustawione, na stadionach zagościła przyśpiewka o rodzimych arbitrach. Był to lament oburzonego ludu, sklecony w gniewie, z rymem tak wymuszonym i nieudolnym, że aż wzruszał: „Polscy sędziowie, to k...y, sprzedawczykOWIE".
Na moje ucho efekt był odwrotny do zamierzonego, bo uczłowieczający, a nawet nadający dostojeństwa pospolitym złodziejaszkom, których potem zaczęła wyłapywać wrocławska prokuratura w ilościach masowych. To jakby powiedzieć „szczurowie" - zamiast odrażających gryzoni drobiących nóżkami w ściekach słyszę uszami wyobraźni, jak szanowani przedstawiciele szczurzej rady starszych promenują w kanalizacji.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Zapewniam Felietonistę, że przyśpiewka w jest w użyciu od lat minimum 40. Pewnie można szukać dalej, świadkowie wcześniejszych czasów na pewno jeszcze żyją.