Był 5 sierpnia 2020 r., kolarze ścigali się na pierwszym etapie Tour de Pologne - pierwszego wieloetapowego wyścigu z najwyższej serii World Tour po przerwie spowodowanej pandemią. Na ostatnich metrach koło Spodka w Katowicach trasa prowadziła lekko w dół, co powodowało, że najlepsi sprinterzy pędzili tam z prędkością sięgającą 80 km/godz. Trasę z boków zabezpieczały metalowe barierki, a między nie a szarżującego Dylana Groenewegena jeszcze szybciej od niego wjeżdżał inny Holender, Fabio Jakobsen.
Wszystkie komentarze
Też jeżdzę na rowerze szosowym.
Robienie sprintu w mieście, na drodze opadającej w dół, na początku wyścigu i po całkowicie płaskim etapie powinno być zabronione. Taki kolarz ruszający do sprintu w grupie innych sprinterów ciśnie pewnie dobrze ponad 1000 Watów mocy i ma puls ponad 190 albo i 200, innymi słowy - ma klapki na oczach, mało co odbiera z otoczenia, już nie myśli tylko reaguje odruchowo.
Tylko w Polsce podniecamy sie że mamy świątynie sprintu, gdzie kolarze maja jechać ponad 80 km/h. Na każdym z ostatnich TdP było masę niebezpiecznych sytuacji, bo organizatorzy mają w poważaniu bezpieczeństwo kolarzy idąc w widowiskowość
A że wśród kolarzy jest sporo buców, to inna sprawa. Kraksy na finiszach będą zawsze, ale jakoś na innych wyscigach tak robią trasę, żeby to minimalizować.
B. słuszne uwagi.