Na Florydzie do Ortiza na pewno nie krzyczeli: "Wetback!" ("Mokre plecy", tak jakby kubańscy uciekinierzy rzeczywiście płynęli do Stanów wpław), gdy 10 lat temu pięściarz przedostał się do USA, by znaleźć lekarza, który zapobiegnie amputacji palców u rąk jego czteroletniej córki. Już wtedy Ortiz wyglądał jak porządny drab. Ale życiową formę przygotował dopiero po 40. urodzinach.
Po pierwszej walce z Deontayem Wilderem - w marcu 2018 r. - zrozumiał, że jeśli chce być pierwszym kubańskim zawodowym mistrzem świata, to do kubańskiej szkoły boksu i potężnej lewej ręki musi dodać jeszcze lepsze przygotowanie kondycyjne.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze