Nie wiemy, czy Sergio Ramos kazał Florentino Pérezowi się zamknąć, czy przynajmniej udawał kulturalnego, ale media relacjonują zajście z wystarczającymi detalami. Gdy szef oskarżył podwładnych, którzy właśnie przerżnęli u siebie 1:4 z Ajaxem, o haniebny brak zaangażowania w grę, wspomniany podwładny zrzucił odpowiedzialność na szefa – bo ten nie kupił przed sezonem napastnika, pomimo napomnień madryckich piłkarzy, że po rozstaniu z Cristiano Ronaldo transfery są niezbędne. Oni kombinowali rozsądnie, Pérez okazał się strategicznym kretynem. W szatni wybuchła więc awantura z puentą wykrzyczaną przez Ramosa, który poinformował, że chętnie pójdzie sobie z klubu precz, niech mu tylko prezes wypłaci wszystkie zagwarantowane w kontrakcie pieniądze.
Wszystkie komentarze
A wszystko z powodu, który jest podłożem protestów żółtych kamizelek - nieprawidłowości podziału dochodu pomiędzy kapitał i pracę.
Ale lepiej przymykać oczy i dyskutować o małych pieskach i ich ogonkach.
To w tym felietonie Pan Rafał powinien pisać o kapitale z podziałem na finansowy, rzeczowy i niematerialny? Przecież to jest felieton sportowy. Że pewne rzeczy ludziom trzeba tak łopatologicznie tłumaczyć, ręce (żeby tylko) opadają.
Pod tym względem to jedyna normalna liga wśród pięciu czołowych.
Mes que un club ;-)
A poza tym widzę, że moda na jeżdżenie po Ramosie trwa; zabrakło mi tylko płaczów nad nieszczęsnym Salahem z wykręconą rąsią. Dobrze, że Ramos ma na to serdecznie wyje*ane.