Po jednej stronie Serbowie urodzeni w Szwajcarii, po drugiej Szwajcarzy z Kosowa. Obok rosyjskie służby, które ostrzegają przed wnoszeniem na stadion nieodpowiednich flag. Starcia pełnego tylu podtekstów, co mecz Serbii ze Szwajcarią (piątek, godz. 20), na tym mundialu jeszcze nie było.

Na pierwszy rzut oka nic w nich specjalnego. Produkt znanej amerykańskiej firmy, w podobnych grają Neymar czy Cristiano Ronaldo. Ale gdy tylko Xherdan Shaqiri zaprezentował je światu, już było wiadomo, że przed meczem z Serbią wywołają burzę. Na butach skrzydłowego Szwajcarii są bowiem dwie flagi. Na lewym – kraju, który reprezentuje w Rosji. Na prawym – Kosowa, czyli miejsca, gdzie przyszedł na świat. Albo, jak chce serbska prasa, „tzw. Kosowa”.

Gwiazdor szwajcarskiej kadry urodził się w Gnjilane w ówczesnej Jugosławii, na terenie dzisiejszego Kosowa. W latach 90. jedni uciekali stamtąd przed wojną, inni za chlebem. Emigrację wybrali też rodzice Shaqiriego. W Szwajcarii zaczął pracować jego ojciec, rok po narodzinach Xherdana dołączyła do niego matka piłkarza, zabierając ze sobą czwórkę dzieci.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze