Mistrzów kraju, kontynentu czy świata wyłaniać trzeba non stop, nawet gdy nikt na zaszczyty specjalnie nie zasługuje - taka natura sportu. Rzadziej zdarza się, byśmy omdlewali z zachwytu nad wirtuozerią najlepszych. Teraz akurat się zdarza.

Znaczy my, kibice, tracimy przytomność z zachwytu, rywale Manchesteru City padają od zawrotów głowy. Kogo bowiem dorwą piłkarze City, ten czuje się jak w lunaparku, ma mniej więcej tyle inicjatywy co na karuzeli – musi czekać, aż przestanie nim kręcić. Z ich plątaniny podań tkanej w ponaddźwiękowym natchnieniu nie sposób się wyswobodzić, zapytajcie zresztą nieszczęśników ze Stoke, potarganych bodaj najdotkliwiej, potraktowanych siedmioma golami, które poprzedziły akcje zmierzające ku temu, by piłkę nie kopnąć, lecz wturlać do bramki, najlepiej trąceniem jej z kilku centymetrów. Znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Tu "Teściowa Prezesa" - czekam na oferty... od menczesterów i innych reali oczywiście
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Ciekawe czy w polskiej lidze dałby radę
    już oceniałe(a)ś
    9
    1