Sportowiec nie jest w stanie kontrolować tego, co ktoś zrobi, powie i napisze. A skoro nie jest w stanie, nie powinien się tym zajmować, bo tylko marnuje energię. I daje komuś władzę nad sobą - mówi Kamil Wódka, psycholog sportowy.
Michał Szadkowski: W poniedziałek Jerzy Janowicz wygrał na Wimbledonie pierwszy mecz w Szlemie od dwóch lat i przed konferencją zażądał, by jeden dziennikarz opuścił salę, bo nie będzie odpowiadał na pytania. Gdy ten wyjść nie chciał, tenisista zerwał konferencję. Co nam to zachowanie o nim mówi?
Kamil Wódka: Trudno mi się na ten temat wypowiadać, bo nie znam sprawy od środka. Ale obserwując takie sceny, budzi się we mnie troska. Tak zwyczajnie, po ludzku. Praca sportowca polega nie tylko na występach na boisku, korcie i macie, ale także na uczestniczeniu w konferencjach. Takie są reguły gry. Sportowiec nie decyduje, z którym dziennikarzem chce przebywać w sali konferencyjnej. Mówiąc najdelikatniej, zachowanie Janowicza udowadnia, że zajmuje się nie tymi sprawami, którymi zajmować się powinien.
Wszystkie komentarze