Tego się już chyba nie da poskładać. W sobotę Chelsea uległa Stoke 0:1, leży tuż nad strefą spadkową, a klub miał już zacząć poszukiwania nowego trenera.

José Mourinho znów pisze historię. Inaczej niż wcześniej. Chelsea przegrała właśnie siódmy ligowy mecz w sezonie - tak źle nie wystartował żaden obrońca trofeum w historii Premier League (od 1992 r.), tylu porażek w sezonie (całym!) nie poniósł też nigdy w karierze portugalski trener. Kibice ze Stamford Bridge tak złego początku nie oglądali od 1978 r., gdy drużyna spadła do II ligi. W końcu: trzy ligowe porażki z rzędu nie przydarzyły się londyńczykom od 1999 r.

W sobotę Mourinho nie było nawet na Britannia Stadium, bo został ukarany zakazem stadionowym za obrażanie sędziego. Dwa tygodnie temu w przerwie meczu z West Hamem portugalski trener wszedł do szatni sędziów i domagał się, by Jonathan Moss wyjaśnił mu swoje decyzje. Arbiter relacjonuje, że gdy to zrobił, poprosił szkoleniowca o opuszczenie szatni. "Wtedy Mourinho stał się agresywny, krzyczał, że" wy, sędziowie, jesteście k... słabi, Arsene Wenger ma rację, jesteście, k... słabi "" - pisał Moss w opublikowanym przez angielski związek raporcie. Przed wyjazdem do Stoke Portugalczyk żartował, że może w trakcie meczu pójdzie do kina, może przycupnie na ulicy pod stadionem i obejrzy spotkanie na iPadzie. Ostatecznie został w hotelu.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Bartosz Wieliński poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze