Od pewnego czasu zdumiewa mnie, jak to jest, że tzw. wielkie kluby piłkarskie mają po paręset milionów kibiców, grają po całym świecie niemal cały rok, sprzedają koszulki w każdym zakątku globu, a i tak najbardziej intratnym interesem wśród sportowych klubów pozostają Dallas Cowboys. Futboliści grają tylko w USA i to raptem przez cztery miesiące w roku, a kibiców mają pewnie dwadzieścia razy mniej niż Manchester United czy Real Madryt.

Warto dodać, że i tak dużą część tego, co wypracują, Cowboys muszą oddać do wspólnego woreczka całej ligi, z którego potem każda z 32 drużyn dostaje równe części. Pisałem o tym przed tygodniem, ale powtórzę. W NFL wszystkie dochody, które wypracowuje liga jako całość dzielone są po równo. Tak jest z sumami za prawa telewizyjne, umowami sponsorskimi, reklamowymi i kontraktem z dostawcami sprzętu sportowego. Po równo dzielone są też inne dochody marketingowe - np. ze sprzedaży koszulek i innych towarów sygnowanych przez ligę i poszczególne drużyny. Do tego każdy klub oddaje 34 proc. wpływów z biletów ze swojego stadionu zespołowi gości.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Bartosz Wieliński poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze