W Polsce nie mamy tradycji alternatywnego kina, jak na Zachodzie. U nas pod względem liczby odbiorców jest gigantyczna przepaść między kinem popularnym, a niszowym. Te potrzebę wypełniają seriale. "Kruk" czy "Król" to dla mnie kilkugodzinne filmy - mówi Michał Żurawski, odtwórca głównej roli w serialu "Kruk. Czorny Woron nie śpi".
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

W serialu "Kruk. Szepty słychać po zmroku" poznajemy komisarza Adama Kruka (Michał Żurawski), gdy zostaje służbowo przeniesiony z Łodzi do rodzinnego Białegostoku.

Bohater Żurawskiego intrygował od pierwszych scen. Cierpiał na silny ból kręgosłupa i nie ruszał się nigdzie bez ortopedycznego kołnierza, leków przeciwbólowych i psychotropów. Kruk dorastał na Podlasiu w jednym z białostockich domów dziecka. Pierwszy sezon łączył wątki gangsterskie, sprawę zaginięcia dziesięcioletniego wnuka lokalnego mafiosa i osobiste traumy Kruka z przeszłości. 

 

Seria druga zaczyna się kilka lat później. Ale właśnie. Czy "Kruk. Czorny Woron nie śpi" to kontynuacja, czy nowy serial z tym samym bohaterem? W jego życiu zmieniło się wiele, ale nadal drzemią w nim demony. Zmienił się też sam Białystok, ale i tam nadal są tajemnice do rozwikłania.  

Z Michałem Żurawskim, odtwórcą roli komisarza Adama Kruka, rozmawiał Radosław Czyż.

Zacznijmy tak, jak zaczyna się serial. Od sceny strzelaniny. Jak wyglądało jej kręcenie?

Michał Żurawski: Kręciliśmy ją trzy albo cztery dni. Ogromny komfort. To dużo więcej niż zazwyczaj, gdy na jedną scenę mamy może pół dnia. Na planie było paru fachowców, którzy się na tym znają, np. Maciej Maciejewski, który koordynował sceny kaskaderskie. My też staraliśmy się być profesjonalni i jakoś się to zlepiło w całość.

Gdy pierwszy raz obejrzałem tę scenę, byłem pod wrażeniem. Zwłaszcza efekt widocznych kul, jak w „Szeregowcu Ryanie". To nadaje dodatkową warstwę grozy i choć wiedziałem, czego się spodziewać, to tym mnie twórcy zaskoczyli.

Rzadko w polskiej telewizji widzi się takie sceny, a to buduje duże oczekiwania w związku z drugim serialem. No właśnie. Nie drugim sezonem, ale serialem. Bo to ten sam bohater i miejsce, ale ma się poczucie, że to już inny „Kruk".

- U mojego bohatera wiele się zmieniło. Odstawił prochy, a to już problem, bo narkoman bez prochów staje się nerwowy.

Widać to na ekranie, bo Kruk walczy ze swoją agresją. Ale nie pójdzie przecież do psychiatry czy psychologa, tylko do szeptuchy – takiej ludowej pani psycholog.

Jego powrót na Podlasie nie jest przypadkowy. Trzeba było zatuszować pewną aferę, a on został do Białegostoku przeniesiony. Polska policja zachowuje się trochę jak biskupi, którzy wysyłają księży pedofilów na prowincję, i trochę tak się dzieje z Krukiem.

Ale powrót na Podlasie uruchomił stare schematy, pamięć mięśni i te nieprzepracowane historie powracają. To bardzo ciekawie napisany punkt wyjścia.

Pierwszy sezon był tak dobry, że baliśmy się robić kontynuację, żeby niczego nie popsuć. Jednak scenarzyście Jakubowi Korolczukowi udało się ją tak wymyślić, że mamy wrażenie odrębnego serialu. Ten sezon można oglądać, nie znając pierwszego.

A kogo w Białymstoku spotyka Kruk? Bo obsada też jest już inna.

- Na początku poznajemy dwójkę innych gliniarzy. Justynę, graną przez Magdę Koleśnik – świetna, złożona postać, ale nie chcę nic zdradzać, bo to niespodzianka. Z kolei Leszek Lichota gra Kołeckiego, też bardzo niejednoznacznego bohatera.

Znany z pierwszej serii „Rudy", grany przez Tomka Włosoka, też ma więcej do roboty – staje się prawą ręką herszta grupy gangusów. Zresztą cały świat kryminalny się zmienia. Staje się poważniejszy.

Ale Kruk i tak najbardziej zajęty jest sobą.

- Sobą i swoją rodziną – żoną i dzieckiem. Obsesyjnie się o nich boi, dlatego wyzwala w sobie demony. To dobro i zło, które walczą w człowieku. On nie chce się pozbyć ani jednego, ani drugiego. Wie, że te obie strony ludzkiej natury muszą ze sobą żyć.

Jakub Korolczuk powiedział mi, że Kruk, dopiero wracając na Podlasie, może się tym zająć. To miejsce wyzwala w nim moc do konfrontacji z demonami, o których mówiłeś. Dla ciebie jako aktora to miejsce akcji miało znaczenie w budowaniu postaci?

- Jesteśmy Słowianami i uciekamy ze swoich domów.

Nie żyjemy np. jak Azjaci w wielopokoleniowych domach. W mojej rodzinie nie ma ani jednej osoby, która mieszka tam, gdzie się urodziła. Ja wracam do domu i nadal zachowuję się jak człowiek, którym byłem, gdy tam mieszkałem.

Nie ma znaczenia, że mam 42 lata. Gdy rozmawiam z ojcem, to wciąż denerwują mnie te same rzeczy. W głowie mówię sobie: „Uspokój się, przestań, zachowujesz się jak nastolatek". Ale i tak to robię. Tak samo jest z Krukiem. Ma może cięższy materiał do przerobienia, ale mechanizm jest ten sam.

Taka postać na długo zostaje w głowie? Trudno było w nią wejść przed drugim sezonem?

- Z tym nie miałem kłopotu. Trudniej było znów o nim zapomnieć. Umysł jest jak komputer, różne wirusy do niego wpadają, jedne udaje się dezaktywować łatwiej od innych, ale one i tak gdzieś tam czyhają uśpione. Na razie jednak z Krukiem nie walczę, bo wierzę, że zrobimy 3. sezon.

W „Czorny woron nie śpi" nie ma już koło Kruka postaci Sławka. Miałeś dużo scen z grającym go Cezarym Łukaszewiczem. Miałeś od kogo się odbić. Teraz Kruk został sam. Było trudniej?

- Z Czarkiem było łatwiej. Teraz na planie miałem kilka razy takie poczucie samotności. Brakowało mi „złego policjanta" u boku. Ale też druga seria jest inaczej skonstruowana, problemy są inne, zaczyna się prawdziwa walka, poważne życie tu i teraz. To jest trochę westernowe. Jakoś po trzecim odcinku miałem refleksję, że wszystko pasuje do tego gatunku, nawet krajobrazy Podlasia.

Dobrze się czujesz w takim kinie gatunkowym? Chciałbyś go więcej w Polsce?

- Tak. Zresztą mamy go coraz więcej. Powstało kilka niezłych komedii, które dotąd robiło się tylko w Stanach. Na przykład obejrzałem niedawno „Wszyscy moi przyjaciele nie żyją". I gdyby wyłączyć głos – łatwo byłoby ją z amerykańską komedią pomylić. Pierwszy raz miałem coś takiego, oglądając polski film gatunkowy. A widziałem ich sporo. Zostałem aktorem, bo kocham oglądać filmy.

I czego ci w naszym kinie brakuje?

- Nie mamy tradycji alternatywnego kina, jak na Zachodzie. Nie mówiąc już o Stanach, ale nawet we Francji kino niezależne niemal nie różni się liczbą widzów od tego popularnego, wysokobudżetowego. U nas pod względem liczby odbiorców jest gigantyczna przepaść między kinem Patryka Vegi a kinem Maćka Pieprzycy. Za „Jestem mordercą" dostał nagrodę w Gdyni, a film obejrzało może 200 tys. osób. To po co ta nagroda?

To może seriale są odpowiedzią na te potrzeby?

- Tak właśnie się dzieje. „Kruk" czy „Król" to dla mnie nie są seriale, tylko kilkugodzinne filmy. I mam nadzieję, że będzie ich jak najwięcej.
_____________

Więcej informacji o serialu „Kruk. Czorny woron nie śpi" i innych produkcjach CANAL+ znajdziesz w specjalnym serwisie JA+ rozrywka

<<<REKLAMA>>> CANAL+ online - multiserwis streamingowy - seriale, filmy, sport


_____________

Kruk. Czorny Woron nie śpi

serial kryminalny, Polska 2021, scen. Jakub Korolczuk, reż. Maciej Pieprzyca
wyk. Michał Żurawski, Magdalena Koleśnik, Katarzyna Wajda, Leszek Lichota, Tomasz Włosok
odc. 1./6, 09.07, piątek, 21:00, CANAL+ Premium oraz w CANAL+ online
Serial "Kruk. Szepty słychać po zmroku" dostępny w CANAL+ online 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Roman Imielski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Jestem mordercą to rewelacyjny film. I szkoda, że tylko 200000 widzów (choć to i tak sukces jak na takie dość ambitne kino w Polsce). Teraz w czasach COVID o takie wyniki będzie jeszcze trudniej! :(
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Tak to lansujecie jak tego króla.
    Proponuję teraz wywiad że sprzątaczką z planu, może też coś powie
    już oceniałe(a)ś
    0
    4