W maju 1950 r. w całej Polsce zaczęły się publiczne procesy bumelantów. W bytomskiej Hucie Zygmunt zawisły dwie tablice - z nazwiskami przodowników pracy i "notorycznych obiboków". W kopalni Mysłowice 56bumelantów musiało wejść na specjalne podwyższenie, gdzie wisiała tablica z ich nazwiskami i objaśnieniem: "Dezerterzy z frontu pracy".


Na początku czerwca 1950 r. w „Trybunie Ludu” ukazał się donos: Na budowie Sejmu pracuje ob. Paprocki Ryszard. Pracuje to może źle powiedziane, bo ob. Paprocki jest
przykładem bumelanta, który stroni od roboty, jak może. A przecież ob. Paprocki jako technik transportu i warsztatu, czyli sprawujący nadzór nad tymi jednostkami, powinien
dawać przykład całej załodze. Przykład to ob. Paprocki daje, ale przykład jak pić wódkę, włóczyć się bez celu po budowie albo godzinami przesiadywać w kuchni czy gdzie indziej, gdzie pracują kobiety.
Tekst kończy się jednak optymistyczną konkluzją: Załoga budowy Sejmu, która dotąd przez palce patrzyła na „działalność” ob. Paprockiego, mówi mu teraz stanowcze „nie”. Ustawa o socjalistycznej dyscyplinie pracy obowiązuje także ob. Paprockiego, a dla takich jak on nierobów przewidziano odpowiednie kary.
Ustawę o zabezpieczeniu socjalistycznej dyscypliny pracy Sejm przyjął 19 kwietnia 1950 r. Miała stać się bronią w walce z „leserami”. Komuniści wprowadzili ją, bo - jak twierdziła propaganda - bumelanctwo i nieróbstwo zaczęło zagrażać planowi sześcioletniemu - wielkiemu projektowi industrializacji kraju.
***
Klasa robotnicza na licznych zebraniach i wystąpieniach potępiła bezkarne naruszanie dyscypliny pracy przez jednostki nie poczuwające się do solidarnego wysiłku, stwierdzając, iż często zdarzająca się absencja i bumelanctwo dezorganizują pracę i powodują obniżenie ogólnych zarobków. Projekt ustawy o zabezpieczeniu socjalistycznej dyscypliny pracy jest więc wyrazem żądań i interesów najszerszych mas pracujących - tłumaczył w Sejmie referujący projekt minister przemysłu lekkiego Eugeniusz Stawiński. Zapowiadał też, że ustawa to broń przeciwko tym, którzy utrudniają wykonanie wielkich
zadań planu sześcioletniego.
O tym jak w PRL-u władza walczyła z bumelantami - czytaj w poniedziałkowej „AleHistorii”, dodatku do „Gazety Wyborczej”.