Prof. Włodzimierz Borodziej*: Brytyjska tradycja polityczna nie przewidywała angażowania się w tej części Europy. Gwarancja dla Polski udzielona 31 marca 1939 r., a także wstępne porozumienie polsko-brytyjskie zawarte kilka dni później, to w zasadzie pierwsze w historii zaangażowanie imperium brytyjskiego w tym regionie. Poza tym Wielka Brytania nie była przygotowana do wojny, nie miała prawie wojsk lądowych, a tylko potężną marynarkę wojenną i silne lotnictwo. Już choćby z tej przyczyny ewentualna brytyjska ofensywa czy kontrofensywa, która odciążałaby polską armię w czasie niemieckiej agresji, były mało prawdopodobne. I raczej wszyscy musieli sobie z tego zdawać sprawę, bo podobnie sytuacja wyglądała również w czasie I wojny światowej - w momencie jej wybuchu i w pierwszych miesiącach walk Brytyjczycy nie mieli czym prowadzić działań lądowych.
W 1939 r. raczej świadomie więc wprowadzili Polskę w błąd. Formalne zobowiązanie, że w ciągu dwóch tygodni po wybuchu wojny rozpoczną działania militarne, przewidywało, że odpowiedzialność za nie spadnie na Francuzów, którzy mieli na to środki.
- Ponieważ uznali, że Hitler stał się nieobliczalny. Na Zachodzie długo żywiono nadzieję, że jest racjonalny, do września 1938 r., czyli do układu monachijskiego, który zdecydował o losie Czechosłowacji, jeszcze z nim chciano rozmawiać. Przedstawiał roszczenia rewizjonistyczne wobec traktatu wersalskiego, ale jednak - zwłaszcza z brytyjskiego punktu widzenia - dające się racjonalnie uzasadnić. Brytyjczycy, a także niektórzy Francuzi, od początku mówili, że traktat wersalski krzywdzi Niemcy. Pozostawiał poza ich granicami, i to w bliskim sąsiedztwie, ok. 10 mln ludzi mówiących po niemiecku.
Brytyjczycy spodziewali się, że Hitler, gdy tylko doprowadzi do odzyskania równoprawnego statusu Niemiec - wprowadzając powszechną służbę wojskową, remilitaryzując Nadrenię i dokonując anszlusu Austrii - zacznie rewidować traktat wersalski tam, gdzie z punktu widzenia Niemiec był on najbardziej krzywdzący. Przyłączenie tego, co nazywamy potocznie Krajem Sudetów, czyli czechosłowackich terenów nad granicą z Trzecią Rzeszą oraz Austrią, gdzie większość mieszkańców stanowili Niemcy, dawało się w myśl tej logiki obronić. Ale to miał być absolutny koniec. W połowie marca 1939 r. okazało się jednak, że to nie jest koniec, bo Niemcy w zasadzie zlikwidowali Czechosłowację - zajęli Czechy i przyczynili się do powstania państwa słowackiego będącego w praktyce ich satelitą. A tydzień później niemiecka marynarka zajęła litewską Kłajpedę. To było przekroczenie granicy, bo w Monachium była mowa o tym, że Czechosłowacja przetrwa. Zajęcie Pragi i utworzenie Protektoratu Czech i Moraw oznaczało, że z Hitlerem nie da się rozmawiać, bo kłamie bez przerwy. Trzeba było zbudować wokół niego barierę.
W tej sytuacji Polska, najważniejszy kraj regionu, uchodzący militarnie za półmocarstwo, stawała się logicznym partnerem. Z tym że 31 marca 1939 r. Brytyjczycy dali Polsce gwarancję niepodległości, a nie integralności terytorialnej. Neville Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii, użył wtedy głęboko przemyślanego sformułowania.
- Tak, Brytyjczycy zostawiali sobie furtkę. Gdyby życzenia Hitlera dało się zredukować do racjonalnych ram, być może nadawałyby się do negocjacji.
- Tak sądzili, ale nie mieli pewności. Jeszcze w kwietniu 1939 r. Polska podejmowała przecież nieoficjalne próby negocjacji z Hitlerem zmiany statusu Gdańska. Michał Łubieński, dyrektor gabinetu ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, wiosną i latem 1939 r. proponował Niemcom powrót do rozmów na ten temat. Polska była skłonna zgodzić się na zniesienie protektoratu Ligi Narodów nad Gdańskiem, gdzie miał odbyć się plebiscyt. Miasto miało przejść pod wspólny, polsko-niemiecki zarząd. Gdańsk nie wróciłby do Rzeszy w sensie formalnym, a polska obecność w mieście zostałaby utrzymana. Niemcy na tę propozycję nie zareagowali.
- Uważam, że tak. Już na początku kwietnia - nie znamy dokładnie dnia - Hitler zdecydował o podjęciu prac nad Fall Weiss (Wariant Biały), czyli planem inwazji na Polskę, i od tego momentu była ona moim zdaniem nieodwracalna. Niemców nie interesowały już negocjacje, 28 kwietnia Hitler wypowiedział umowę o nieagresji z Polską. Trzecia Rzesza była przygotowana do wojny, a jej pierwszym etapem miał być atak na Polskę.
Cały rozmowa z prof. Włodzimierzem Borodziejem o polityce brytyjskiej wobec Polski w 1939 r. w poniedziałkowej "AleHistorii", dodatku do "Gazety Wyborczej".
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl